Bułgaria: "skandal nazistowski" zatacza szersze kręgi
"Skandal nazistowski" w Bułgarii zatacza coraz szersze kręgi mimo dymisji wiceministra, który go wywołał. Protesty skupiają się teraz na wicepremierze, który próbował bronić podwładnego, mówiąc, że on sam jako student "chyba robił żartobliwe zdjęcia w Buchenwaldzie".
Powodem afery była fotografia wiceministra rozwoju regionalnego Pawła Tenewa, stojącego z wyciągniętą w nazistowskim pozdrowieniu ręką przed figurą hitlerowca w muzeum figur woskowych w Paryżu. Po nagłośnieniu sprawy w środę Tenew podał się do dymisji.
The new Bulgarian deputy minister of regional development have photo with Nazi salute. "Was just a joke", said from his party. pic.twitter.com/Gz4RQhSgBD
— Ruslan Trad (@ruslantrad) 17 maja 2017
Jednak nie tylko on "zasłynął" takim zdjęciem. Premier Bojko Borysow nakazał, by minister obrony Krasymir Karakaczanow zwolnił wysokiego urzędnika resortu Iwo Antonowa, również znanego z opublikowanego w sieciach społecznościowych zdjęcia w nazistowskim pozdrowieniu obok niemieckiego czołgu.
Kilka lat temu protesty przeciw Antonowowi sprawiły, że Borysow odmówił mianowania go wiceministrem obrony. W czwartek wiceszef partii Borysowa Obywatele na rzecz Europejskiego Rozwoju Bułgarii (GERB) i szef jej klubu poselskiego Cwetan Cwetanow oświadczył: "Nie będziemy tolerować takich zdjęć i GERB nie pójdzie na kompromisy z europejskimi wartościami".
Przebywający w Brukseli minister obrony Karakaczanow stwierdził jednak, że Antonow nie został zwolniony, a sprawa jest badana.
Broniąc Tenewa współprzewodniczący koalicji Zjednoczeni Patrioci (OP) i wicepremier w powołanym na początku maja rządzie Walery Symeonow powiedział w środę dziennikowi "Sega": "W latach 70. zawieźli nas z kolegami ze studiów do Buchenwaldu. Chyba robiliśmy tam sobie żartobliwe zdjęcia. I co, teraz można mi powiedzieć, żebym podał się do dymisji i wracał na wieś?".
W czwartek Symeonow stwierdził, że gazeta zniekształciła jego wypowiedź, i zapowiedział, że zaskarży dziennik do sądu. Redakcja zapewniła, że stoi za swoim tekstem.
W parlamencie dymisji Symeonowa zażądały kluby poselskie Bułgarskiej Partii Socjalistycznej (BSP), partii tureckiej mniejszości Ruch na rzecz Praw i Swobód (DPS) i małego klubu Wola. Razem w 240-miejscowym parlamencie mają one 117 miejsc, co nie wystarczyłoby do usunięcia Symeonowa z gabinetu.
Pojawiły się już pierwsze międzynarodowe reakcje na skandal. Przewodniczący frakcji liberałów i demokratów w Parlamencie Europejskim Guy Verhofstadt, cytowany przez telewizję publiczną, powiedział, że premier Borysow powinien pilnie śledzić wypowiedzi swych koalicyjnych partnerów. Lider Partii Europejskich Socjalistów Sergiej Staniszew ostro skrytykował wypowiedź Symeonowa i wezwał swoich kolegów z Europejskiej Partii Ludowej do ustosunkowania się do tej sprawy.
Stowarzyszenie bułgarskich Żydów Szalom ostro potępiło wypowiedź Symeonowa, "świadczącą o niskiej kulturze politycznej i obojętności wobec największej tragedii w ludzkich dziejach". Organizacja wyraziła ubolewanie, że "ludzie tacy jak Symeonow, który nie po raz pierwszy pozwala sobie na niestosowne żarty, zajmują kierownicze stanowiska w państwie".
Skomentuj artykuł