Byli więźniowie Auschwitz złożyli kwiaty pod Ścianą Straceń
Ok. 40 byłych więźniów niemieckich obozów złożyło w piątek wieniec i zapaliło znicze pod Ścianą Straceń w byłym Auschwitz I. Był to pierwszy akord obchodów 72. rocznicy wyzwolenia obozu, która przypada 27 stycznia.
Byli więźniowie weszli na teren byłego obozu przez bramę główną z napisem "Arbeit macht frei". Mimo mroźnej aury wielu z nich pokonało poobozowe alejki pieszo. Wielu z nich miało chusty w biało-niebieskie pasy, przypominające obozowe pasiaki.
Przed Ścianą Straceń złożyli wieniec z biało-niebieskich kwiatów, układających się w pasy. W jego centrum widniał czerwony trójką z literą "P", symbolizujący polskich więźniów politycznych, których Niemcy osadzali w swoich obozach.
- Dopóki żyję, będę tu przyjeżdżała. Moi rodzice tu właśnie zostali zamordowani. Miałam wtedy cztery lata i trzy starsze siostry. One już nie żyją, ale ja muszę tu przyjeżdżać. Zawsze! To jest pielgrzymka - powiedziała Janina Malec. Jej rodzina została deportowana z Zamojszczyzny. - Tragedia Zamojszczyzny, która tu w Auschwitz została zgładzona jest mało znana - dodała.
Wiesław Paciorek podkreślił, że obecność byłych więźniów to hołd i dowód pamięci o kolegach, którzy w Auschwitz zostali na zawsze. - Na szarfie wieńca jest napisane: "Tym, co zginęli, od tych, co przetrwali". To nasze motto. Chcemy pamiętać, ale - niestety - coraz częściej zapomina się dziś o tym, co to znaczy Auschwitz - powiedział Paciorek. Do obozu Niemcy deportowali go i sześciu członków rodziny w sierpniu 1944 r. z ogarniętej powstaniem Warszawy. Miał wtedy niespełna 15 lat.
Były więzień Stanisław Zalewski, szefujący Polskiemu Związkowi Byłych Więźniów Politycznych Hitlerowskich Więzień i Obozów Koncentracyjnych, nie krył żalu, że z ich ofiary świat nie wyciągnął konsekwencji. - Przyjeżdżamy, składamy kwiaty, modlimy się, nawet niektórzy płaczą. Jakie wnioski z tego wyciągnęła ludzkość na świecie? To co się dzieje w tej chwili na świecie jest dla nas świadectwem, że nasze cierpienie i to, co przeżyliśmy w obozie, poszło na marne. To smutna refleksja po 72 latach - mówił drżącym, łamiącym się głosem.
W uroczystościach rocznicowych uczestniczyła też Stefania Wernik. - Urodziłam się w obozie z początkiem listopada 1944 r. Po wyzwoleniu mama przywiozła mnie do domu na taborecie. Ciężkie to były czasy. Piekło. Dziękuję Panu Bogu, że mnie wyzwolił, że żyję. Trzeba żyć. Emocje, z którymi się tu stykam, są bardzo silne. Nie mogłam dziś spać w nocy - mówiła. Pani Stefani towarzyszył w piątek mąż - Jan. - Jesteśmy takim wojennym małżeństwem. Ja się urodziłem na Wołyniu. Przeżyłem ludobójstwo dokonane przez nacjonalistów ukraińskich. Dzięki Bogu i 27. Dywizji AK przeżyłem ja i moi rodzice - mówił.
Ściana Straceń zwana też Czarną Ścianą lub Ścianą Śmierci stała na dziedzińcu Bloku 11. Od jesieni 1941 r. esesmani przez dwa lata wykonywali przed nią egzekucje przez rozstrzelanie. Zgładzili w ten sposób wiele tysięcy osób, głównie Polaków. Ściana została zdemontowana przez Niemców w lutym 1944 r. Obecnie stoi tam jej replika. To tradycyjne miejsce, w którym wszystkie oficjalne wizyty składają hołd pomordowanym.
Główna ceremonia odbędzie się wczesnym popołudniem w budynku tzw. Centralnej Sauny w byłym Auschwitz II-Birkenau. Weźmie w niej udział kilkudziesięciu więźniów obozu, w tym z zagranicy, premier Beata Szydło, a także przedstawiciele korpusu dyplomatycznego akredytowanego w Polsce. Uczestnicy ceremonii oddadzą też hołd ofiarom modląc się wspólnie przez pomnikiem ofiar. Zabrzmią modlitwy żydowskie i chrześcijańskie.
Główną uroczystość poprzedzi msza św. odprawiona w oświęcimskim Centrum Dialogu i Modlitwy.
Motywem przewodnim 72. rocznicy jest "czas". Symbolizuje go zegarek odnaleziony podczas prac archeologicznych prowadzonych 50 lat temu w okolicy komory gazowej i krematorium III. Należał do ofiary Holokaustu. - Czas nieuchronnie oddala nas od dziejów Auschwitz. Pamięć jest zawsze walką z czasem. Czas jednocześnie jest tym, czego zdarza się nam brakować w naszej misji uświadamiania kolejnych pokoleń przed niebezpieczeństwem populizmu, ksenofobii, antysemityzmu, rozmaitych egotyzmów narodowych - uważa dyrektor Muzeum Piotr Cywiński.
Zegarek jest jedną z 16 tys. rzeczy, odnalezionych pół wieku temu przez archeologów. Przez kilkadziesiąt lat leżały w zapomnieniu w budynku Polskiej Akademii Nauk w Warszawie. Odszukano je w ub.r. i przywieziono do Muzeum. Dotychczas nie były prezentowane publicznie.
W piątek w Muzeum część z nich, m.in. należące do zgładzonych Żydów termometry, butelki po lekach czy perfumach, fragmenty butów, sztućce, biżuteria, zegarki, szczotki, fajki, zapalniczki, fragmenty naczyń, guziki, scyzoryki i klucze, zostało zaprezentowana w sali wystaw czasowych w bloku 12 w byłym obozie Auschwitz I.
Niemcy założyli obóz Auschwitz w 1940 r., aby więzić w nim Polaków. Auschwitz II-Birkenau powstał dwa lata później. Stał się miejscem zagłady Żydów. W kompleksie obozowym funkcjonowała także sieć podobozów. W Auschwitz Niemcy zgładzili co najmniej 1,1 mln ludzi, głównie Żydów, a także Polaków, Romów, jeńców sowieckich i osób innej narodowości. Obóz wyzwolili 27 stycznia 1945 r. żołnierze Armii Czerwonej.
27 stycznia obchodzony jest na świecie jako Międzynarodowy Dzień Pamięci o Ofiarach Holokaustu.
Skomentuj artykuł