Kto stał za wstrzymaniem dostaw do Możejek?
Za wstrzymaniem dostaw ropy naftowej z Rosji do rafinerii Mazeikiu Nafta (MN) na Litwie w 2006 roku stał rosyjski wicepremier Igor Sieczin, główny wykonawca polityki energetycznej Kremla - informuje w środę "Nowaja Gazieta".
To niezależne, ukazujące się co dwa dni rosyjskie pismo, powołuje się na depesze z ambasad USA w Wilnie i Moskwie, udostępnione mu przez portal Wikileaks.
Z publikacji "Nowej Gaziety" wynika, że Sieczin wydał takie polecenie na początku lipca, a do awarii rurociągu Przyjaźń, którym rosyjska ropa była tłoczona do Możejek, doszło w końcu tego miesiąca.
Większość akcji MN należała do rosyjskiego koncernu Jukos, kontrolowanego przez skonfliktowanego z Kremlem przedsiębiorcę Michaiła Chodorkowskiego. Przejęciem tych zakładów zainteresowane były też inne rosyjskie kompanie naftowe, w tym Łukoil, Rosnieft i TNK-BP.
Amerykańscy dyplomaci w roku 2006 nie wykluczali, że w ślad za wstrzymaniem dostaw ropy do Możejek rurociągiem Przyjaźń wicepremier Sieczin będzie próbował zakazać rosyjskim koncernom dostarczanie rafinerii surowca przez porty Primorsk i Butynga. Według "Nowej Gaziety", realizacji tego scenariusza zapobiegły władze w Wilnie, które zagroziły Rosji zamknięciem linii kolejowej do Kaliningradu.
Z depeszy ambasady USA w Moskwie z 30 sierpnia 2006 roku: "Jak to często bywa w stosunkach Rosji z jej sąsiadami i byłymi radzieckimi towarzyszami, decyzja Moskwy o wstrzymaniu dostaw surowej ropy do litewskiej rafinerii Mazeikiu Nafta po awarii ropociągu Przyjaźń w dniu 29 lipca wygląda na rezultat geopolitycznej zemsty, wymieszanej ze zwykłymi przesłankami handlowymi. Dobra wiadomość polega na tym, że teraz Rosjanom pozostało mało narzędzi, by jeszcze bardziej pogorszyć sytuację (na przykład - wstrzymując dostawy z Primorska do Butyngi) i jest wątpliwe, aby zakłady stanęły całkowicie. Zła wiadomość sprowadza się do tego, że MN najprawdopodobniej będzie tracić zyski dopóty, dopóki schemat dostaw ropy do rafinerii znów się nie zmieni".
A oto inny fragment tej samej depeszy: "Po wstrzymaniu dostaw rosyjskiej ropy naftowej do MN rurociągiem Przyjaźń rozmawialiśmy z przedstawicielem TNK-BP. Jego koncern jest jednym z największych eksporterów ropy w Rosji. Oświadczył on, że mimo iż TNK-BP przegrał przetarg na kupno MN na rzecz PKN Orlen, w maju-czerwcu ubiegłego roku zaproponował Orlenowi dostarczanie około 180 tys. baryłek na dobę (...), co w pełni zostało zaaprobowane przez Transnieft. Później, na początku lipca, Igor Sieczin, przewodniczący rady dyrektorów Rosnieftu (innej rosyjskiej kompanii, której oferta przegrała w przetargu na MN) i zarazem wiceszef administracji prezydenta zatelefonował do Germana Chana, dyrektora wykonawczego TNK-BP, pytając, czy kontrakt na dostawy został podpisany. Wyjaśniwszy, że kontrakt nie został podpisany, Sieczin +polecił+ TNK-BP (przez Chana) wycofanie oferty, co też koncern uczynił.
W rozmowie z 29 sierpnia przedstawiciel Łukoilu potwierdził nam, że Sieczin w charakterze przedstawiciela Kremla był zainteresowany wstrzymaniem dostaw oraz że na Łukoil i TNK-BP nadal wywierano presję, mającą przeszkodzić im w zawarciu kontraktów z MN na dostawy ropy rurociągiem. W rozmowach z przedstawicielami naszej ambasady w dniu 22 sierpnia dwaj dyplomaci z ambasady Litwy ocenili zamknięcie rurociągu jako decyzję polityczną podjętą "na bardzo wysokim szczeblu" i mającą zmusić Orlen do wycofania oferty kupna MN, która czekała na zatwierdzenie ze strony UE prawdopodobnie w październiku.
Po wstrzymaniu dostaw ropy zaczęły krążyć pogłoski, że Kreml może "nakazać" rosyjskim spedytorom zaprzestania dostaw tankowcami na trasie Primorsk-Butynga, aby całkowicie pozbawić MN rosyjskiej ropy. Pogłoski te jednak się nie potwierdziły".
"Nowaja Gazieta" zauważa, że "jeśli wierzyć źródłom amerykańskich dyplomatów w kompaniach naftowych "polecenie" Sieczina, by wstrzymać dostawy za pośrednictwem ropociągu Przyjaźń do litewskiej rafinerii, zostało wydane na długo przed awarią". "Jak mówił przedstawiciel TNK-BP, Sieczin dzwonił do Chana na początku lipca, a do awarii doszło dopiero 29 lipca" - podkreśla pismo.
"Jeśli przewodniczący rady dyrektorów Rosnieftu nie ma daru przewidywania, to najprawdopodobniej liczono na to, że polski holding, który wygrał przetarg na kupno MN, ale który został pozbawiony lwiej części dostaw, sam zrezygnuje z transakcji, nie czekając na aprobatę ze strony Unii Europejskiej" - konstatuje "Nowaja Gazieta".
"Wszelako Litwini odpowiedzieli z pozycji siły, grożąc zamknięciem linii kolejowej (do Kaliningradu - red.). W tym momencie możliwości Kremla okazały się ograniczone. Na zamknięcie portu w Primorsku dla firm handlujących ropą się nie zdecydowano" - wskazuje pismo.
Nie wyklucza ono, że "ta "bezsilność" miała finansowe przyczyny". "Bez względu na to, jak bardzo Kreml chciał przejąć kontrolę nad byłymi aktywami Jukosu, zamknięcie Primorska oznaczało pozbawienie możliwości dostarczania ropy także firmy Gunvor, należącej do Giennadija Timczenki. W innym wypadku trzeba by tłumaczyć, dlaczego przyjaciel (ówczesnego prezydenta Władimira) Putina eksportować może, a inni nie mogą" - pisze "Nowaja Gazieta".
Skomentuj artykuł