"Nie mogę zapomnieć, nie wolno zapomnieć!"

"Nie mogę zapomnieć, nie wolno zapomnieć!"
Byli więźniowie obozu koncentracyjnego z bliskimi przechodzą przez bramę KL Auschwitz (fot. PAP/Leszek Szymański)
PAP / zylka

Ponad 150 byłych więźniów niemieckiego obozu Auschwitz przyjechało na uroczystości 65. rocznicy wyzwolenia obozu. Oświęcim przywitał ich trzaskającym mrozem. Nie zwracają na to uwagi, bo – jak mówią – być tu 27 stycznia to obowiązek wobec siebie i kolegów, którzy nie przeżyli oraz wobec świata.

Były więzień Józef Dróżdż w środę żartował z chłodów. Uśmiechał się, zdejmując z głowy więźniarską czapkę. – To jest oryginalna czapka z obozu. Nikt takiej nie ma. Jestem z niej dumny – mówił z uśmiechem, lekko ją unosząc. – Czapka na głowę, panie Józefie! – upomniała starszego mężczyznę jego opiekunka Daria. Były więzień uśmiechnął się i odparł: – Dlaczego? Dziś jest naprawdę ciepło.

Przed południem Maciej Niewiadomski oddał hołd ofiarom przed Ścianą Straceń na dziedzińcu bloku 11 w byłym Auschwitz I. Jest "dzieckiem Auschwitz". Urodził się w obozie Auschwitz II - Birkenau 12 stycznia 1945 r. Jego mama została wywieziona w transporcie z ogarniętej powstaniem Warszawy. – Tu przyszedłem na świat, tu zaczął się początek mojego świata – zaznaczył Niewiadomski.

Jego matka żyje. – Mama jeszcze żyje, ma 91 lat. Przed obozem urodziła starszą siostrę, po obozie jeszcze troje. Po wyzwoleniu Czerwony Krzyż 27 stycznia zabrał matkę ze mną do Brzeszcz – do takiego prowizorycznego szpitala Czerwonego Krzyża. Z Brzeszcz mój ojciec zabrał mnie, matkę i jeszcze inne matki z dziećmi 11 marca do Warszawy – opowiadał Niewiadomski.

– Mama była tu w obozie po wyzwoleniu tylko raz. Wydaje mi się, że trauma, jaką przeżyła, sam fakt, że urodziła tam dziecko, że na początku było z moim zdrowiem bardzo źle – odpychało to nie tylko mamę, ale i inne więźniarki. Uprosiłem mamę jedyny raz na 25. rocznicę wyzwolenia obozu. Ja jestem częściej – zaznaczył Niewiadomski.

W środowych uroczystościach uczestniczyło sześcioro byłych więźniów – "dzieci Auschwitzu". Barbara Perończyk-Puc urodziła się w Birkenau. Cudem ocalała. Doktor Mengele chciał ją odebrać matce, ale opatrzność zrządziła, że w obozie zgasło światło i dziecko zostało.

Przyjeżdżam, bo nie mogę zapomnieć, nie wolno zapomnieć! To dla mnie najważniejsze miejsce. Przekazuję to wszystko wnukom, prawnukom, angażuję ich, by – gdy mnie zabraknie – przyjeżdżały tu zapalić znicz – powiedziała.

Z polskiej rodziny Dąbrowskich, która podczas wojny ukrywała Żyda i za to trafiła do Auschwitz, obozu nie przeżyły cztery osoby. Eugeniusz Dąbrowski był wówczas kilkunastoletnim chłopcem, miał numer obozowy 191.51. Przed wyzwoleniem Auschwitz był ewakuowany do kilku kolejnych obozów w Niemczech, wyzwolenia przez Amerykanów doczekał w Dachau.

Byli wieźniowie przyjeżdżają tu rokrocznie. Zawsze 27 stycznia. To dla nich jeden z najważniejszych dni roku.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

"Nie mogę zapomnieć, nie wolno zapomnieć!"
Wystąpił problem podczas pobierania komentarzy.
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.