Mobbing nasz powszedni [+video]
W mediach wrze po publikacji "Wprost" dotyczącej Kamila Durczoka. Nie podejmuję się oceny tych rewelacji, ale w wypowiedzi dziennikarza w TOK FM uderzyła mnie jedna rzecz: jego zdaniem krzyczenie na pracowników i pracownice to przyjęty sposób komunikacji. Tu szersza refleksja: mam wrażenie, że w Polsce często nie dostrzega się w mobbingu, bo jest on traktowany właśnie jako "normalna rzecz" i jako element relacji przełożonych z podwładnymi.
Rozmowa Kamila Durczoka z Dominiką Wielowieyską w radiu TOK FM
Jak definiujemy mobbing? W polskim prawie od ponad dekady jest on definiowany jako "działania lub zachowania dotyczące pracownika lub skierowane przeciwko pracownikowi, polegające na uporczywym i długotrwałym nękaniu lub zastraszaniu pracownika, wywołujące u niego zaniżoną ocenę przydatności zawodowej, powodujące lub mające na celu poniżenie lub ośmieszenie pracownika, izolowanie go lub wyeliminowanie z zespołu współpracowników".
W rozmowie z Dominiką Wielowieyską Kamil Durczok stwierdza: "Z całą stanowczością, jasno i wyraźnie chcę powiedzieć: nigdy nie molestowałem żadnej z podległych mi pracownic. Nigdy nie molestowałem żadnej kobiety. Czym innym jest styl zarządzania. Ja jestem cholerykiem, czasem wybuchałem w pracy. Redakcja telewizyjna to miejsce, gdzie ludzie spędzają kilkanaście godzin na dobę. Albo tworzą zgrany zespół i wtedy można sobie pozwolić na znacznie więcej, także na podniesienie głosu, albo pracuje się według przepisów od jednego miejsca do drugiego i takich bardziej bezpośrednich relacji się nie nawiązuje. (...) Czym innym jest wymagający szef, czym innym szef molestujący. Nigdy nie byłem molestującym szefem".
Zdaniem dziennikarza krzyczenie na pracowników to oznaka bycia wymagającym. No, może także cholerykiem. Moim zdaniem to jednak oznaka zupełnie czego innego, co nie dotyczy tylko Kamila Durczoka i znajduje swoje przejawy w bardzo różnych miejscach pracy. Mówię o nie tak rzadkim poczuciu bezkarności ze strony przełożonych wobec podwładnych. I o fakcie, że szeregowa pracownica i szeregowi pracownik (a nawet ci postawieni nieco wyżej w hierarchii zawodowej) traktowani są jak pionki. Albo nawet jak śmieci, co niestety w realiach wysokiego bezrobocia niespecjalnie dziwi. Dostępne badania wskazują, że także nieznajomość prawa i strach osób pokrzywdzonych, że domaganie się sprawiedliwości przed sądem obróci się przeciw nim, znacznie ułatwiają mobbing.
Kilkanaście dni temu złe traktowanie pracowników w sieci Empik obszernie opisał na swoim blogu Łukasz Kotkowski. W tekście "Cała prawda o Empiku" pisał o tym, jak nieco wyżsi przełożeni, pod presją tych postawionych wyżej, pogróżkami i przekleństwami wymuszają na pracownikach lepszą sprzedaż. Kotkowski pisał: "Od delikatnego »jeżeli target nie zostanie wyrobiony, czekają Pana poważne konsekwencje«, poprzez krótkie »Umbrella do 13. Inaczej wypowiedzenie«, aż po »Co jest kurwa z tą Umbrellą? Albo się ruszycie albo za tydzień macie audyt!«. I tak co godzinę. W międzyczasie jeszcze motywujące telefony od dyrektor regionalnej, w których uświadamiała nas, jak bardzo nierozsądne byłoby niesprzedanie Umbrelli". Trudno to określić inaczej niż zarządzanie przez zastraszanie. Rzeczona "umbrella" to sprzedaż sugerowana/parasolowa - jeśli klient płaci przy kasie, jest namawiany wówczas do zakupy jeszcze jednego, wskazanego produktu. W Empiku dochodziło do tego, że pracownicy z własnych pieniędzy kupowali te produkty, byle tylko "wyrobić normę".
Wymowne są wnioski, jakie płyną z analizy polskiej "warstwy menadżerskiej". Badania londyńskiej Henley Bussines School wskazują, że polscy menadżerowie z jednej strony osiągają najlepsze wyniki w Europie Środkowo-Wschodniej, a z drugiej ich styl zarządzania ludźmi jest bardzo autorytarny. Chętnie też podkreślają różnice w stopniu kariery zawodowej między sobą a swoimi podwładnymi. To także może sprzyjać mobbingowi, to poczucie, że jest się lepszym, że można "tych niżej" traktować z góry, albo źle lub bardzo źle. Podobne wnioski potwierdza w wywiadzie dla "Nowego Obywatela" dr Piotr Chomczyński z Katedry Socjologii Organizacji i Zarządzania Uniwersytetu Łódzkiego: "Mam wrażenie, że osoby, którym przychodzi kierowanie innymi, bywają do tego nieprzygotowane. (…) Na szkoleniach z zarządzania przeważnie dominuje perspektywa techniczna, która może dawać wrażenie, że wszyscy pracownicy są mniej więcej podobni, że wystarczy zaaplikować podobne procedury i ludzie będą się podobnie zachowywać". Jeśli podwładnych traktuje się jako "szarą masę", anonimowy "zasób ludzki", z którym można sobie poczynać wedle własnej woli, to także drzwi do mobbingu stają otworem.
Polacy często nie mają świadomości, że podlegają mobbingowi - także pracownicy uważają, że "to jest normalne". Chyba że dochodzi do sytuacji naprawdę radykalnej. Chomczyński opisuje i taką: "Pamiętajmy, że pracodawca kupuje naszą pracę, a nie nas samych. Znam przykład szwalni, gdzie pracodawca zatrudniał »na czarno« i żeby wziąć urlop, trzeba było przed nim uklęknąć i prosić go o wolny dzień przy wszystkich pozostałych pracownicach, a czasami nawet klientach! To są sytuacje ekstremalne, które zdarzają się bardzo rzadko, natomiast kiedy już do nich dochodzi, to nie da się ich pomylić z konfliktem, złym dniem, jednorazowym aktem agresji itd. Tym bardziej że często mobbing nie przybiera form ekstremalnych". Często strategią jest szukanie przez szefa "kozła ofiarnego", który na oczach milczącej większości stanowi cel drobnych szykan, niewybrednych złośliwości, pomiatania. Słabsze psychiczne osoby godzą się na to, sądząc, że lepsze to niż utrata pracy.
Mobbing to także "zabijanie na raty". Rzecz nie tylko w tym, że osoba gnębiona w miejscu pracy nie wytrzymuje nerwowo. W grę wchodzą także poważne konsekwencji zdrowotne, psychosomatyczne. Ciągły stres może powodować chroniczne migreny, prowadzić do stałego osłabiona układu immunologicznego, co wprost zwiększa szansę na rozliczne choroby.
Polacy spędzają dziś bardzo wiele swego życia w pracy. Sądzę, że Kościół powinien skrupulatnie przyglądać się nowym, rozpowszechniającym się zjawiskom dotyczącym (złych) relacjom. Zaś katolicy, jeśli serio traktują praktyczne skutki wynikające z głoszonej wiary, powinni mieć odwagę w swoim miejscu pracy bronić osób, wobec których stosowany jest mobbing.
Skomentuj artykuł