Francja - czy to schyłek dumnego narodu?
Czy rząd Francois Hollande'a jest w stanie powstrzymać powolny schyłek Francji? Zmienić kraj jest trudno, ale duma Francuzów i komfort życia w tym kraju czynią reformowanie Francji szczególnie trudnym wyzwaniem - pisze w weekend "New York Times".
Tak jak przez kilka dekad martwiono się o Niemcy, "chorego człowieka Europy", tak teraz wszyscy martwią się o Francję, która zdaje się zsuwać ku kategorii krajów europejskich drugiej klasy - pisze nowojorski dziennik.
Francja od dawna dumna jest ze swego modelu społecznego, który gwarantował jej obywatelom stabilizację i wysoki standard życia; jednak globalizacja, starzenie się francuskiego społeczeństwa i kryzys finansowy stawiają pod znakiem zapytania trwałość tego modelu.
W coraz bardziej konkurencyjnej globalnej gospodarce rodzi się pytanie nie o to, czy francuski model społeczny jest dobry, ale o to, czy kraj ten jest nadal w stanie na niego sobie pozwolić. A jeśli wziąć pod uwagę trendy gospodarcze, to odpowiedź jest oczywista - Francji nie stać już na jej kosztowną socjaldemokrację - konkluduje "NYT".
Wydatki rządu to 57 proc. francuskiego PKB, o 11 pkt proc. więcej niż w Niemczech. Na tysiąc obywateli przypada we Francji 90 urzędników państwowych; w Niemczech jest to 50.
Podwyżki wynagrodzeń wyprzedzają wzrost produktywności, dług publiczny przekracza 90 proc. PKB, a 82 proc. miejsc pracy utworzonych w ubiegłym roku to zatrudnienie na kontraktach czasowych, o 70 proc. więcej niż w ostatnich pięciu latach. Oznacza to, że całe pokolenie pracuje w warunkach permanentnej niepewności - podkreśla nowojorski dziennik.
Francja jest wciąż piątą co do wielkości gospodarką świata; ma imponujące tradycje w dziedzinie innowacji, zarządzania i nauki. "A kiedy Francuzi pracują, to pracują ciężko; produktywność, prawdopodobnie najlepszy wskaźnik potencjału gospodarki, jest wciąż bardzo wysoka" - pisze "NYT".
Francuskie firmy konkurują globalnie, a na liście Fortune 500 jest więcej przedsiębiorstw z Francji niż z jakiegokolwiek innego kraju w Europie.
Jednak bez głębokich reform Francja nie zachowa swego statusu. Poprzedni prezydent Nicolas Sarkozy obiecywał wprowadzenie głębokich zmian, ale nawet jego krytyka dotycząca 35-godzinnego tygodnia pracy nie zaowocowała żadną modyfikacją tego systemu. "Uważa się, że Sarkozy nie spełnił swej obietnicy dotyczącej poważnych zmian" - pisze "NYT" i wyjaśnia, że były prezydent bał się konfrontacji z potężnymi związkami zawodowymi oraz gwałtownych społecznych reakcji.
Ze względu na przyzwyczajenia Francuzów do ich modelu społecznego "uważa się powszechnie, że tylko lewica jest w stanie wprowadzić reformy strukturalne i zmiany socjalne" - zauważa "NYT".
Ale wraz z malejącą popularnością Hollande'a, który usiłuje, w drodze "społecznego dialogu", przeforsować reformy rynku pracy i wiele innych koniecznych zmian, maleje siła rządu i jego szanse na "renowację" francuskiej gospodarki.
Jeśli Francja nie zacznie się mierzyć ze swymi słabościami, straci status "europejskiego lidera i globalnego mocarstwa", z którego jest tak dumna - ostrzega "NYT".
Skomentuj artykuł