Polak pędzi na zakupy
Ze styczniowego badania CBOS-u wynika, że w Polakach rośnie lęk przed kryzysem. Od października 2011 roku prawie podwoiła się grupa ankietowanych przekonanych, że w perspektywie roku kondycja polskiej gospodarki ulegnie pogorszeniu. Boimy się także tego, że drastycznie obniży się jakość życia w naszych rodzinach.
Nasi ekonomiści strach jakby bardziej okiełznali, a już na pewno nie mówią o nim nazbyt otwarcie. Owszem, zachowują absolutną czujność, przestrzegają przed niebezpieczeństwami, nawołują zwłaszcza do rozsądnych decyzji inwestycyjnych, ale wizję polskiej, kryzysowej katastrofy mało który odważy się rysować. Politycy są w temacie podzieleni dość jasno i w sposób mało zaskakujący: koalicja rządząca wierzy w stały, choć okupiony trudnościami rozwój; opozycja tradycyjnie straszy, że rząd pędzi naród na skraj przepaści.
A co na to statystyczny Polak z badania CBOS-u? Otóż statystyczny Polak, który coraz bardziej boi się kryzysu, zachowuje się niczym wytrawny ekonomista, w dodatku zdolny do daleko idących poświęceń dla kraju. Sam zdaje się nie wierzyć w to, co wczoraj powiedział ankieterowi CBOS-u, sięga do portfela i pędzi na zakupy, by ratować gospodarkę.
Dla zracjonalizowania własnych działań (mając też zapewne w pamięci znane z nieodległej historii rozbieżności w wynikach sondaży realizowanych przez różne firmy badawcze) zagląda do innych badań konsumenckich, np. do sondażu Providenta z tego samego okresu. Wynika z nich, że Polacy są optymistami, nawet ci którzy zarabiają niedużo. Tylko 13 proc. z nich uważa, że ich sytuacja finansowa w tym roku się pogorszy. Wprawdzie planują oni ograniczenie wydatków, ale to plany na czarną godzinę, na czas, gdy kryzys rzeczywiście da się bardziej odczuć. Z sondażu Providenta wynika, że wśród badanych rośnie optymizm, co jest kolejnym dowodem na to, że statystyczny Polak swój rozum ma i choć kryzysu może się bać, to jednak w przyszłość patrzy z nadzieją.
Cytujmy dalej: "Maleje rozwarstwienie ekonomiczne polskiego społeczeństwa. Nierówność rozkładu dochodów ekwiwalentnych mierzona współczynnikiem Giniego spadła o 2 proc." I jeszcze dalej: "Poniżej minimum egzystencji (480 zł na jednostkę ekwiwalentną w gospodarstwie domowym) żyło w marcu/kwietniu 2011 r. 4 proc. gospodarstw; w 2009 r. poniżej minimum egzystencji (413 zł) żyło 3,8 proc. gospodarstw." I na koniec, choć można by takich cytatów znaleźć więcej: "Nie słabnie mobilność finansowa Polaków. W ciągu czterech minionych lat ponad 40 proc. gospodarstw domowych z grupy 20 proc. najuboższych awansowało do grup z wyższymi dochodami (…)."
Aby wyrobić sobie zdanie na temat tego, czy mamy się bać kryzysu, czy nie, można też przeanalizować pisane największymi czcionkami tytuły na pierwszych stronach gazet. Wybaczcie jednak - nie zrobię tego. Gdybym je sobie wziął do serca, musiałbym natychmiast zacząć się poważnie przygotowywać do konsumenckiej upadłości… Zamiast gazetom, wolę więc przyjrzeć się ludzkiej naturze, która swą mądrością już nie raz kierowała mnie na właściwe ścieżki.
Otóż, naturalną reakcją człowieka na stres i strach jest coś, co zawiera się w słowach "walcz lub uciekaj". Ta zasada od wieków pomagała człowiekowi przeżyć w trudnym środowisku. Dzięki niej, jako gatunek potrafimy reagować, rzucając się przeciwnikowi z zębami do gardła lub biorąc nogi za pas. Ważne, by nie zastygnąć w bezruchu.
Człowiek, jak każde zwierzę, odczuwa strach. Ale tym różni się od zwierząt, że potrafi nad nim zapanować, przezwyciężyć go, a nawet - jak mówią różni guru - zarządzać nim. W tym procesie istotne jest także to, kogo obieramy sobie za sojusznika w walce o byt, jakimi informacjami się karmimy, komu ufamy, w kim lub w czym pokładamy nadzieję. Nie wiem, jak Państwo, ale ja, w sytuacjach nacisku przez tzw. opinię społeczną, staram się powtarzać sam sobie mądrość zasłyszaną tu i ówdzie u mądrych ludzi. Różnie bywa z wdrażaniem tego w życie, ale próbować warto.
A zatem: Miej dystans do wszystkiego, co statystyczne. Nie poddawaj się nastrojom anonimowego tłumu. Miej przyjaciół i zaufaj temu, kto w przezwyciężaniu strachu o przyszłość jest w stanie pomóc ci bezinteresownie, bez względu na statystyki i partyjne słupki sondażowe. A najlepiej - sam pomóż tym, którzy mają prawdziwe powody do strachu.
Przepraszam za morał na koniec, ale jak inaczej można zakończyć bajkę o statystykach?
Skomentuj artykuł