Dariusz "Maleo" Malejonek: Mamy wiele lęków i traum w sobie. Pan Bóg może to wszystko uleczyć

Dariusz "Maleo" Malejonek: Mamy wiele lęków i traum w sobie. Pan Bóg może to wszystko uleczyć
Dariusz "Maleo" Malejonek (fot. Stacja7.pl / YouTube.com)
KAI / tk

- Moje życie jest dalej niezwykle fascynujące, jest wielką przygodą z Panem Bogiem. Nie jest to życie na kanapie przed telewizorem, ale życie, które ma smak pełni. Wszyscy mamy wiele lęków i traum w sobie, Pan Bóg może to wszystko w nas uleczyć. Tak też uleczył moje zranienia – powiedział Dariusz „Maleo” Malejonek w rozmowie z KAI.

Muzyk opowiedział m.in. o swojej drodze nawrócenia oraz o tym, jak zacząć budową relację z Bogiem.

Anna Rasińska (KAI): Jak to się stało, że jako muzyk, przebywający w środowisku, któremu daleko do Kościoła, nagle znalazł się pan na drodze nawrócenia. Po wielu latach życia bez sakramentów przyjął pan chrzest i m.in. poprzez swoją muzykę oraz świadectwo życia, stał się pan głosicielem Ewangelii?

Dariusz "Maleo" Malejonek: Pochodzę z rodziny niewierzącej, nie byłem ochrzczony, nie chodziłem na religię itd. Myślałem, że to muzyka da mi szczęście, dlatego w pewnym momencie poświęciłem się jej bez reszty. Były to czasy komuny, panował totalny marazm, brak perspektyw. Razem z zespołem „Kultura Izrael”, a później „Armia”, grałem muzykę zaangażowaną, muzykę wolności, która funkcjonowała w drugim obiegu. Wiem, że dodawała ona ludziom nadzieli, pokrzepienia w tych ciężkich czasach.

DEON.PL POLECA

Wreszcie na przełomie lat 80/90 i pojawiła się upragniona wolność. Jednak razem z nią w środowisku muzycznym, ale nie tylko, pojawiły się narkotyki, które spowodowały wręcz spustoszenie w branży muzycznej. Wielu moich znajomych padło ich ofiarom. To były dla mnie traumatyczne przeżycia. Z drugiej strony zrodził się pewien znak zapytania. Dlaczego tak jest? Co się dzieje? W moim środowisku, około 30 młodych ludzi straciło życie, zupełnie jak w czasie wojny. To dało mi do myślenia i w pewnym momencie pojawiła się we mnie potrzeba duchowości.

Wszystko zaczęło się od piosenek Boba Marleya, który w swoich tekstach bardzo często nawiązuje do Pisma Świętego. To mnie skierowało na tę drogę. Następnym przełomowym krokiem był moment, gdy do Polski przyjechał zespół „No Longer Music” z liderem Davidem Piercem. Był to koncert ewangelizacyjny w Jarocinie. Usłyszałem dobrą nowinę właśnie od Davida Pierca. Mówił, że Bóg mnie kocha, że Jezus jest Panem, kocha mnie takiego jakim jestem, że On ma klucz do wszystkich moich problemów, że to jest Zbawicielem. Poruszyło mnie to i właśnie na tym koncercie oddałem swoje życie Jezusowi. Był to moment, w którym poczułem, że naprawdę Bóg jest, że mnie kocha. Potem nastąpił czas poszukiwań.

Co prawda przyjąłem już Jezusa, ale do Kościoła było mi jeszcze daleko. Dopiero po jakimś czasie trafiłem na spotkanie wspólnoty charyzmatycznej u paulinów i tam jeszcze raz doznałem bardzo mocnego dotknięcia przez Pana Boga. Poczułem, że naprawdę Bóg jest moim Tatusiem "Abba". I tam zdecydowałem się wejść do Kościoła, wstąpić do wspólnoty. Przyjąłem chrzest i inne sakramenty. Razem z moją żoną po 4 latach życia bez ślubu, wzięliśmy ślub kościelny!

Tak zaczęła się moja droga z Bogiem już na poważnie, w Kościele. Trwa ona do dziś, zacząłem pisać o tym, jak Bóg działa w moim życiu, o tym że Bóg jest tym Zbawicielem, który daje nowe życie, perspektywy, nadzieje, wszystko nowe. Choć wydaje się, że wokół nic się nie zmienia, ale w środku, w sercu, w duszy, zmienia się wszystko.

Bywa, że ludzie nie chcą zwrócić się do Boga, ponieważ boją się, że Pan Bóg chce im coś zabrać, zakazać wszystkiego co ekscytujące. Twój przykład pokazuje, że jest zupełnie odwrotnie.

- Kiedyś czytając różne świadectwa, wydawało mi się, że przed nawróceniem życie ludzkie jest kolorowe, niebezpieczne, obfitujące w różne dramatyczne sytuacje, a po nawróceniu człowiek wiedzie już grzeczne, ułożone, nudne życie. Wielu młodym ludziom może się wydawać, że właśnie tak jest.

Nic bardziej mylnego. Mnie Pan Bóg rzucił na głęboką wodę, na ewangelizację w różnych krajach, jestem aktywnym muzykiem, wciąż koncertuję. Zacząłem się mocno udzielać w wolontariacie, pomagać misjonarzom, jeździłem do wielu krajów m.in. Afryki. Byłem w Aleppo w czasie kiedy trwało tam oblężenie, bo Pan Bóg mnie posłał, to było niesamowite.

