Minister Rostowski udaje, że nie ma kryzysu

Minister Rostowski udaje, że nie ma kryzysu
(fot. PAP/Jacek Turczyk)
Logo źródła: Money.pl Money.pl / pz

Minister Jacek Rostowski jeszcze przed kilkoma miesiącami straszył kryzysem, a teraz obiecuje radykalną poprawę sytuacji finansów publicznych. Tymczasem najważniejsze z naszego punktu widzenia nastroje w niemieckim przemyśle są najgorsze od ponad 30 miesięcy. Również średnia danych PMI dla całej strefy euro okazała się niższa od poprzednich odczytów, a to źle wróży koniunkturze.

Jacek Rostowski przedstawił wczoraj najnowsze prognozy dotyczące polskich finansów publicznych. Mówiąc delikatnie, bardzo ambitne. I właśnie dlatego należy podchodzić do nich z dużym dystansem, tym bardziej że sytuacja gospodarcza nie będzie sprzyjać ich realizacji.

Minister finansów założył, że jeszcze w tym roku relacja długu publicznego do PKB spadnie do poziomu 50,5 procenta. A to nie koniec: w przyszłym roku zejdzie do 49,2 procenta, a w 2014 roku do 47,2 procenta. To wynik, który nie tylko oddala od nas ryzyko przekroczenia 55-procentowego progu ostrożnościowego, ale również jest nawet lepszy od prognozy zawartej w opublikowanym przed rokiem Wieloletnim Planie Finansowym. Tam relacja długu do PKB na przyszły rok przekracza 50 procent, a już wówczas plan został uznany przez ekonomistów za mało realny.

Prognoza, która przywodzi na myśl wspomnienie o zielonej wyspie, jest dodatkowo o tyle zaskakująca, że jeszcze przed kilkoma miesiącami minister Jacek Rostowski straszył katastrofą gospodarczą w Europie. Jak powiedział w Parlamencie Europejskim, groziłoby to nawet wojną w Europie. Sprzeczność ogromna, bo w okresie spowolnienia gospodarczego czy - jak woli minister - katastrofy, na tak znaczącą poprawę w finansach publicznych raczej nie ma szans. A przecież sytuacja gospodarcza w Europie wcale się nie poprawia.

I wcale nie potrzeba dużego wysiłku, by tego dowieść. W tym samym czasie, gdy minister finansów prezentował wczoraj optymistyczne prognozy, indeksy na europejskich giełdach spadały na wieść o wynikach tzw. wskaźnika PMI dla krajów strefy euro.

To nic innego jak ocena nastrojów gospodarczych wśród przedsiębiorców działających w sektorach przemysłowym i usługowym. Najważniejsze z naszego punktu widzenia dane z Niemiec okazały się fatalne. Nastroje w niemieckim przemyśle są najgorsze od ponad 30 miesięcy. Również średnia danych PMI dla całej strefy euro okazała się niższa od poprzednich odczytów, a także od prognoz.

Nie ma się co oszukiwać. Widoczne gołym okiem kłopoty strefy euro będą miały ogromny wpływ na nasz wzrost gospodarczy i tym samym finanse publiczne. A minister Jacek Rostowski mimo wszystko zaklina rzeczywistość.

Pogarszającą się sytuację gospodarczą w Polsce widać już od kilku miesięcy. Przedsiębiorstwa praktycznie wstrzymały zatrudnianie nowych pracowników - według ostatnich danych GUS zatrudnienie w ciągu roku wzrosło zaledwie o 0,5 procenta. W tym samym czasie odnotowaliśmy również marny wzrost płac o 3,8 procenta, co w praktyce oznacza, że płace realne stoją w miejscu.

Wyraźnie widać, że przedsiębiorcy w okresie rynkowej niepewności wstrzymują się z nowymi projektami, inwestycjami i tworzeniem nowych miejsc pracy. W tej sytuacji nie można wykluczyć czarnego scenariusza wzrostu gospodarczego dla Polski i tego, że w tym roku nie uda się nam się osiągnąć i tak skromnego przecież wzrostu PKB o 2,5 procenta.

