Nie tylko o "Bogach"
"Bogowie" to film, który wstrzymuje i przyspiesza bicie serca. Reżyser, Łukasz Palkowski, zaserwował widzom jedną z najlepszych opowieści w historii współczesnego, rodzimego kina. Z pewnością znacznie mu w tym pomogła biografia głównego bohatera "Bogów", Zbigniewa Religi, który jako pierwszy w Polsce (Ludowej) dokonał udanego przeszczepu serca.
Nie byłem pewien, wybierając się na "Bogów", czy jedynie kreacja aktorska Tomasza Kota nie uratuje filmu. Obawiałem się ckliwości, brązownictwa, poszarpanej i dziurawej fabuły, nieudanych ról, pretensjonalności i kiepskich żartów. Nic takiego się nie stało. Film Palkowskiego wbija w fotel od pierwszych scen i nie pozwala spuścić oczu z ekranu aż do końcowych napisów. Obraz budzi emocje i daje do myślenia.
Reżyserowi oraz Krzysztofowi Rakowi (autorowi scenariusza) udało się opowiedzieć historię prof. Religi wiernie oddając klimat lat 80. XX w. w Polsce Ludowej. Wrażenie robią choćby śląskie pejzaże ze scenami wędkowania na tle dymiących kominów wielkiego przemysłu. Ale istotniejsze jest co innego. Otóż bez popadania w patos i martyrologię narodową, bez górnolotnych tonów twórcy "Bogów" pokazali realia, w jakich musieli działać zdeterminowani kardiochirurdzy porywający się na niemożliwe. Sceny humorystyczne, wątki pokazujące od podszewki tamte realia zostały umiejętnie wkomponowane w bardzo ludzką, nierzadko bolesną opowieść o człowieku, który wziął na swoje barki nieznaną dotąd formę odpowiedzialności za ludzkie życie i śmierć, za przeszczep serca - symbolu człowieczeństwa, ludzkiej miłości i równocześnie mięśnia, "zwykłej pompki".
Na marginesie: za jedyny kontrowersyjny i budzący mój niesmak fragment filmu uważam ten, w którym oczekujący na transplantację pacjent mówi do Religi: "byle to nie było serca Żyda, pedała czy kobity" (tak oryginalnie). Nie wiem, czy ta scena ma uzasadnienie choćby we wspomnieniach nieżyjącego już profesora, czy dodano ją, żeby bardziej "oświecony widz" mógł westchnąć w duchu: jaki ciemny naród.
Ale, całościowo, "Bogowie" to obraz na piątkę z plusem. Szkoda, że trwających już od miesiąca pokazów filmu na wielkich i mniejszych ekranach nie połączono z kampanią społeczną choćby na rzecz troski o serce (Polacy wciąż bardzo często umierają na zawał!). Albo z kampanią dotyczącą propagowania pozytywnego wizerunku pobierania i oddawania organów. Bo, niestety, tutaj wciąż jest wiele uprzedzeń i zabobonów, czasem posiłkujących się także retoryką religijną. Tak jakby, np. ofiarowanie organów zmarłego człowieka dla uratowania czyjegoś życia było etycznie naganne/podejrzane albo niezgodne z chrześcijaństwem.
"Bogów" ogląda się z radością także z innego, istotnego względu. Widzimy na filmie postaci lekarzy naprawdę ludzkich, pełnych ciepła wobec pacjentów. Traktujących cierpiących nie jako "jednostki chorobowe", mało istotne trybiki w systemie, ale właśnie - ludzi, którym służyć ma lekarski kunszt i osiągnięcia współczesnej medycyny. A tymczasem znaczny deficyt zaufania społecznego względem lekarzy jest dziś niestety poważną bolączką.
Powyższy, negatywny trend potwierdzają stosowne raporty. Całkiem niedawno fachowe czasopismo "New England Journal of Medicine" opublikowało wyniki badań poziomu zaufania społecznego do lekarzy w różnych państwach. Jak podawał branżowy portal RynekZdrowia.pl badanie przeprowadzono w latach 2011-2013 w ramach International Social Survey Programme realizowanego w dwudziestu dziewięciu krajach przez lokalne instytuty naukowe. Analizom poddano zaufanie do lekarzy jako grupy zawodowej oraz indywidualne zadowolenie z leczenia podczas ostatniej wizyty u lekarza. Nasz kraj znalazł się na szarym końcu, tuż za Chorwacją, Stanami Zjednoczonymi (sic!), Chile, Bułgarią, Rosją.
Prof. Marzena Samardakiewicz, psychoonkolog z Uniwersytetu Medycznego w Lublinie, komentując dla mediów ten smutny fakt, stwierdziła: "Dzisiejsze wyobrażenie pacjentów o lekarzach daje obraz ludzi, którzy coraz rzadziej pracują z misją, których trzeba o wszystko prosić, którzy nie słuchają, nie doradzają, na nic nie mają czasu. Można odnosić wrażenie, że odrabiają »pańszczyznę« i idą do domu. Dodatkowo obraz środowiska lekarskiego psują ci, którzy nie potrafią przyznać się do błędów".
Ale warto też posłuchać argumentów doktora Macieja Hamankiewicza, prezesa Naczelnej Rady Lekarskiej: "To nas [lekarzy - K.W.] spotyka agresja ze strony rodzin, których bliski umiera w karetce, bo ta wiezie go nie do najbliższego, ale odległego szpitala, w którym znajduje się właściwy oddział. Wiele z negatywnych opinii wynika z braków systemowych: niedofinansowania ochrony zdrowia, braku kształcenia większej liczby specjalistów, braku dobrej organizacji, np. nocnej i świątecznej pomocy".
Myślę, że "Bogowie" mogą nam lepiej pomóc zrozumieć wartość pracy lekarzy i problemy - psychologiczne, etyczne, a nawet rodzinne i społeczne - jakie mogą wiązać się z wykonywaniem tego zawodu. Dla mnie ten film jest piękną, mocno opowiedzianą historią o tym, że serce, ludzkie serce to jednak nie tylko "zwykła pompka" choć dobrze, że są "mechanicy", którzy potrafią ją "zreperować". To symbol tego, co w człowieku najszlachetniejsze, i co najbardziej boli, jeśli nie chcemy być konformistami i dążymy konsekwentnie do dobrych i trudnych celów.
Westchnijmy za duszę profesora Religi.
Oficjalny zwiastun filmu "Bogowie"
Skomentuj artykuł