Ksiądz odebrał dramatyczny poród bliźniaków na ulicy. "To było jak z filmu"

Ksiądz odebrał dramatyczny poród bliźniaków na ulicy. "To było jak z filmu"
Zdjęcie ilustracyjne. Fot. Depositphotos.com
opoka.org.pl / CNA / mł

Wikariusz szedł właśnie po pączki, którymi za chwilę chciał poczęstować na spotkaniu parę przygotowującą się do ślubu, gdy usłyszał kobiecy krzyk. "Rodzę!" W pierwszym momencie pomyślał, że wołanie o pomoc to jakiś żart, ale po chwili zauważył krew na stopach kobiety. Wtedy nie czekał już ani chwili.

"Pomocy! Rodzę!" - krzyczała bezdomna kobieta. Ks. Jesús Mariscal, który jest wikariuszem w katedrze św. Pawła w Yakima, w stanie Waszyngton, bez ociągania się ruszył na pomoc. Zadzwonił na pogotowie i pomógł kobiecie się położyć. Instruowany przez operatora pogotowia, wykonywał jego polecenia. Po kilku sekundach na świecie pojawił się chłopiec. Ksiądz podał płaczącego noworodka kobiecie. Okazało się jednak, że to wcale nie koniec.

Urodziła bliźniaki na ulicy przed katedrą

"Jeszcze jedno" - zawołała rodząca kobieta, jak się bowiem zaraz okazało, była w ciąży bliżniaczej. Zaskoczony kapłan przyjął drugie rodzące się dziecko, jednak sytuacja okazała się bardziej skomplikowana, dziecko urodziło się bowiem w worku owodniowym, czyli ochronnym pęcherzu z błony, który otacza dziecko w brzuchu mamy. 

DEON.PL POLECA

Operator pogotowia, asystujący zdalnie przy porodzie przez telefon, polecił księdzu uwolnić noworodka z worka owodniowego. Nie było to łatwe, bo idący do sklepu ksiądz nie miał ze sobą żadnych odpowiednich narzędzi. Ostatecznie udało mu się rozerwać błonę palcami i wydobyć noworodka. Z przerażeniem odkrył, że dziecko nie oddycha, bo wokół szyi ma owiniętą pępowinę. 

Ksiądz odebrał poród. "Doświadczenie jak z filmu" 

"To było surrealistyczne doświadczenie. Jak z filmu” – mówił później dziennikarzom ks. Mariscal.

Kolejne wskazówki od ratownika pomogły jednak opanować sytuację: przewrócone na bok i delikatnie klepnięte w plecki maleństwo wzięło swój pierwszy oddech i zaczęło płakać. Ksiądz umieścił je troskliwie w rękach mamy, tuż obok starszego brata. Później pobiegł na plebanię po ręczniki, by ochronić nowo narodzone dzieci przed porannym chłodem. 

Wkrótce przyjechali ratownicy, którzy zabrali mamę i jej dzieci do szpitala. Jak się okazało, poród nastąpił przedwcześnie, w 30 tygodniu ciąży. Gdy ksiądz wybrał się w odwiedziny do poznanej w tak zaskakujący sposób rodzinki, okazało się, że dzieci mają się dobrze, jednak ich mama opuściła szpital, nie zostawiając żadnej informacji.   

"Ta historia jest piękna i rozdzierająca serce"

„To z jednej strony piękna historia, ale z drugiej rozdzierająca serce” – powiedział ksiądz. Sam na początku roku przeżył śmierć swojej ukochanej mamy. 

Historia okazała się tak zaskakująca, że znajomym i parafianom trudno było w nią uwierzyć. Gdy ksiądz wysłał parze, z którą miał się spotkać, wiadomość, że się spóźni, bo odbiera poród, w odpowiedzi przeczytał: "LOL! Nie musi ksiądz ściemniać". Podobnie podeszli do tematu parafianie, z którymi ksiądz podzielił się tą niezwykłą historią podczas niedzielnego kazania: uznali, że to tylko dobra historia, która nie wydarzyła się naprawdę.

"Co Bóg chce mi przez to powiedzieć?"

Jak mówi ksiądz, ta bardzo niecodzienna sytuacja skłoniła go do zastanawiania się, co Bóg chciał mu przez nią powiedzieć. "Stałem w sutannie, z zakrwawionymi rękami, trzymając w nich tak samo ubrudzone krwią dziecko, tuż przed sanktuarium Matki Bożej" - mówił. Wyświęcony w 2018 roku kapłan doszedł do wniosku, że ta historia, która mu się przydarzyła, mówi o tym, jak bardzo Bóg kocha tę matkę i jej dzieci. "Są bohaterami opowieści o Bożej miłości. To właśnie ludzie z peryferiów naszej społeczności są tymi, przez których Bóg nas wzywa do zatroszczenia się o wszystkich, których mamy w sąsiedztwie". 

Źródło: opoka.org.pl / CNA / mł

 

 

  

 

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Tematy w artykule

Skomentuj artykuł

Ksiądz odebrał dramatyczny poród bliźniaków na ulicy. "To było jak z filmu"
Wystąpił problem podczas pobierania komentarzy.
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.