Były dyrektor szpitala w Rzeszowie oskarżony o nadużycia finansowe i błędy medyczne

Były dyrektor szpitala w Rzeszowie, Janusz Ławiński, znalazł się w centrum kontrowersji po oskarżeniach o nadużycia finansowe oraz przeprowadzanie nieudanych operacji chirurgicznych przy użyciu robota da Vinci. Zeznania lekarza Pawła Wisza, specjalisty urologii, ujawniły niepokojące praktyki, które miały narażać zdrowie pacjentów.
- Były dyrektor szpitala oskarżony o nadużycia finansowe i błędy medyczne.
- Zarzuty obejmują m.in. operacje bez odpowiednich kwalifikacji i niegospodarność finansową.
- Śledztwo prowadzi prokuratura w Katowicach, a proces trwa w rzeszowskim sądzie.
- Janusz Ławiński odpiera zarzuty, sugerując zemstę i nieprawidłowości w śledztwie.
- Sprawa budzi ogromne zainteresowanie opinii publicznej.
"Pacjenci jako króliki doświadczalne"
Paweł Wisz, który pracował w placówce, zeznał, że Ławiński operował pacjentów bez odpowiednich kwalifikacji do obsługi zaawansowanego sprzętu chirurgicznego.
– Pacjenci byli królikami doświadczalnymi. Z racji swojej funkcji uważał, że mu wszystko wolno – stwierdził Wisz. Według jego relacji, sześciu na dziesięciu pacjentów z nowotworami opuszczało szpital z niepełnym leczeniem.
Nadużycia finansowe i błędy medyczne
Ławiński usłyszał zarzuty dotyczące nadużyć finansowych, w tym wydania 100 tys. zł na szkolenia techniczne z budżetu szpitala. Śledztwo w sprawie błędów medycznych trwa, a prokuratura w Katowicach bada, czy działania byłego dyrektora narażały pacjentów na utratę zdrowia lub życia.
Obrona byłego dyrektora
Ławiński zaprzecza zarzutom, nazywając je próbą zemsty Pawła Wisza, który został zwolniony z placówki. Twierdzi, że nigdy nie narażał pacjentów, a żaden z nich nie złożył formalnych roszczeń. Dodatkowo wskazuje na możliwe nieprawidłowości w śledztwie, sugerując, że mogło zostać "ustawione".
Trwający proces
Sprawa była szeroko komentowana przez media, a w sądzie zaczęły ujawniać się kolejne fakty dotyczące funkcjonowania placówki pod kierownictwem Ławińskiego. Proces oraz śledztwo wciąż trwają, a opinia publiczna z niecierpliwością czeka na rozwój wydarzeń.
Źródło: Onet.pl / jh
Skomentuj artykuł