Magdalena Adamowicz o słowach, które "wpłynęły na to, że zabójca wybrał go na ofiarę"
- Mowa nienawiści i sposób pokazywania mego męża wpłynęły na to, że zabójca wybrał go na ofiarę - mówi w rozmowie z Onetem Magdalena Adamowicz, żona zamordowanego prezydenta Gdańska Pawła Adamowicza.
- W ostatnich latach w podobny sposób niszczono wielu ludzi, choćby Andrzeja Wajdę. Robiła to obecna władza, która ma instrumenty prześladowania i niszczenia ludzi - stwierdziła żona zmarłego prezydenta Gdańska.
Wskazała również, że jej zdaniem obecnie mamy do czynienia z dużą ilością nienawiści, która wynika z "przyzwolenia" na różne działania: - Dużo jest dziś nienawiści. Dlatego uważam, że wśród części ludzi było przyzwolenie na takie operacje. Co pan sądzi o tych aktach politycznego zgonu, które Pawłowi i innym prezydentom miast wystawiła Młodzież Wszechpolska, bo byli gotowi przyjmować imigrantów? (...) A wieszanie portretów polityków na szubienicach? A palenie kukieł? - pytała retorycznie swojego rozmówcę Magdalena Adamowicz.
Hejt to nie wymysł jakieś opcji politycznej, ale realne zło >>
Dodała także, że język nienawiści miał wpływ na zabójcę jej męża. - Bagatelizowanie takich wydarzeń przez prokuraturę wywołało dalszą agresję i falę nienawiści. A to przyczyniło się do zabójstwa mojego męża - powiedziała Adamowicz.
Wskazała również, że dziennikarze, którzy atakowali jej męża w TVP "nie zasługą na takie określenie". - Jeden z takich ludzi wielokrotnie biegał za Pawłem po mieście wykrzykując obelgi. Przychodził również do pracy mojej mamy, strasząc jej pracowników. Mama musiała uciekać tylnymi drzwiami. To mają być media publiczne? - powiedziała Adamowicz, dodając, że nie obawia się za te słowa pozwu ze strony TVP.
- To jest odpowiedzialność TVP. Ja tak uważam. Mowa nienawiści, sposób pokazywania wpłynął na to, że zabójca wybrał Pawła na ofiarę. Mojego męża zabiły słowa - powiedziała żona zamordowanego Pawła Adamowicza.
Ujawniła również, że przed ostatnimi wyborami zdecydowali się wysłać starszą córkę do szkoły za granicę. - Baliśmy się, że w trakcie kampanii mogą wpaść do mieszkania z bronią, skuć go i aresztować. Czasem rano nasłuchiwałam, czy przyszli, gdy pojawiały się dziwne odgłosy. Mojej mamie i kilku innym ludziom z nami związanymi prokuratura postawiła zarzuty — wszystko po to, żeby zastraszyć mnie i Pawła - wyznała Magdalena Adamowicz.
W wywiadze mówiła także o swojej wierze oraz o tym, co sądzi o Kościele katolickim. Całość wywiadu dostępna jest na portalu onet.pl.
Skomentuj artykuł