Co ma wzrost gospodarczy do finansów publicznych? Tyle, że jego spowolnienie będzie miało bardzo negatywny wpływ na to, ile pieniędzy uda się ministrowi finansów ściągnąć z podatków. W tym kontekście bardzo zaskakująco wyglądają plany wpływów z tego tytułu do budżetu na kolejne lata. A wręcz niewiarygodnie - niedawna obietnica Jacka Rostowskiego dotycząca obniżki stawek VAT.

Jak już kilkakrotnie pisał Money.pl, rząd zakłada, że np. wpływy z VAT w latach 2010-2014 wzrosną o prawie 30 procent. W tym samym czasie wpływy z podatku CIT mają wzrosnąć o ponad 90 procent! I znów trzeba przyznać, że plan bardzo ambitny, zapewne nierealny, bo takich wzrostów nie notowaliśmy nawet wówczas, gdy wzrost gospodarczy w Polsce sięgał 6 procent. Można się więc spodziewać, że wbrew zapowiedziom rząd zdecyduje się na podwyżki stawek podatkowych.

Rząd jednak nie ogranicza się do podwyższania prognoz wpływów podatkowych. Coraz mocniej szuka też pieniędzy na walkę z deficytem w naszych kieszeniach. Ostatnia odsłona takich działań to chociażby projekt podwyżki VAT do 8 procent na lody i gotowe posiłki. A wystarczy przypomnieć wcześniejszą podwyżkę tego podatku, zmiany w składce rentowej, zabranie pieniędzy z OFE, likwidację lokat antybelkowych czy wreszcie wprowadzenie podatku do kopalin.

Do tego dochodzą działania, które przez złośliwych nazywane są kreatywną księgowością ministra Rostowskiego. Wystarczy tu przypomnieć manewry wokół Krajowego Funduszu Drogowego czy Funduszu Rezerwy Demograficznej. Trudno nie odnieść wrażenia, że miały one na celu zakamuflowanie rosnącego długu publicznego.

I podczas gdy rząd doskonale radzi sobie z szukaniem pieniędzy w naszych kieszeniach, to już trudniej idzie mu ograniczanie wydatków. Oczywiście minister finansów wzywał do ich ograniczania i podkreśla istnienie tzw. reguły wydatkowej, która ogranicza wzrost wydatków elastycznych i wszystkich wynikających z nowych ustaw do poziomu 1 procenta powyżej inflacji. Wskazuje też na zamrożenie funduszu płac w większości urzędów.

Trudno jednak uwierzyć, by to wystarczyło do tak radykalnego, jak zapowiedziane, zmniejszenia deficytu finansów publicznych. Trzeba też pamiętać o tym, że ograniczanie wydatków budżetowych może mieć jednocześnie wpływ na zmniejszenie wpływów z podatków.

Warto zauważyć, że nawet Komisja Europejska już kilkakrotnie wyrażała swoje wątpliwości co do planów poprawy sytuacji finansów publicznych w wykonaniu Jacka Rostowskiego, zawartym w tzw. planie konwergencji.

Wczorajszą deklaracją minister Jacek Rostowski po raz kolejny dowiódł tego, że gdy gospodarce grozi kryzys, wówczas należy zdać się na zaklinanie rzeczywistości. Trzeba przyznać, że podczas ostatniej fali kryzysu taka strategia się udała. Teraz może być jednak zupełnie inaczej, bo obietnice i zapowiedzi nie znajdują uzasadnienia i nie zakładają czarnego scenariusza dla polskiej gospodarki. A na taki trzeba być przygotowanym.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Minister Rostowski udaje, że nie ma kryzysu
Wystąpił problem podczas pobierania komentarzy.
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.