Policja pomogła im dojechać na porodówkę. "Życie dziecka było poważnie zagrożone"
- Panie władzo, ja mam taką sprawę pilną. Byłem na pogotowiu, żona jest w trybie tragicznym - taki telefon dostała Komenda Miejskiej Policji w Kielcach. Dzwonił mąż, którego żona rodziła w drodze do szpitala.
Mężczyzna zadzwonił we wtorek, 4 grudnia, około godziny 13. Poprosił, aby policja pokierowała go tak, żeby mógł szybko przejechać przez korki. Jak wspomina jeden z policjantów: "sytuacja była bardzo nietypowa. Żona akurat rodziła, musieli jak najszybciej dotrzeć do szpitala w Kielcach".
>> Poród odbierało ośmiu lekarzy. Szansa na taką ciążę to 1 do 7225
Sytuacja była trudna, ale mężczyzna spokojnie wyjaśnił policjantom, jakiej pomocy potrzebuje. Jeden radiowóz eskortował samochód od podkieleckich Nowin, drugi dołączył przy ulicy krakowskiej. Dzięki temu dotarli w około 8 minut do szpitala.
- Dwie jednostki policji, jedna z przodu, druga z tyłu, prowadziły mnie przez całe Kielce. Dzięki temu żyje dziecko i żona - podkreślał Damian Włodarczyk.
>> Zaczęła rodzić na warszawskim dworcu. PKP obiecało "kolejarską wyprawkę"
Kiedy radiowozy docierały na porodówkę, dyżurny skontaktował się z personelem szpitala i zaraz po przyjeździe kobieta trafiła na salę porodową. Lekarze przyznali, że życie dziecka było poważnie zagrożone, być może gdyby dotarli później nie wszystko skończyłoby się tak dobrze.
Kobieta urodziła syna, zarówno ona, jak i chłopczyk czują się dobrze. Tata zapytany o to, czym jego syn będzie zajmował się w przyszłości, odpowiada: "żeby ratował życie, tak jak jemu uratowali".
Skomentuj artykuł