Wojciech Żmudziński SJ: ekumenizm jest sercem misji Kościoła
Ekumenizm? W Polsce? Mamy ważniejsze sprawy w Kościele – mówią mi księża, z którymi o tym rozmawiam. Jak to się stało, że cel, jaki postawił nam sam Jezus, abyśmy byli jedno, został zepchnięty do spraw mniej pilnych i mniej ważnych?
Wciąż stanowimy większość jako katolicy, więc nie musimy martwić się o malutkie wspólnoty prawosławne i protestanckie. Ani nam specjalnie nie zagrażają ani też nie oczekujemy od nich żadnej pomocy. Ekumenizm ograniczamy do spotkań podczas Tygodnia Jedności Chrześcijan. Ważne, aby było ładnie i odświętnie. Gdzie jest jednak realne współdziałanie? Gdzie jest współpraca duszpasterska? Czy wierzymy w możliwość robienia czegoś wspólnie? Odpowiedź nasuwa się sama. Mamy wystarczająco dużo problemów z jednością między katolikami.
Warto przypomnieć tu słowa Jezusa, użyte co prawda w innym kontekście, ale prawdziwe również i w tej sytuacji: „To zaś należało czynić, a tamtego nie zaniedbywać” (Mt 23,23b). Dopóki będziemy traktowali troskę o jedność wewnątrz Kościoła katolickiego w oderwaniu od troski o jedność wszystkich chrześcijan, dopóty będziemy stali w miejscu zarówno w jednej jak i w drugiej pilnej sprawie. Ekumenizm nie jest dodatkiem do działań Kościoła, lecz sercem jego misji.
„Ekumenizm nie jest odrębnym polem zaangażowania apostolskiego lecz aspektem całej misji Kościoła, a więc wszystkich działań apostolskich" - mówił generał jezuitów o. Pedro Arrupe SJ na IV Kongresie Jezuickich Ekumenistów, jaki odbył się w Dublinie w 1971 roku. Zachęcał jezuitów, aby nadali ekumeniczny charakter szczególnie tym dziełom, które są specyficznie jezuickie, a przede wszystkim rekolekcjom ignacjańskim, które mogą pomóc również chrześcijanom innych denominacji kroczyć drogą wiary. I nie o prozelityzm tu chodzi, lecz o to, aby dzięki naszym działaniom każdy chrześcijanin przylgnął jeszcze bardziej do Chrystusa, żył Ewangelią we wspólnocie, do której należy: katolickiej, protestanckiej czy prawosławnej.
"Ruch ekumeniczny musi stać się śmielszy" - apelował ówczesny generał jezuitów. Wielu członków Towarzystwa Jezusowego nie było wówczas przekonanych, że jest to rzeczywiście pilna kwestia i tylko nieliczni podjęli wyzwanie.
Od tamtego czasu minęło ponad 50 lat i wciąż brakuje w naszym kraju zdecydowanego otwarcia katolików na ekumeniczny powiew Ducha Świętego. Ruchy ekumeniczne jakie powstały po Soborze Watykańskim II straciły w Polsce swój charakter ekumeniczny. Przykładem może być Odnowa w Duchu Świętym, do której wprowadzono tyle typowo katolickich praktyk, że trudno już dzisiaj mówić, że jest to ruch ekumeniczny, a takim był u swoich początków. Stracił coś istotnego ze swojej misji.
W wielu środowiskach katolickich obserwuje się odchodzenie od Pisma Świętego w kierunku prywatnych objawień, a to jeszcze bardziej utrudnia nam znalezienie wspólnego języka z braćmi i siostrami ze wspólnot ewangelicznych. Do jedności nie prowadzi także źle rozumiana maryjność i niewiedza, z której biorą się wszelkie lęki i uprzedzenia. To nieprawda, że protestanci nie przejawiają głębokiej czci wobec Matki Jezusa. Często brakuje nam postawy wzajemnego wsłuchiwania się w doświadczenie wiary kogoś, kto „nie chodzi z nami” (Łk 9,49). W ten sposób tracimy wiele okazji ubogacenia się świadectwem Bożego działania w życiu człowieka.
Zielonoświątkowa misjonarka Joyce Huggett opublikował książkę "Listening to God" (1986), w której opisała jak Ćwiczenia duchowe św. Ignacego umocniły jej pragnienie życia z Bogiem we wspólnocie zielonoświątkowej i jak pomogły stać się lepszą misjonarką. Przyznaje, że w atmosferze ciszy i modlitwy kontemplacyjnej, przy ignacjańskim zaangażowaniu wyobraźni i zmysłów, przeżyła jedną z najbardziej znaczących duchowych pielgrzymek.
Niewielu dzisiaj wie, że Sługa Boży, ks. Franciszek Blachnicki, tworząc w Polsce ruch oazowy korzystał nie tylko z doświadczeń wspólnot zielonoświątkowych ale wspierany był przez ewangelicznych pastorów w ożywianiu wiary pośród polskiej młodzieży. Dzisiaj księża unikają takiej bliskości z protestantami.
Przez dziesięć lat prowadziłem wraz z pastorem baptystów program międzywyznaniowej „Akademii Biblijnej” i do dziś pamiętam świadectwo osiemdziesięcioletniej katoliczki, która w tym programie uczestniczyła. Pod koniec jednego ze spotkań powiedziała: „Chcę wszystkim wam podziękować, bo zrozumiałam na tych naszych spotkaniach, że przez 80 lat mojego życia w Kościele katolickim źle się modliłam. Teraz wiem, że najważniejsza jest osobista relacja z Jezusem. Szkoda, że tak późno. I szczególnie dziękuję naszemu pastorowi, który przyszedł do nas katolików jak ta owce między wilki. To on pomógł mi stać się lepszą katoliczką”. Można? Oczywiście, że tak.
Nie chciałbym w wieku 80 lat patrzeć wciąż na Kościół złożony z grupek walczących ze sobą chrześcijan, często poróżnionych o kwestie drugorzędne lub zupełnie nieistotne. Współpraca między wyznaniami jest podstawową misją, jaką powierzył nam wszystkim Jezus Chrystus. To dzięki ekumenizmowi możemy bardziej zrozumieć, kim jesteśmy i przestać bać się tych, którzy myślą i wierzą inaczej.
Skomentuj artykuł