"Nie było od kilkunastu lat takiego dużego pożaru. Były pożary o podobnej skali, ale nie aż takiej i nie tak trudne do ugaszenia" - mówił Grygoruk, dodając, że powodem jest to, że jest bardzo sucho i nie pada od dłuższego czasu. "Myślę, że pali się do 6 tys. hektarów parku" - ocenił.
Dyrektor mówił też o tym, że dobrze się stało, że w tych okolicznościach "wiosna się spóźniła" i jeszcze przedwczoraj były przymrozki, bo ptaki, które przyleciały, nie zdążyły jeszcze założyć gniazd. "Pojedyncze gniazda są, ale nie tyle, ile corocznie powinno być na Biebrzy. Także rozmiar tej tragedii przyrodniczej jest mniejszy, niż można się spodziewać" - zauważył.
Pytany, kiedy uda się ugasić pożar, powiedział, że liczył, iż uda się to dzisiaj, ale w północnej części parku ogień się rozwija. "Ogień rozprzestrzenia się wzdłuż Kanału Augustowskiego i Kanału Woźnawiejskiego; gdzie teren nie jest zalesiony. Są to naturalne szuwary turzycowe, trzcinowe, dlatego tak trudno to ugasić" - wyjaśnił. Dodatkowo wiatr roznieca płomienie już ugaszone przez strażaków.
Dopytywany o przyczyny, stwierdził, że mogło dojść do podpalenia. "Uważamy, że w tym miejscu to było podpalenie. Pożarów w okolicy gminy Sztabin w kierunku doliny Biebrzy było już kilkanaście" - mówił. "Wymknął nam się spod kontroli, powstał na terenach, gdzie nie ma dróg dojazdowych, gdzie trudno się przeprawić przez rzekę Biebrzę" - dodał.
Pożar ma miejsce w tzw. basenie środkowym Biebrzańskiego Parku Narodowego i trwa - z przerwami - czwartą dobę.
Skomentuj artykuł