Tusk o związku między pieniędzmi a demografią
Nie każdy pieniądz wydany na rodzinę sprzyja dzietności - przekonywał w poniedziałek premier Donald Tusk podczas konferencji nt. Specjalnej Strefy Demograficznej w woj. opolskim. Myśląc o polskiej rodzinie, myślimy głównie o inwestycjach i miejscach pracy - podkreślił.
Tusk zaznaczył, że "nie ma bezpośredniego związku między środkami wydawanymi na szeroko pojęte transfery społeczne, a więc także pomoc rodzinie, a dzietnością". Jak mówił, jest odwrotnie - wszędzie tam, gdzie mamy do czynienia z większym dobrobytem, spada dzietność.
- Nie każdy pieniądz wydany na rodzinę sprzyja dzietności. Nie każdy pieniądz wydany na pomoc społeczną sprzyja poczuciu bezpieczeństwa w rodzinie tego typu, żeby rozstrzygał o tym, że decydujemy się na większą ilość dzieci. Powiedzmy sobie raczej bardzo dobitnie, że prawdopodobnie proces wzrostu dobrobytu w Polsce, który - jak sądzę - będziemy obserwowali do roku 2035 - sam z siebie nie doprowadzi do większej dzietności - powiedział premier.
- Co najmniej tak samo uprawniona byłaby teza, że im bardziej będziemy zbliżali się do średniej europejskiej, tym ta postawa konsumpcyjna, a więc także: "mniej dzieci, większy dobrobyt rodziny", może ciągle jeszcze w Polsce i na Opolszczyźnie obowiązywać - ocenił szef rządu.
Jak mówił, do rządu i samorządu należy stworzenie takich warunków polskiej rodzinie, aby "sytuacja materialna przynajmniej nie była powodem rezygnacji z dzieci czy decyzji o emigracji".
Tusk zaznaczył, że istotna część wyjazdów nie ma charakteru emigracji zarobkowej z intencją powrotu, ale raczej łączenia rodzin. - Musimy zdawać sobie sprawę, że na długie lata problem emigracji będzie kluczowy jeśli chodzi o depopulację - powiedział.
Premier ocenił, że Polska jest na dobrej drodze jeśli chodzi o ogólne zmiany cywilizacyjne, także te dotyczące struktury przemysłu, rozwoju technologii. - Jesteśmy rekordzistami w Europie jeśli chodzi o udział w produkcji AGD, w przemyśle meblarskim, transporcie, produkcji telewizorów - wyliczał. W tym kontekście powiedział o "kosmopolityzmie produkcji przemysłowej".
- Proces zmian cywilizacyjnych w Polsce na rzecz coraz bardziej wyrafinowanej struktury zarówno przemysłu, jak i innych gałęzi przemysłu postępuje - ocenił Tusk. Dlatego, jego zdaniem, o roku 2035 możemy myśleć w kategoriach "mniej więcej średniej europejskiej".
Premier zastrzegł jednak, że dzietność w Polsce prognozowana na 2035 r. będzie bardzo niska. - Trzeba zrobić wszystko, aby ten 2035 r. był rokiem bardziej dzietnym - oświadczył. Jak mówił, "potencjalne mamy, które urodziły się w ostatnim czasie, powinny wskutek mądrej polityki państwa zdecydować się za 18-25-30 lat na wyraźnie większą dzietność" - powiedział.
Tusk podkreślił, że zdecydowanie mniej Polaków powinno wyjeżdżać i wyraźnie więcej imigrantów powinno wybierać Polskę jako kraj osiedlenia. - W tej drugiej kwestii wydaje się, że proces rozwoju cywilizacyjnego, gospodarczego (...) i otwarte coraz bardziej granice m.in. z naszymi wschodnimi sąsiadami powinny sprzyjać zmianie struktury migracji - powiedział.
Premier zaznaczył, że myśląc o polskiej rodzinie "myślimy głównie o inwestycjach i miejscach pracy". Zaznaczył, że gotowość wyłożenia środków z budżetu centralnego jest z automatu większa, gdy widać gotowość do wydania własnych środków, co - dodał - ma miejsce w przypadku programu opolskiego.
- Będziemy szukali, także w tej nowej perspektywie europejskiej, coraz inteligentniejszych i wrażliwszych sposobów działania tak, aby środki trafiały wszędzie tam, gdzie rzeczywiście są potrzebne - zapowiedział.
Specjalna Strefa Demograficzna to projekt samorządu województwa opolskiego, którego celem jest odbudowa potencjału ludnościowego, poprzez tworzenie miejsc pracy oraz poprawę jakości życia. Taki program jest niezbędny, bo do 2035 roku prognozowany spadek liczby ludności wyniesie w tym regionie około 12 proc. - to tak, jakby zniknęło całe Opole. Wskaźnik dzietności w województwie wynosi 1,082 wobec 1,38 w kraju oraz 1,6 w UE.
Premier podziękował ekspertom, którzy zaangażowali się w prace nad projektem.
- Wiem, że niektóre decyzje w czasach, gdy kołdra jest krótka trzeba wymuszać własną pasją i presją. Wszyscy wiemy, że dzielenie środków to nie jest dziś prosta rzecz i wymaga dużej siły argumentacji - mówił premier. Dodał, że zdaje sobie sprawę, że "jeszcze przez pewien czas w Polsce będzie się pomagało komuś ze świadomością, że ktoś inny dostanie przez to mniej". Dlatego - mówił Tusk - tak ważna jest wiara i determinacja osób zaangażowanych w opolski projekt.
- Wybaczcie moją powściągliwość, ale gdybym nie był ostrożny, to każdy mój wyjazd kończyłby się zobowiązaniami, których nie byłbym w stanie zrealizować - dodał.
- Wolę wypowiedzieć dziesięć słów za mało niż jedno za dużo po to, by wyjąć z tego programu co najlepsze i realne, bo nie ma czasu. Szkoda każdego mieszkańca Opola, który stąd wyjedzie, tak jak szkoda każdego nienarodzonego dziecka. Bierzmy się więc do roboty, jakkolwiek to zrozumiecie - powiedział premier.
Tusk wspominał też, że mniej więcej 25 lat temu pracował w Elektrowni Blachownia i miał okazję po pracy, przy piwie, porozmawiać z jej pracownikami. - Inżynier z Blachowni powiedział: słuchajcie, tu na Opolszczyźnie niedługo w ogóle nie będzie zmartwień, bo wszyscy wyjeżdżają korzystając z możliwości łączenia rodzin i za 10-20 lat w ogóle nie będzie problemów na Opolszczyźnie, bo ludzi nie będzie na Opolszczyźnie - relacjonował premier. Jak dodał, choć od tego czasu bardzo wiele wokół nas się zmieniło, to problem pozostał.
Podkreślił, że najważniejsze, by zapobiec "dramatowi" demograficznemu na Opolszczyźnie jest odnalezienie - oprócz reguł ogólnych, które zagrażają populacji polskiej i europejskiej - "tego, co szczególnie dotkliwie wpływa na tak wysoki poziom pesymizmu demograficznego, (czyli) zarówno większej niż gdzie indziej w Polsce (...) gotowości do wyjazdów i mniejszej niż gdzie indziej gotowości do rodzenia i wychowania dzieci".
Skomentuj artykuł