O co walczą politycy?
Zginął 18 września 1961 roku w katastrofie samolotu w okolicznościach niewyjaśnionych do dzisiaj. Nazywał się Dag Hammarskjold. Był szwedzkim dyplomatą, ekonomistą i prawnikiem, dla którego polityka była misją. O co walczą dzisiaj politycy, 50 lat po jego śmierci?
Pośród kłótni i szukania winnych, polscy politycy różnych opcji przypisują sobie zasługi przekonując wyborców, że wiele zrobili, lub że wiele zrobią. To, że zrobią, to także zasługa. Bo jakże inaczej? Wizja jest przed wyborami najważniejsza, a program, którego i tak większość wyborców nie czyta, gwarantuje, że źli dostaną po mordzie. "Łatwo obarczać odpowiedzialnością innych - mówił Hammarskjold na Uniwersytecie w Cambridge w 1958 roku - trudniej jest szukać przyczyn w granicach własnej odpowiedzialności". A w swoim pamiętniku napisał, że "przebaczenie jest odpowiedzią na dziecięce marzenia o cudzie, dzięki któremu to, co połamane staje się całością, a poplamione znowu jest czyste".
Odnoszę wrażenie, że niejednemu polskiemu politykowi chodzi o to, by połamać z trudem zbudowane mosty, by podzielić ludzi, by popsuć wysiłki innych i zburzyć budowle tylko dlatego, że nie on je budował. Dziecięcych marzeń sprzed lat nie można zrealizować w bójce na wysypisku śmieci. Wyciąganie brudów, szukanie haków, dyskredytowanie poprzez tanie, prześmiewcze chwyty - w takim szambie lubią się pluskać panowie w garniturach i panie polityczki. Ci z pierwszej linii.
O co się toczy przedwyborcza walka? O eliminację przeciwnika, czy o przyszłość Polski? Jeśli przeciwnik walczy z prawdą czyli z nami, jeśli nie chce przyznać, że jest zły - należy go obrzydzić społeczeństwu wszelkimi możliwymi sposobami. Siebie natomiast należy sfotografować z dzieckiem na ręku lub sfilmować podczas wizyty w kwiaciarni, by nie było wątpliwości, kto kocha dzieci i lubi kwiaty.
Dag Hammarskjold, ten wybitny polityk, a zarazem pokorny chrześcijanin, laureat pokojowej Nagrody Nobla, który przez osiem ostatnich lat swojego życia pełnił funkcje sekretarza Generalnego ONZ, ubolewał nad taką polityką. Możemy wiele nauczyć się od niego. Miał wielki szacunek do słowa i uważał, że nadużywanie słów "podminowuje mosty i zatruwa źródła". Żywił głębokie przekonanie, że rezultat każdego wysiłku może być trwały i dobry jedynie, gdy kierują nim czyste i bezinteresowne zamiary. Ilu polityków i ekonomistów tak dzisiaj myśli i czyni?
W odnalezionych po jego śmierci tekstach możemy przeczytać zasady, jakimi kierował się w polityce. Wybrałem kilka z nich i kładę je na sercu wszystkim polskim politykom, by wir przedwyborczej walki nie odebrał im godności:
- Wiele ważniejsze są motywy własnego zachowania niż zrozumienie przyczyn zachowania innych
- Troska o opinię innej osoby jest ważniejsza niż troska o moją własną twarz
- Jeśli walcząc o szlachetną sprawę, próbujesz coś ugrać dla siebie, nie możesz mieć nadziei na zwycięstwo
Przed wielu laty zapytałem jednego z polityków:
- Jak daleko chcesz brnąć w to, z czym się nie identyfikujesz?
- Póki patrząc w lustro, nie będzie mi się chciało rzygać, będę szedł dalej. A tobie nic do tego.
Dzisiaj nikt jego imienia nie pamięta. I on nie pamięta, o co walczył. Podobnie będzie z tymi, którzy zamiast troszczyć się o budowanie - burzą; zamiast myśleć o innych - próbują ugrać coś dla siebie; zamiast dbać o opinię przeciwnika - obrzucają się nawzajem błotem.
Skomentuj artykuł