W kopalni Pniówek doszło do serii wybuchów. Poszkodowani zostali ratownicy
W kopalni Pniówek, gdzie trwa akcja ratownicza po środowych wybuchach metanu, w czwartek wieczorem doszło do kolejnych wybuchów - potwierdziła Jastrzębska Spółka Węglowa, do której należy zakład.
Wcześniej Wyższy Urząd Górniczy, powołując się na informacje Okręgowego Urzędu Górniczego w Wodzisławiu Śląskim podał, że w czwartek między godz. 19.37 a 20.01, w rejonie akcji po środowych wybuchach metanu, najprawdopodobniej doszło do co najmniej jeszcze jednego kolejnego wybuchu. Akurat ratownicy wycofywali się; wycofali się o własnych siłach - wynikało z informacji WUG.
Potem dyrektor Wojewódzkiego Pogotowia Ratunkowego Łukasz Pach przekazał, że wszystkich poszkodowanych po wybuchu 10 ratowników było przytomnych i wydolnych krążeniowo oraz oddechowo. Stan trzech z nich określono jako ciężki, czterech jako dobry, do obserwacji szpitalnej, a trzech zaopatrzono na miejscu, aby odesłać ich do domu.
Podmuchy wybuchów objęły 10 ratowników
Następnie JSW potwierdziła, że w czwartek wieczorem w kopalni Pniówek doszło do kolejnych wybuchów. Do zdarzenia doszło podczas pracy ratowników górniczych przy wydłużaniu lutniociągu (przewodu doprowadzającego powietrze - PAP) w chodniku N-12 w rejonie ściany N-6, który miał umożliwiać dojście do poszukiwanych w ścianie siedmiu górników.
- Po dołożeniu kolejnej lutni, w trakcie wycofywania ratowników doszło do kolejnych wybuchów, w wyniku których podmuchy objęły 10 ratowników, którzy ulegli urazom. Wszyscy po wyjechaniu na powierzchnię trafili do okolicznych szpitali, większość z nich na obserwację. Wszyscy ratownicy opuścili zagrożony rejon o własnych siłach - zrelacjonowali przedstawiciele JSW.
Zastrzegli, że wybuchy wstrzymały prace przy budowie lutniociągu, a co za tym idzie, również akcję poszukiwawczą siedmiu pracowników, którzy ucierpieli wskutek środowych wybuchów. Kierownik akcji zdecydował o wstrzymaniu działań do czasu ustabilizowania się atmosfery w rejonie ściany N-6.
Sytuacja w kopalni Pniówek
W środę kwadrans po północy w kopalni Pniówek w Pawłowicach doszło do pierwszego wybuchu i zapalenia metanu. Zgodnie z informacjami Jastrzębskiej Spółki Węglowej, do której należy zakład, w rejonie prowadzącej wydobycie ściany N-6 na poziomie 1000 metrów było 42 pracowników. W czasie, gdy akcję prowadziły dwa zastępy ratowników, poszukujące trzech pracowników, doszło do wtórnego wybuchu. Według JSW obie eksplozje dzieliły niespełna trzy godziny.
Dotąd potwierdzona jest śmierć pięciu ofiar katastrofy. Do czasu kolejnych, czwartkowych wybuchów sześć osób było w ciężkim stanie. Kilkunastu pracowników było lżej rannych. Akcja ratownicza zmierzała do dotarcia do siedmiu zaginionych.
W środę ratownicy koncentrowali się na odtworzeniu bezpiecznych warunków w rejonie zagrożenia; chodziło głównie o budowę zapory przeciwwybuchowej. Następnie, po pomiarach atmosfery, wznowili poszukiwania, podejmując jednego ratownika - dotychczas piątą śmiertelną ofiarę katastrofy.
Przy próbach dalszego penetrowania rejonu poszukiwań okazało się, że atmosfera stała się tam na tyle niesprzyjająca, że ratownicy – posługujący się ręcznym sprzętem pomiarowym - musieli zostać wycofani. W takiej sytuacji zaczęto stopniowe rozkładanie linii chromatograficznej, umożliwiającej stały, zdalny pomiar zawartości powietrza, a także lutniociągu, czyli przewodu z powietrzem mającym poprawiać stan atmosfery.
W czwartek wieczorem, jeszcze przed kolejnymi wybuchami, JSW informowała, że ratownicy pracujący nad wentylacją wyrobisk zamontowali przewód powietrzny na długości ok. 100 m z ok. 270 m chodnika przyścianowego prowadzących do miejsca, w którym mogą być poszkodowani.
Źródło: PAP / pk
Skomentuj artykuł