Moje życie jest dalej niezwykle fascynujące, jest wielką przygodą z Panem Bogiem. Nie jest to życie na kanapie przed telewizorem, ale życie, które ma smak pełni. Wszyscy mamy wiele lęków i traum w sobie, Pan Bóg może to wszystko w nas uleczyć. Tak uleczył moje zranienia. To co dla mnie jest cenne w chrześcijaństwie, co może przyciągnąć również ludzi młodych, to fakt, że odbiera ono lęk, daje nadzieję, wolność i odwagę. To dla mnie jedna z najpiękniejszych rzeczy.

Co poradziłby pan osobom, które chcą wyruszyć w podobną drogę nawrócenia, ale nie wiedzą od czego zacząć?

- Kiedy usłyszałem dobrą nowinę, wtedy na koncercie rockowym, zacząłem pierwszy raz rozmawiać z Panem Bogiem. Nie znam Go wtedy, myślałem, że Go niema. To była taka modlitwa niewidzącego: "Panie, jeżeli Ty jesteś, to objaw mi się, daj mi znać, że Ty jesteś, że to nie są bajki, tylko najprawdziwsza rzeczywistość, że masz moc zmiany mojego życia". I tak się stało.

Ostatnio robiłem projekt na temat rodziny Ulmów, którzy postanowili zaryzykować swoje życie dla ludzi, którzy nie byli ich bliskimi, ale po prostu zaryzykowali tę pomoc, ponieważ wiedzieli, że to jest słuszne, że miłość bliźniego jest w życiu najważniejsza. Zrozumiałem wtedy, że chrześcijaństwo nie jest trudne. Chrześcijaństwo jest niemożliwe bez Ducha Świętego, bez tego daru, którym jest Zmartwychwstanie Jezusa.

To droga, która zajmuje całe życie. Ja ciągle jestem w tej drodze i uczę się oddawać swoje życie dla drugiego. To co mówi nam Jezus w „Kazaniu na Górze”, jest niemożliwe do wykonania. Jest to wręcz skandal, przesłanie nie z tego świata. Zupełnie inne od naszej religijności, pozornego chrześcijaństwa, które kończy się, kiedy przychodzi krzywda, np. spotyka nas coś złego od drugiego człowieka. Następuje wtedy moment sprawdzenia, czy jestem chrześcijaninem, czy umiem, przebaczyć tej drugiej osobie, to jest ta miłość nieprzyjaciół, która jest największym skandalem Ewangelii. Bez niej nie ma chrześcijaństwa. Ja jestem na tej drodze, natomiast jeszcze mi daleko.

Miewa pan chwile zwątpienia, czy zrezygnowania? Jak sobie poradzić w takim momentach?

- Nie mam takich zwątpień w istnienie Pana Boga. Natomiast wszedłem na tę drogę jak każdy, jako człowiek, który grzeszy i widzę, jak Pan Bóg wciąż mnie leczy, chociażby z pychy, która oddziela nas od Boga i drugiego człowieka. Myślę, że w trudnych momentach może pomóc nam Pismo Święte. Choć bywa ono dla nas czasem niezrozumiałe, widzę, że jeżeli naprawdę po nie sięgasz, daje ono nie tylko wiedzę, ale także moc. Moc zmiany serca, nadzieję i wiarę, że jest to Słowo Boże, przez które Bóg działa.

Na pewno pomocna jest także modlitwa, szczególnie modlitwa serca, będąca drogą do bezpośredniej relacji z Panem Bogiem, który przestaje być Twoim demiurgiem, a staje się kochającym Ojcem, który z miłości wysłał swojego Syna żeby nas zbawić.

Wszyscy cierpimy na deficyt miłości, choć 90% wszystkich piosenek, książek i innej twórczości jest na temat miłości, miłość odmieniana jest przez wszystkie przypadki, a prawdziwej miłości tam nie ma, tam jej brakuje. Postawa rodziny Ulmów pokazuje, że miłość to coś więcej niż tylko uczucie, to decyzja, oddanie siebie, ale na końcu jest Zmartwychwstanie. Dziś cały świat mówi o bohaterstwie rodziny Ulmów, oni dają nam świadectwo, że śmierć została pokonana, wygrali, a ich kaci, choć nie spotkała ich kara za życia, teraz są zhańbieni.

Skoro już wspomniał pan o miłości, wiele mówi się o tym, że osoby wierzące, po ślubie kościelnym, rzadziej się rozwodzą, częściej żyją ze sobą w zgodzie. W dzisiejszych czasach trwanie w stałym związku nie jest łatwe, pewnie w środowisku muzycznym jest jeszcze trudniej. Jak to wygląda u pana?

- Jestem 35 lat z moją żoną, którą kocham coraz bardziej! Właśnie dzięki Jezusowi, który daje mi tę miłość. W moim środowisku muzycznym, 99,9% małżeństw się rozpada, towarzyszy temu wielkie cierpienie, zgorzknienie, ciągłe szukanie czegoś lepszego, nowego... To powoduje naprawdę wielki smutek i ból, często traumy, zwłaszcza gdy w tym wszystkim uczestniczą dzieci. Widzę, że ci moi przyjaciele, którzy zaufali Bogu na sto procent, dalej są w swoich małżeństwach.

Źródło: KAI / tk

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.
Raniero Cantalamessa OFMCap

Droga wiary jest zapisana w Credo

Dla chrześcijan Credo to znacznie więcej niż recytowanie dogmatu. To publiczne wyznanie, że prawdy wiary stały się treścią ich życia. Czy jesteśmy świadomi, co tak naprawdę deklarujemy, ilekroć powtarzamy...

Skomentuj artykuł

Dariusz "Maleo" Malejonek: Mamy wiele lęków i traum w sobie. Pan Bóg może to wszystko uleczyć
Wystąpił problem podczas pobierania komentarzy.
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.