"Śmierć na A10", "Horror na berlińskiej autostradzie" - piszą w poniedziałek niemieckie gazety w relacjach na temat niedzielnego wypadku polskiego autokaru pod Berlinem. W wypadku zginęło 13 osób, a 29 zostało rannych.
Według początkowych informacji MSZ, przekazywanych przez rzecznika MSZ Marcina Bosackiego, w wypadku zginęło 12 osób. Wieczorem jednak kolejna - trzynasta - osoba zmarła w szpitalu. Rannych zostało jeszcze 29 osób. Siedem zaś - jak podał Bosacki - miało bardzo lekkie obrażenia. Cztery osoby z tej siódemki w niedzielę wieczorem zdecydowały się na powrót do kraju autokarem.
Tusk, który wraz z minister zdrowia, przyleciał do Berlina późnym popołudniem, najpierw pojechał do jednego z berlińskich szpitali, gdzie rozmawiał z trojgiem lżej rannych. Szef polskiego rządu spotkał się także z kanclerz Niemiec Angelą Merkel.
Minister spraw zagranicznych Radosław Sikorski powiedział po południu w Warszawie, że resort ma już listę podróżujących autokarem. Według niego, lista ofiar wypadku "wymaga weryfikacji i w pierwszej kolejności muszą być poinformowane rodziny". Jak dodał, nie można wykluczyć, że część z ciężko rannych nie jest jeszcze w sytuacji, która może gwarantować ich los.
Rzecznik MSZ Marcin Bosacki powiedział, że nie ma informacji, czy wśród zmarłych są dzieci, ale wiadomo, że "zdecydowana większość tych, co byli w autokarze, to były osoby dorosłe".
Do wypadku doszło w niedzielę przed południem na autostradzie A10 na odcinku między Rangsdorf i Schoenefeld. W autokarze, który był w drodze z Hiszpanii do Polski, znajdowało się 47 pasażerów i dwóch kierowców. Wycieczkę zorganizowało nadleśnictwo zakładowe w Złocieńcu.
Właściciel firmy przewozowej, do której należał autokar, Tomasz Sochacki, zapewnił w TVN24, że autobus był sprawny i przygotowany do podróży. - Stan techniczny autokaru był bardzo dobry - dodał. Powiedział też, że w tym roku inspekcja transportu samochodowego przeprowadziła kontrolę w jego firmie. - Wydaje mi się, że z pozytywnym skutkiem, bo nie były nałożone kary z jakieś nagminne uchybienia - zaznaczył.
Do akcji ratunkowej wezwano około 300 ratowników, także straż pożarną i sześć śmigłowców. Na miejscu wypadku ustawiono namioty, w których udzielana była pierwsza pomoc poszkodowanym w wypadku. Świadkowie zdarzenia mówili o "okropnych scenach". Na miejsce tragedii udał się ambasador Polski w Niemczech Marek Prawda i premier Brandenburgii Matthias Platzek.
Rzeczniczka Prokuratury Okręgowej w Szczecinie Małgorzata Wojciechowicz poinformowała, że jest postępowanie w sprawie wypadku. Policja i prokuratura zabezpieczają dokumenty w siedzibie firmy, do której należał autobus. Czynności w niezbędnym zakresie przeprowadza Prokuratura Rejonowa w Stargardzie Szczecińskim. To na jej terenie jurysdykcji działa firma przewozowa, do której należy autokar. W poniedziałek postępowanie w sprawie wypadku ma przejąć Prokuratura Okręgowa w Szczecinie.
W poniedziałek rano do Berlina mają dojechać bliscy poszkodowanych w wypadku. Transport dla nich organizuje burmistrz Złocieńca. Z rodzinami pojadą psychologowie.
Wyrazy współczucia dla rodzin ofiar wyraził prezydent Bronisław Komorowski. Kanclerz Niemiec Angela Merkel wyraziła wyrazy współczucia dla rodzin ofiar w rozmowie telefonicznej z polskim premierem. Merkel zadeklarowała, że strona niemiecka dołoży starań, aby zapewnić opiekę poszkodowanym w wypadku polskiego autokaru.
Również szef Parlamentu Europejskiego Jerzy Buzek przekazał bliskim ofiar kondolencje. W związku z wypadkiem przewodniczący Komisji Europejskiej Jose Barroso wysłał list kondolencyjny do prezydenta Bronisława Komorowskiego i prezydenta Niemiec Christiana Wulffa.
Skomentuj artykuł