Tajwan na krawędzi lockdownu
13 lokalnych zakażeń COVID-19 i sześć przypadków o nieznanym źródle były powodem wprowadzenia przez Tajwan kilka dni temu nowych obostrzeń w całym kraju. Teraz, tamtejsze władze otwarcie mówią już o możliwości całkowitego lockdownu.
13 maja odnotowano 25 nowych infekcji, 13 z nich było przypadkami lokalnymi w Luzhou, dzielnicy miasta Nowe Tajpej na północy kraju. Reszta zakażonych, jak podaje PAP, podlega pod dzielnicę Wanhua w Tajpej.
Na Tajwanie w sumie od początku pandemii potwierdzono 1256 zakażeń. Spośród chorujących na COVID-19 zmarło 12 osób, zaś 1102 wyzdrowiały. Od 11 maja na terenie całego kraju zakazane są masowe imprezy oraz zwiększone są różnego rodzaju ograniczenia, "niestety, Tajwan wszedł w fazę zbiorowej transmisji koronawirusa" - miał powiedzieć tamtejszy szef resortu zdrowia i opieki społecznej Chen Shih-chung, poinformowała PAP.
Tajwan prowadzi ostrą politykę rejestrowania i "zdrowotnego śledzenia" swoich obywateli za pomocą nowoczesnej technologii. Niedawno osoby, które przebywały w bliskiej odległości od zakażonych otrzymały na swoje telefony powiadomienie o potrzebie obserwowania stanu zdrowia i kontaktu ze szpitalem w razie wystąpienia niepokojących objawów. Takich alertów wysłano w sumie około 600 tysięcy.
Największy niepokój wywołało wykrycie infekcji u sześciu osób, co do których nie udało się ustalić lokalizacji zakażenia. Skąd panika wobec tak niskiej liczby nowych zakażeń? Tajwan stosuje wysokie standardy sanitarne i reaguje jak najszybciej może, aby nie dopuścić do rozprzestrzeniania się koronawirusa. Dzięki temu prawie rok temu krajowi udawało się realnie być jednym z niewielu krajów na świecie, gdzie koronawirusa nie było. Pasmo sukcesu przerwane zostało w grudniu 2020 roku, kiedy po 253 dniach po praz pierwszy zarejestrowano lokalny przypadek zakażenia COVID-19.
Źródło: PAP/tkb
Skomentuj artykuł