Rozliczenie posłów. Kto wydawał najwięcej?
Każdy poseł dostaje pensję w wysokości około 12 tysięcy złotych miesięcznie, na to składa się uposażenie i dieta. W sumie za lata 2007-2010 do posłów trafiło z tego tytułu około 206 milionów złotych. Ale to tylko czysta pensja.
Miesięcznie, dodatkowo, każdy poseł na prowadzenie swojego biura dostaje kolejne 11 tysięcy 650 złotych. Z tych pieniędzy opłaca między innymi czynsz, telefony, paliwo, książki, gazety i wyposażenie biura. Pieniądze te może także wykorzystać na przeprowadzenie ekspertyz i pomoc prawną dla obywateli, ale akurat na to posłowie wydają stosunkowo mało.
Koszty badań, opinii prawnych czy tłumaczeń pochłonęły w sumie tylko ponad milion złotych z prawie 184 milionów złotych wydanych. Dla porównania - na telefony posłowie wydali prawie 14,5 miliona złotych.
Niekwestionowanym rekordzistą - jak podliczył Money.pl - okazał się poseł Marek Plura z PO. Wydał na swoje potrzeby ponad 513 tysięcy zł. Pierwsza piątkę rekordzistów zdominowali politycy Platformy Obywatelskiej oraz Prawa i Sprawiedliwości.
Marek Plura, Platforma Obywatelska 513 521 zł
Sławomir Piechota, Platforma Obywatelska 510 371 zł
Barbara Marianowska, Prawo i Sprawiedliwość 489 060 zł
Andrzej Gut-Mostowy, Platforma Obywatelska 466 996 zł
Bogusław Kowalski, Prawo i Sprawiedliwość 440 669 zł
Przez ponad trzy lata na pensje dla pracowników biur posłowie wydali 58 milionów 987 tysięcy 901 złotych. Z rozliczeń, które każdy poseł musi złożyć raz w roku wynika, że najwięcej na wynagrodzenia dla pracowników biura, wydaje Jarosław Kaczyński. Statystyczny poseł na wynagrodzenia wydał średnio około 160 tysięcy, tymczasem czwórka pracowników prezesa PiS kosztowała go 339 551 złotych. Poprosiliśmy o komentarz pracowników biura poselskiego Jarosława Kaczyńskiego, czym spowodowane są tak wysokie wynagrodzenia, jednak nikt nie chciał tego komentować.
Dobrze swoim pracownikom płaci też Julia Pitera, w rubrykę wynagrodzenia wpisała w sumie 283 673 złote. Cała reszta nie wybija się ponad przeciętną.
Niektórzy posłowie dla oszczędności zatrudniają ludzi na umowy zlecenia i o dzieło. Najwięcej na tę formę zatrudnienia wydaje młody poseł Platformy Obywatelskiej z Wrocławia Michał Jaros. Jego umowy zlecenia i o dzieło kosztowały w sumie 151 216 złotych. Jest to o tyle ciekawe, że Platforma Obywatelska jest autorem raportu Młodzi 2011, w którym krytykuje tak zwane umowy śmieciowe.
Poseł Jaros w rozmowie z Money.pl przyznaje otwarcie - Taka forma zatrudnienia jest dla mnie najwygodniejsza, ponieważ nie mam obciążeń finansowych, jeżeli chodzi o ZUS itp. Zatrudniam w swoim biurze osoby młode, przede wszystkim studentów i dla nich jest to pierwsza praca. Oni zyskują doświadczenie, a ja oszczędności.
Wśród preferujących taką formę zatrudnienia wybija się również Aleksander Grad, minister Skarbu Państwa. Jako poseł wydał na tego typu wynagrodzenia 141 265 złotych. Nieco mniej, bo 133 811 złotych, tego typu umowy kosztowały Cezarego Urbana z PO, Mirosławę Masłowską z PiS - 133 331 złotych i Tomasza Górskiego, także z PiS - 103 060 złotych.
Na drugim miejscu listy największych wydatków są podróże autem, a ściślej zwrot kosztów paliwa. W sumie posłowie wyjeździli 34 miliony 345 tysięcy 428 złotych. W przeliczeniu przejechali około 98 milionów kilometrów, a to tak jakby okrążyli ziemię 2449 razy.
