Minister i zawodzący system
Aż podskoczyłem na krześle, gdy usłyszałem diagnozę urzędującego od kilku miesięcy ministra spraw wewnętrznych Bartłomieja Sienkiewicza w związku z rasistowskim podpaleniem drzwi mieszkania w Białymstoku. "Moim zdaniem cały ten system zawiódł. To znaczy i rodzice, i szkoła, i Kościół zawiodły" - zawyrokował minister. "A państwo?" - rzuciłem emocjonalnie w stronę telewizora, na którym nie było już twarzy szefa MSW.
Gdy w zeszłym tygodniu pojawiła się informacja o podpaleniu w Białymstoku drzwi mieszkania, w którym przebywał obywatel Indii, poczułem skurcz w żołądku. Śledzę codzienne wiadomości na tyle uważnie, aby natychmiast uświadomić sobie, że podobnych przypadków było tam w stosunkowo krótkim czasie kilka. Sprawdziłem. Faktycznie. Wcześniej dwukrotnie podpalano drzwi mieszkań, w których byli Czeczeńcy.
Chociaż mieszkam kilkaset kilometrów od Białegostoku, nie wzruszam ramionami nad tego typu informacjami. Nie myślę sobie, że mnie to nie dotyczy, że to nie mój problem. Takie sprawy dotykają mnie do żywego. Mówiąc "takie sprawy", mam na myśli wszelkie przejawy wykluczania.
Kierujący resortem od lutego br. minister dwa dni po zdarzeniu pojawił się w Białymstoku i stwierdził autorytatywnie m. in.: "Te moralnie zdegenerowane osoby miały i pewnie mają nadal rodziców, miały bądź mają nauczycieli i miały bądź mają katechetów i księży. Moim zdaniem cały ten system zawiódł. To znaczy i rodzice, i szkoła, i Kościół zawiodły. Jeśli w lokalnej społeczności znajdują się takie osoby i cieszą się anonimowością, mało tego, mamy sygnały, że wręcz poparciem, to znaczy, że mamy do czynienia z czymś bardzo złym, co dotyczy całej społeczności, a nie tylko pojedynczych degeneratów. Bo degeneraci nie biorą się sami z siebie". Tymi słowami zasłużył sobie na pochwałę m. in. felietonistki Krytyki Politycznej. "Sienkiewicz nie wahał się oskarżyć całej społeczności lokalnej, zawstydzić szkołę i Kościół, i to nie tylko tamtejsze" - napisała z satysfakcją.
Minister mówił też sporo o państwie. "Uruchomimy wszystkie możliwe państwowe zasoby, siły i środki, żeby tego rodzaju incydenty w przyszłości się nie powtarzały. I państwo w tej sprawie będzie działać w sposób bezwzględny" - zapowiedział. "Państwo polskie jest w tej sprawie gotowe na bardzo dużo. A jak dużo, to sprawcy niedługo się o tym przekonają" - mówił stanowczo. Czyli w jakiś sposób odpowiedział na moje pytanie, którego nie mógł słyszeć nie tylko dlatego, że znikł z ekranu telewizora, zanim skończyłem je wypowiadać. Po prostu go nie słyszał. Czy zadał mu je ktoś inny? Nie wiem. Z wypowiedzi szefa MSW wnioskuję, że państwo też nie spełniło wszystkich swoich zadań w tej kwestii.
A jednak nie mogę się pozbyć wrażenia, że oto jego wysokiej rangi reprezentant usiłuje niezbyt równo podzielić odpowiedzialność za bandycki czyn wynikający z kierowania się ideologią wykluczenia. Ideologią, która ma mnóstwo wyznawców w najróżniejszych środowiskach. Ideologią, która uderzyła również w nowego rządowego kolegę ministra spraw wewnętrznych, zanim jeszcze zdążył odebrać nominację. To w imię ideologii wykluczenia ktoś tytułowany profesorem ogłosił, że wyznawana wiara powinna stanowić przeszkodę uniemożliwiającą obejmowanie wysokich stanowisk państwowych. Czy jakikolwiek przedstawiciel państwa na to publicznie zareagował? Nic o tym nie wiem, a jak wspomniałem, uważnie śledzę serwisy informacyjne.
Wiem, że w rodzinach, w szkołach i w Kościele nie brak ludzi kierujących się w najrozmaitszych kwestiach, zarówno błahych, jak i w bardzo istotnych, ideologią wykluczenia. Spotykam wypowiedzi mniej lub bardziej dyżurnych katolików w mediach. Czytam ze sprzeciwem komentarze w Internecie ludzi, którzy deklarują przynależność do tej samej wspólnoty wiary, w której sam jestem. Z przerażeniem dowiaduję się, że możliwe są sytuacje, w których rodzice próbują wykluczyć z grupy przystępujących do I Komunii św. dziecko, bo jest pod jakimś względem inne od ich pociech.
Mimo to nie odważyłbym się ocenić, że "cały ten system zawiódł", że "i rodzice, i szkoła, i Kościół zawiodły". Nie odważyłbym się tak twierdzić nawet w publicystycznej wypowiedzi, a co dopiero w oficjalnej deklaracji wygłoszonej z pozycji ważnego urzędnika państwowego. Tak samo, jak nie odważyłbym się stwierdzić, że rasistowskie akty w Białymstoku czy gdziekolwiek indziej dowodzą, iż cały system państwowy zawiódł.
Skomentuj artykuł