"Jestem bardzo niezadowolona, że pan Czarnecki zmarnował funkcję wiceprzewodniczącego, którą można było wykorzystać dla Polski. Jestem bardzo niezadowolona i smutna" - powiedziała po głosowaniach Thun.
Bezpośrednią przyczyną pozbawiania Czarneckiego funkcji było porównanie postawy Thun do działań szmalcowników w czasie II wojny światowej. Była to reakcja na jej wystąpienie w krytycznym wobec polskich władz filmie francusko-niemieckiej telewizji Arte i użycie przez nią słów "jak tak dalej pójdzie, nastanie dyktatura".
Eurodeputowana mówiła w środę dziennikarzom w Strasburgu, że to niekorzystne, iż Parlament Europejski tak długo się zajmował tą sprawą. Przekonywała, że nie czuje satysfakcji z wyniku głosowania.
"Sam fakt, że tak długo PE, konferencja przewodniczących, przewodniczący PE, media zagraniczne dyskutują o tym, w jaki sposób polski wiceprzewodniczący obraża innego polityka, wyciąga na pierwsze strony gazet jakieś koszmarne elementy z polskiej historii; po co to wszystko? Nie ma mowy o żadnej satysfakcji" - podkreśliła.
Thun odniosła się też do kontrowersji przy głosowaniu. Czarnecki został pozbawiony funkcji większością 447 głosów za i 196 przeciw. PiS protestowało przeciwko niewliczaniu do wyniku głosów wstrzymujących się (było ich 30). Gdyby zostały uwzględnione, do większości 2/3 koniecznych do odwołania Czarneckiego zabrakłoby kilku głosów. Szef delegacji PiS w PE Ryszard Legutko nazwał sprawę naruszeniem regulaminu.
Eurodeputowana PO odpowiadała, że politycy PiS nie uznają wspólnych zapisów, regulacji, co szkodzi Polsce w UE. "W momencie, kiedy zapada decyzja, podważa się cały regulamin. Jeśli przedstawiciele partii rządzącej nie respektują, nie uznają prawa, które tutaj wszystkimi nami rządzi, żyją w jakimś innym świecie, to rzeczywiście dla Polski w UE jest to bardzo szkodliwe" - oceniła Thun.
Europosłanka PO odrzuciła również padające ze strony PiS oskarżenia o "donoszenie". "Radziłabym autorom tych wypowiedzi, żeby zajrzeli do słownika języka polskiego i zrozumieli słowo "donos". Normalny dialog na poziomie europejskim, wymiana opinii jest czymś koniecznym, potrzebnym i dobrym" - zaznaczyła.
Pytana, czy jej zdaniem jest szansa, że po odwołaniu Czarneckiego funkcja wiceszefa PE zostanie utrzymana przez europosła PiS, Thun zapewniła, że bardzo zależy jej, żeby "funkcje ważne w instytucjach europejskich były w rękach Polaków".
"Uważam, że Europejscy Konserwatyści i Reformatorzy powinni wystawić teraz znowu Polaka, i to takiego Polaka, który respektuje prawo, który nie charakteryzuje się tym, że nie uznaje regulaminu, że nie szanuje prawa, zarówno w Polsce, jak i tutaj w PE" - dodała.
Według niej dobrym kandydatem na to stanowisko byłby były polityk PiS, eurodeputowany EKR Kazimierz Ujazdowski. "Myślę, że on by był do przyjęcia dla PE, a to, co naprawdę dziś jest ważne, to nie gry partyjno-polityczne, tylko nasza pozycja w UE" - przekonywała. Zaznaczyła, że w rękach Polaków powinno być jak najwięcej ważnych stanowisk. "O to zabiegajmy wszyscy" - podsumowała Thun.
Skomentuj artykuł