Najwięcej kilometrów przejechał poseł PO Marek Plura, na przejazdy samochodem wydał w sumie 134 759 zł, czyli miesięcznie wyjeżdżał ponad 3,5 tysiąca zł.
- Poseł porusza się na wózku inwalidzkim, żeby gdziekolwiek się dostać musi jeździć swoim samochodem, dostosowanym specjalnie dla niego - tłumaczy Ilona Raczyńska-Ciszak z biura posła Plury. - Niestety, wiele publicznych miejsc jest nieprzystosowanych dla niepełnosprawnych, na dworcach nie ma platform, a wózek posła waży ponad sto kilogramów - dodaje.
Poseł PSL Andrzej Pałys, najbardziej znany z wsiadania do cudzych samochodów, wydał na przejazdy 111 160 złotych. Wśród posłów często jeżdżących samochodem są jeszcze Dariusz Bąk z PiS, Grzegorz Janik z PiS, Andrzej Czerwiński z PO. Każdy z nich wydał na benzynę około 110 tysięcy złotych.
Posłowie prawie w ogóle nie jeżdżą taksówkami, przynajmniej nie za pieniądze z budżetu państwa. Jedynym, który bardzo chętnie z nich korzystał jest Michał Szczerba z PO. Wydał na ten cel 47 tysięcy złotych. Należy jednak zaznaczyć, że poseł nie jeździ własnym samochodem, więc w ogólnym rozliczeniu i tak jest dość oszczędny. Reszta parlamentarzystów, albo nie wydała na ten cel ani złotówki, albo rachunki oscylują w granicy 1000 złotych.
Za rozmowy telefoniczne parlamentarzystów zapłaciliśmy krocie. Posłowie przegadali - uwaga - 14 milionów 348 tysięcy 325 złotych. Najbardziej gadatliwy jest Stanisław Gawłowski, poseł Platformy Obywatelskiej z Koszalina. Przez trzy lata wygadał 85 642 złote, czyli 2 253 zł miesięcznie. Jak tłumaczy money.pl, jedynym moim sposobem utrzymywania komunikacji ze wszystkimi asystentami w regionie jest telefon. Nie mam innej możliwości, żeby sprawdzać, co dzieje się w poszczególnych biurach, a okręg wyborczy mam spory.
Bardzo rozmowny jest również poseł PSL z Nowego Sącza Bronisław Dutka - na rozmowy wydał 84 819 złotych i poseł PO ze Szczecina, Michał Marcinkiewicz, który może poszczycić się rachunkiem opiewającym na kwotę 82 224 złotych.
Waldemar Wiązowski z Wałbrzycha, poseł PiS, na rozmowy przeznaczył 78 952 złote, posłanka PO (kiedyś PiS i PJN) Joanna Kluzik-Rostkowska rozmawiała z kolei za 69 470 złotych.
Z wyliczeń do których dotarł Money.pl wynika, że mało który poseł zamawia ekspertyzy. Tutaj lista jest bardzo krótka. Najwięcej wydała Anna Sobecka z PiS. Posłanka znana przede wszystkim z przyjaźni z Tadeuszem Rydzykiem wydała w sumie 38 500 złotych.
Ekspertyzy i opinie prawne zamawia też Bartosz Arłukowicz z PO (wcześniej SLD). Pełnomocnik do spraw wykluczonych wydał 32 140 złotych. Na tej krótkiej liście znaleźli się jeszcze Janusz Mikulicz z PO - który na ten cel wydał kwotę 28 594 złotych.Jarosław Sellin z PiS w rubryce Ekspertyzy i opinie wpisał kwotę 28 492 złotych. Jak sam tłumaczy - Mieszkam w Warszawie, a biuro mam w Gdyni, żeby należycie wypełniać swój mandat potrzebowałem bardzo profesjonalnie robionej prasówki z regionu. Zatrudniałem do tego jednoosobową firmę, a opłaty za nią wpisałem w rubrykę ekspertyzy.
Wśród posłów głodnych wiedzy i dopytujących był też Janusz Palikot, były już poseł PO, na ekspertyzy i opinie wydał w sumie 20 569 złotych.
Ani grosza nie wydali na ten cel Ci najbardziej znani posłowie. Jarosław Kaczyński, Donald Tusk, Grzegorz Napieralski i Waldemar Pawlak przez trzy lata nie zamówili ani jednej ekspertyzy i ani jednej opinii.
Skomentuj artykuł