Na jakim samolocie będą się szkolić polscy piloci?

Zobacz galerię
Na jakim samolocie będą się szkolić polscy piloci?
PAP / drr

O wyniku przetargu na samolot szkolno-bojowy zdecyduje to, czy wojsko postawi na zdolności szkoleniowe, czy bojowe maszyn - uważają obserwatorzy. Według MON na razie żadna z trzech oferowanych maszyn nie spełnia wymagań, ale te są wstępne i będą się jeszcze zmieniać.

Ogłoszony na początku września przetarg dotyczy fabrycznie nowych samolotów szkolenia zaawansowanego klasy LIFT (lead in fighter trainer) wraz z systemem szkolenia, w tym symulatorami oraz wsparciem technicznym. Wstępne wymagania dotyczą m.in. zasięgu, manewrowości, systemu nawigacji i wykrywania celów i uzbrojenia. Dostawy do Dęblina musiałyby się zakończyć do grudnia 2015 r. Wiadomo, że do przetargu staną brytyjski Hawk, włoski M-346 i koreańsko-amerykański T-50. Producenci zapewniają, że są w stanie dostosować samoloty do polskich wymagań.

Włosi podkreślają, że M-346 to jedyny samolot szkolny nowej generacji. Powołują się na wysokie oceny, jakie ich samolotowi wystawili polscy oficerowie, którzy odbyli na nim zapoznawcze loty przed kilku laty w Dęblinie. Zapewniają też, że samolot jest "elastyczny" i bez trudu można go dostosować do roli szkoleniowej i bojowej. Przedstawiciele koncernu Alenia Aermacchi, którego samolot kupiły włoskie siły powietrzne, używają też argumentu, że M-346 został wybrany do końcowych negocjacji w Singapurze, a lotnictwo tego kraju używa F-16 w wersji zbliżonej do polskich "Jastrzębi". "Linia produkcyjna może wytwarzać od 24 do 40 samolotów rocznie" - zapewnia Barbara Buzio z Alenia Aermacchi.

- Hawk jest bezpieczny, sprawdzony, jest najbardziej rozpowszechnionym samolotem szkolnym na świecie, a nasza ocena kosztów eksploatacji opiera się na doświadczeniu, nie przewidywaniach - zapewnia dyrektor zarządzający BAE Systems w Polsce David Burgess. Zaznacza, że wbrew tej samej nazwie i zewnętrznemu podobieństwu do poprzedników Hawk w wersji AJT zakupionej przez RAF i oferowanej Polsce to zupełnie nowa maszyna. "Może to być samolot szkolny i bojowy, ale jedna z tych funkcji musi być wiodąca - zaznacza. Brytyjczycy zapewniają też, że z zakupem Hawka łączyłyby się korzyści gospodarcze. - Mamy na świecie opinię sprawdzonego dawcy offsetu - wskazuje Burgess przypominając, że koncern od lat współpracuje z Bumarem i Hutą Stalowa Wola.

- Nie podejmuję się oceniać, który samolot jest najlepszy, każdy ma wady i zalety - mówi redaktor naczelny miesięcznika "Raport" Grzegorz Hołdanowicz. - Można odnieść wrażenie, że podstawą założeń przetargu nie jest system szkolenia, lecz platforma - czyli samolot. Według Hołdanowicza w przetargu nie mają natomiast szans inne dostępne na rynku samoloty szkolne: rosyjski Jak-130 - ze względu na konieczność integracji systemów NATO, jak i czeski L-159 - "ze względu na skalę zmian, które byłyby konieczne w istniejącej konstrukcji".

- W przyjętej konfiguracji wymagań, które według zapewnień MON mogą się jeszcze zmienić, kryteria dla samolotu o wyraźnych cechach bojowych górują nad koncepcją szkolenia zaawansowanego, którego idea to obniżanie kosztów, szerokie wykorzystanie symulacji i śladowe wykorzystanie realnych możliwości bojowych - ocenia Hołdanowicz.

Michał Fiszer z miesięcznika "Lotnictwo", b. pilot wojskowy ocenia: - Jeżeli ma to być samolot szkolny z dużymi możliwościami bojowymi, wybór padłby na koreańskiego T-50, jeśli priorytetowa byłaby funkcja szkoleniowa, najkorzystniejszy byłby wybór brytyjskiego Hawka. Według niego T-50 byłby też optymalny do szkolenia pilotów F-16, bo ma kokpit z tak samo rozmieszczonymi przełącznikami i systemami zobrazowania.

W ocenie Hołdanowicza "najbliższy spełnienia obecnych wymagań jest z pewnością samolot koreański, co nie znaczy, że spełnia wszystkie". - Zapisane wymagania i ich sformułowania nie oznaczają, że jest to wskazanie na koreański samolot, wynika to raczej z wyobrażenia Sił Powietrznych, że można kupić samolot jednocześnie szkolny i wyraźnie bojowy, co chyba nie do końca jest wykonalne, a na pewno nie w ramach budżetu przewidzianego na ten zakup - dodaje Hołdanowicz.

Od ogłoszenia przetargu MON podkreśla, że wymagania mają charakter wstępny i są punktem wyjścia do negocjacji. - Na razie chodzi o sprawdzenie gotowości do udziału w postępowaniu i spełnienia wymagań. Będziemy elastyczni - zapewnia wiceminister obrony Marcin Idzik. Przypomina, że po złożeniu wstępnych ofert odbędą się negocjacje techniczne, poprzedzające wybór.

- Będziemy się starali dostosować proponowane samoloty do naszych wymagań. Ten, który spełni je w sposób optymalny i złoży dobrą ofertę - wraz z ofertą polonizacji - wygra postępowanie. Na dziś żaden z samolotów nie spełnia tych wymagań, ale po to są negocjacje techniczne, żebyśmy mogli się przekonać, która z firm ma coś, co nas interesuje, a potem w drodze negocjacji z Dowództwem Sił Powietrznych udzielić odpowiedzi, które z kryteriów są decydujące - deklaruje wiceminister.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Na jakim samolocie będą się szkolić polscy piloci?
Wystąpił problem podczas pobierania komentarzy.
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.