Gwiazda "Pożegnania z Afryką: "Uwielbiam chodzić do kościoła. Sprawia mi to wielką przyjemność"
"Uwielbiam chodzić do kościoła. To wspaniałe, gdy ludzie tam śpiewają, a jeszcze wspanialsze, gdy jest to ogromna katedra. Sprawia mi to wielką przyjemność", powiedział Klaus Maria Brandauer, znany austriacki aktor i gorliwy katolik.
Kojarzymy go najbardziej z "Pożegnania z Afryką", choć międzynarodowy rozgłos zyskał dzięki występom na scenach teatralnych. Był odtwórcą głównej roli w "Mefisto" Istvana Szabo, za co zdobył główną nagrodę w Cannes. W wywiadzie dla tygodnika archidiecezji wiedeńskiej „Der Sonntag” wybitny, wielokrotnie nagradzany austriacki aktor dzielił się swoim podejściem do wiary. Mówił, że cieszy się liturgią, stara się przestrzegać przykazań i docenia wszelkie zwyczaje związane z Bożym Narodzeniem i Wielkanocą. "To jest piękne, podoba mi się, ale jest coś poza tym" – dodał i wyznał, że czasami spędzał godziny klęcząc przy ołtarzu, po prostu starając się zrobić rachunek sumienia.
"Chodzić do kościoła - to wspaniałe!"
"Uwielbiam chodzić do kościoła. To wspaniałe, gdy ludzie tam śpiewają, a jeszcze wspanialsze, gdy jest to ogromna katedra. Sprawia mi to wielką przyjemność", powiedział Brandauer. .Aktor udzielił wywiadu przy okazji wydarzenia, w którym będzie brać udział, organizowanym przez franciszkanów, by pomóc ukraińskim uchodźcom.
Klaus Maria Brandauer 23 marca będzie czytał teksty przedstawiciela luterańskiego Kościoła Wyznającego w wiedeńskim kościele franciszkanów i tym samym wesprze organizację pomocową Zakonu Franciszkanów "Franz Hilf", która pomaga ukraińskim uchodźcom. Towarzyszyć mu będzie wiolonczelista Filharmonii Wiedeńskiej Franz Bartolomey.
Protestancki pastor wzorem w wierze dla katolika
Jak mówi, znalazł w protestanckim teologu Dietrichu Bonhoefferze wzór do naśladowania w wierze. „Sprzeciwianie się niesprawiedliwości, sprzeciwianie się zbrodni, to z pewnością nie dla każdego filiżanka herbaty", powiedział o bojowniku ruchu oporu, który został zamordowany przez nazistów w 1945 roku. Zwrócił uwagę, że właśnie to Bonhoeffer robił wielokrotnie, powiedział, i był za to więziony przez długi czas i stracony na kilka dni przed końcem wojny.
"Kiedy czyta się listy, które pisał do swoich rodziców, ale przede wszystkim do narzeczonej, jest się pod niesamowitym wrażeniem, a przede wszystkim skonfrontowanym z pytaniem: Czy ja byłbym w stanie to zrobić?", powiedział Brandauer w wywiadzie dla tygodnika archidiecezji wiedeńskiej „Der Sonntag”.
Rodzina nauczyła go "zajmować się kochanym Bogiem"
Brandauer zaznaczył, że jeden z tekstów Bonhoeffera ze zdaniem: „Chcę nauczyć się wierzyć” natychmiast przykuł jego uwagę. Wyznał, że dorastając w katolickiej rodzinie w Salzkammergut, nauczył się „zajmować kochanym Bogiem”. „Kiedy stajesz się starszy, masz do czynienia z faktem, że byli ludzie, którzy nie tylko żyli swoją wiarą, ale także rozumieli ją właściwie" – powiedział aktor. Pytany, czy byłby tak konsekwentny w życiowych wyborach jak Bonhoeffer odparł, że „nie śmie powiedzieć”. „W każdym razie pastor był wspaniałym przykładem, że trzeba stać na straży swojej wiary" – zaznaczył i wyraził radość, że dzięki myśli Bonhoeffera mógł pogłębić swoją wiarę.
KAI / mł
Skomentuj artykuł