Piontkowski: jeśli dyrektorzy wprowadzili obowiązek mierzenia temperatury, to trzeba go przestrzegać
W ogólnopolskich wytycznych sanitarnych nie ma nakazu mierzenia uczniom temperatury, ale jeśli dyrektorzy taki obowiązek wprowadzili w swoich placówkach, to rodzice powinni go przestrzegać - powiedział w czwartek minister edukacji narodowej Dariusz Piontkowski.
We wtorek rozpoczął się rok szkolny 2020/2021, w którym szkoły wracają do stacjonarnego nauczania. We wtorek odbyły się w szkołach inauguracje, od środy prowadzone są lekcje. W szkołach obowiązują wytyczne sanitarne opracowane przez resorty edukacji i zdrowia oraz głównego inspektora sanitarnego.
Szef MEN pytany był w czwartek w TVP1 m.in. o rodziców, którzy powołując się na konstytucję nie zgadzają się na pomiar temperatury u ich dzieci, stosowanie środków dezynfekujących, czy izolowanie w przypadku podejrzenia zakażenia COVID-19.
"Rzeczywiście, pojawiły się sygnały, że jakaś niewielka grupka rodziców widzi pewien problem w przestrzeganiu reguł, które stworzyli dyrektorzy" - przyznał Piontkowski. "Przypomnę, że w ogólnopolskich wytycznych nie ma chociażby nakazu mierzenia temperatury i główny inspektor sanitarny nie mówi o takim obowiązku, kiedy sytuacja epidemiczna jest ustabilizowana, tak jak na większości terytorium naszego kraju. Tam więc takiego obowiązku nie ma. Natomiast, jeżeli dyrektorzy wprowadzili taki zapis (do regulaminu szkolnego - PAP), to rodzice powinni go przestrzegać" - powiedział minister.
Wyjaśnił, że jeśli chodzi o izolatkę, czy miejsce odosobnione co najmniej o dwa metry od pozostałych, innych osób będących w szkole, to nie musi to być jakieś pomieszczenie, lecz wystarczy np. fragment korytarza, na którym przez jakiś czas nikt nie będzie przebywał, a uczeń z podejrzeniem choroby, podwyższoną temperaturą czy gorszym samopoczuciem, będzie mógł spokojnie poczekać na swojego rodzica.
"Powiem szczerze, jestem zaskoczony postawą części rodziców, którzy z powodu jakiejś interpretacji prawa próbują utrudniać funkcjonowanie szkół, nie biorą pod uwagę odczuć i postawy zdecydowanej większości Polaków" - dodał Piontkowski.
Odniósł się także do kwestii oświadczeń o świadomości ryzyka i zrzeczeniu się ewentualnych roszczeń w przypadku zakażenia koronawirusem, które dostają rodzice do podpisania w części szkół i przedszkoli.
"Tego typu oświadczenia nie mają żadnego umocowania prawnego. Dyrektorzy szkół nie mają prawa żądać od rodziców tego typu deklaracji, a nawet, jeśli rodzice taką deklarację złożą, to nie ma ona mocy wiążącej" - wskazał szef MEN. Według niego, to nadgorliwość i zapobiegliwość części dyrektorów i samorządów, które "próbują dmuchać na zimne", próbują się zabezpieczyć przed jakimikolwiek roszczeniami. "To przed takimi roszczeniami po pierwsze nie zabezpiecza. Po drugie: jeśli dyrektor przestrzega prawa, wytycznych, które wydało ministerstwo, zorganizował to wszystko jak najlepiej, to nie ma się czego obawiać, żaden sąd nie powinien uznawać jakiejkolwiek winy dyrektora, samorządu, jeśli wszystko przebiega zgodnie z procedurami" - powiedział.
Zauważył też, że do zarażenia może dojść także w każdym innymi miejscu: na ulicy, w autobusie, w sklepie, obiekcie kulturalnym i sportowym.
Szef MEN pytany był również o kolejki przed niektórymi placówkami oświatowymi, zwłaszcza przed przedszkolami.
"Z tego, co wiem, to taka sytuacja pojawiła się tylko i wyłącznie 1 września, i tylko w pojedynczych placówkach. To były placówki, które można było policzyć na palcach jednej ręki, a w pozostałych żadnych kolejek nie było. To znaczy, że w coś w wewnętrznych procedurach było chyba nie tak i jak rozumiem dyrektorzy wyciągnęli wnioski z tego pierwszego dnia. I już takich kolejek w kolejnych dniach nie było. My przynajmniej takich sygnałów nie mamy" - odpowiedział Piontkowski.
W jego ocenie, mogło to mieć związek np. z oświadczeniami i zgodami, które w pierwszym dniu składano, co zajmowało trochę czasu.
Skomentuj artykuł