"Nie chcemy spaść z wysokiego konia"
Zbigniew Bartman został wybrany najlepszym atakującym Ligi Światowej siatkarzy. Polacy odnieśli historyczny sukces, pierwszy raz triumfowali w tych rozgrywkach, ale podchodzą do tego z chłodną głową. - Teraz ważne, byśmy nie spadli z wysokiego konia - mówią.
- Jesteśmy szczęśliwi i dopiero jak ochłoniemy, zrozumiemy, co zrobiliśmy. Na razie cieszymy się z tego, co osiągnęliśmy. Jest pięknie. Nie ma się jednak co podniecać, bo najważniejszą imprezę mamy przed sobą. Już od jutra zaczniemy przygotowania do igrzysk. Bo to właśnie tam chcemy pokazać jakim zespołem jesteśmy - podkreślił Bartman.
Zawodnik Asseco Resovii Rzeszów studzi emocje po niedzielnym sukcesie. - Pewnym w sporcie nie można być niczego. Jest on przewrotny i bardzo szybko można zostać sprowadzonym do parteru. Oczywiście triumf w LŚ to spełnienie marzenia. Może nareszcie zamkniemy usta wszystkim tym, którzy w nas nie wierzyli lub podważali decyzje trenera Andrei Anastasiego - skomentował.
Po takim zwycięstwie Polacy do Londynu pojadą jako jedni z kandydatów do medalu. Rywale na pewno z większym szacunkiem będą podchodzili do biało-czerwonych, a eksperci będą głośno o nich mówić.
- Nie interesuje mnie to. My do każdego przeciwnika podejdziemy z szacunkiem, bo nie chcemy spaść z wysokiego konia. To jest zawsze bardzo bolesne. I chcę tutaj zaznaczyć, że nie jesteśmy faworytem igrzysk. Jest ich dwunastu. Wszyscy mają takie same szanse. Wszystko, co możemy wygrać, musimy wywalczyć na boisku. Nikt nam niczego za darmo nie da - podkreślił.
Jednym z "ojców" sukcesu jest obecny szkoleniowiec Andrea Anastasi. - Sam fakt, że przychodzi nowy trener i zdobywa w każdej imprezie medal mówi sam za siebie. On jest niesamowitym fachowcem. Złożył ten zespół do kupy i teraz są efekty. Przy nim dojrzeliśmy jako drużyna, a on został naszym liderem. Potrafi nas ułożyć, poprowadzić i w trudniejszych sytuacjach przerwać złą passę. Jest naszym wodzem - ocenił Bartman.
Uspokoił jednocześnie, że do igrzysk nie zgubią wysokiej formy. Nie chce jednak, by mówiono o Polakach jak o faworytach.
- Do igrzysk jest jeszcze daleko. Trzy tygodnie to dużo, a teraz musimy zachować spokój. Nie można nam powtarzać, że jesteśmy faworytami i musimy wrócić z Londynu z medalem. Jeżeli w to uwierzymy, będzie po nas i wrócimy po ćwierćfinale. Trzeba podejść do tego z pokorą i zagrać najlepiej jak potrafimy w siatkówkę, a zobaczymy co będzie dalej - podkreśli atakujący kadry.
Przypomniał również sytuację sprzed czterech lat, kiedy zwycięstwo w Lidze Światowej odnieśli Amerykanie, a później w Pekinie sięgnęli również po złoto.
- Bardzo dobrze pamiętam jak cztery lata temu siedziałem w domu przed telewizorem. W studiu telewizyjnym padło wówczas pytanie, czy oni nie za wcześnie złapali tak wysoką formę - powiedział.
Polacy w niedzielę po zwycięstwie nad mistrzami olimpijskimi z Pekinu Amerykanami sięgnęli po pierwsze w historii zwycięstwo w Lidze Światowej. W meczu o trzecie miejsce wicemistrzowie świata Kubańczycy byli lepsi od Bułgarów.
Skomentuj artykuł