Dynia to nie szatan

Dynia to nie szatan
(fot. shutterstock.com)

"Dynia to nie szatan. Dynia to roślina. Problem jest w sercu". Te trzy zdania wywołały na moim profilu burzę, jakiej dawno tam nie było.

Nie, nie chcę pisać kolejnego tekstu pod tytułem Czy katolik może bawić się w Halloween. Znajdziemy w sieci wiele artykułów, które od różnej strony podejmują ten problem. Uważam, że coroczne produkowanie nowych tekstów jest jak obżarstwo - źle się kończy. Ale bardzo dobrze, że jest ich wiele, że są skrajnie różne, bo pokazują możliwe zachowania w obliczu sytuacji niedogmatycznej.

Kiedy byłem o wiele młodszy i zaczynałem swoją świadomą drogę z Bogiem, bardzo skupiałem się na tym, by chrześcijaństwo przeżywać jako coś, co można by nazwać rytuałem. Określone formy modlitwy, jasne odpowiedzi, najlepiej uzyskane od mądrzejszych ode mnie. To chrześcijaństwo było oparte w dużej mierze na lęku wobec Boga i w konsekwencji na niepewności wobec samego siebie.

Na tej drodze poznawałem duchowość ignacjańską. Ignacy daje jasne narzędzia, ale nie udziela odpowiedzi. Uczy człowieka wchodzącego do jego szkoły podejmowania decyzji, czyli brania odpowiedzialności za swoje wybory i pokazuje, w jaki sposób "szukać Boga we wszystkim". W praktyce znaczy to tyle, że chcę w świecie spotykać Boga, którego mogę dostrzec w realnym dobru, którego doświadczanym od innych i czynionym przeze mnie samego. Ignacy to człowiek mocno żyjący Wcieleniem, które nie było tylko jednorazowym wydarzeniem, ale stało się sposobem bycia Boga w tym świecie. Bóg swoją obecnością w Ciele Jezusa uświęcił świat. Świat nie jest naszym wrogiem, ale rzeczywistością, w której spotykamy Boga. W ten sposób Zły - nieprzyjaciel człowieka - nie jest władcą świata, nie jest "małym bogiem", ale kimś, kto z pozycji przegranego chce wprowadzić zamieszanie. Jednak to nie on dyktuje warunki człowiekowi.

Duchowość Ignacego uczy mnie, że jest jeden Cel - Bóg i służba Jemu, a wszystko, co stworzone i obecne na tej ziemi, ma mi pomagać dotrzeć do tego Celu. Mam używać wszystkiego, co mi służy, a odrzucać jedynie to, co stanowi dla mnie przeszkodę w drodze do Celu. Ta prosta zasada pozwala mi na sporo wolności i radości w czerpaniu ze świata. To, co zostawił Ignacy, jest sposobem bardzo rozumnym. Rozum jest narzędziem do "uporządkowania uczuć", które bardzo często stają się naszym doradcą w podejmowaniu decyzji (tych przełomowych, ale i codziennych), co nie kończy się dobrze. Rozum w duchowości Ignacego nie zastępuje Boga, ale jest Bożym narzędziem, dzięki któremu nie boimy się wchodzić w rzeczywistość świata, ale właśnie dzięki dobrym decyzjom zmieniamy świat (najpierw siebie, a w konsekwencji otoczenie).

W religijności, która często opiera się na uczuciach (a szczególnie na lęku), łatwo dochodzi do sytuacji, w których wroga widzi się we wszystkim, co nas otacza, a do świata podchodzi się z podejrzliwością. Tak, mamy unikać tego, co ma choćby pozory zła, ale najpierw musimy to rozeznać w kontekście naszego życia. Nie wszystko służy każdemu do osiągnięcia Celu - coś, co nie służy jednemu, nie musi nie służyć innemu człowiekowi.

Napisałem na początku, że problem jest w sercu. Otóż to - problem zła rodzi się w sercu (zgodnie z Ewangelią). Nie możemy zrzucać odpowiedzialności na czynniki zewnętrzne, choć mają one na nas wpływ, ale przede wszystkim musimy uczyć się rozeznawać, co jest dla nas w tym momencie życia dobre. Kierując się tylko uczuciami w wierze - podobnie jak w życiu - dojdziemy na manowce. Identyfikując (nazywając) swoje uczucia i poruszenia duchowe za pomocą rozumu, będziemy podejmowali dobre i owocne decyzje, a to z kolei będzie w nas rodziło pewność płynącą z wiary, a nie podejrzliwość, która może prowadzić do paraliżującego lęku, szukającego złego, a nie Boga.

Grzegorz Kramer SJ - jezuita, blogerpomysłodawca mszy w intencji mężczyzn w kościele św. Barbary w Krakowie.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Dynia to nie szatan
Wystąpił problem podczas pobierania komentarzy.
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.