Francusko-amerykański spór o broń jądrową
Francja należy – obok Izraela – do tych partnerów Stanów Zjednoczonych, którzy z największym sceptycyzmem podchodzą do wizji prezydenta Baracka Obamy zakładającej świat bez broni jądrowej – pisze w środę francuski dziennik "Le Figaro".
Gazeta przypomina przemówienie Obamy, wygłoszone w Pradze 5 kwietnia 2009 roku, kiedy amerykański przywódca zapowiedział starania USA o redukcję arsenału nuklearnego na świecie. Przedstawił wtedy kroki, jakie Waszyngton podejmie w tym celu, m.in. ratyfikując traktat o zakazie prób z bronią jądrową.
– Iran kontynuuje swój program nuklearny mimo protestów międzynarodowych. Korea Północna mnoży testy z bronią jądrową, Rosja zaostrza swoją doktrynę jądrową. Chiny i Pakistan zwiększają swoje arsenały – wylicza "Le Figaro".
W opinii gazety idea Obamy świata bez broni jądrowej, choć "niezwykle szlachetna", jest na razie "nieco przedwczesna". To stanowisko wyraża też francuska dyplomacja, jak można wnioskować ze słów cytowanego przez gazetę sekretarza generalnego MSZ Pierre'a Sellala: "Wyeliminowanie broni jądrowej nastąpi wtedy, gdy warunki polityczne i dotyczące bezpieczeństwa zostaną spełnione".
"Le Figaro" zaznacza, że arsenał nuklearny może mieć zbawienną "siłę odstraszającą" wobec krajów mających agresywne zamiary. – Rozbrojenie (jądrowe) będzie możliwe dopiero wtedy, gdy zdołamy uczynić świat bardziej bezpiecznym. Jeszcze nam do tego daleko – uważa dziennik.
Jego zdaniem, nie jest prawdą, że władze Francji sprzeciwiają się wizji Obamy, gdyż za wszelką cenę chcą zachować resztki minionej świetności kraju. "Le Figaro" twierdzi nawet, że Francja zrobiła w ostatnich dekadach więcej niż "wszystkie inne państwa", by ograniczyć własny arsenał jądrowy.
Francja, która pierwszą próbę nuklearną przeprowadziła w 1960 roku, posiada nadal własną broń jądrową. Według "Le Figaro", francuski arsenał liczy obecnie 300 głowic nuklearnych.
Skomentuj artykuł