Merkel i Steinbrueck walczą do końca o głosy
Kanclerz Angela Merkel (CDU) i jej konkurent w walce o fotel kanclerza Niemiec Peer Steinbrueck z SPD zabiegali w sobotę na wiecach kończących kampanię przed wyborami do Bundestagu o głosy niezdecydowanych wyborców. Sondaże wskazują na wyrównany pojedynek.
"Zwracam się osobiście do obywateli Niemiec z prośbą, by dali mi w wyborach mocny mandat (do rządzenia), tak abym mogła przez kolejne cztery lata służyć Niemcom" - powiedziała Merkel przed południem w Berlinie. "Dajcie z siebie wszystko, walczcie do końca o każdy głos, o każdego wyborcę" - zaapelowała do swoich zwolenników podczas wiecu w stolicy Niemiec.
Merkel potwierdziła, że jej rząd nie podniesie podatków, gdyż groziłoby to wzrostem bezrobocia i spowolnieniem wzrostu gospodarczego. "Nie pójdziemy tą drogą" - zapewniła. Za swój największy sukces w dobiegającej końca kadencji uznała stworzenie wielu nowych miejsc pracy. W sierpniu bez pracy było w Niemczech 2,9 mln osób, stopa bezrobocia wyniosła 6,8 proc. W 2005 roku, gdy Merkel obejmowała stanowisko szefa rządu, stopa bezrobocia znajdowała się na rekordowo wysokim poziomie 11,7 proc.
Niemiecka kanclerz potwierdziła wolę obrony wspólnej waluty europejskiej. "Stabilizacja euro jest korzystne nie tylko dla Europy, odpowiada też podstawowym niemieckim interesom" - powiedziała, dodając, że euro "zapewnia Niemcom dobrobyt i miejsca pracy". Zapewniła, że jej kraj będzie wspomagał partnerów z UE, którzy przeżywają kłopoty gospodarcze.
Merkel opowiedziała się ponownie za kontynuowaniem istniejącej od 2009 roku koalicji partii chadeckich CDU i CSU z liberalną FDP.
Kandydat SPD Peer Steinbrueck na wiecu we Frankfurcie nad Menem mowił m.in.: "Nie wierzcie sondażom. To wy i tylko wy decydujecie o tym, kto wygra wybory. Wszystko zależy od was". Ostro skrytykował Merkel, zarzucając jej doprowadzenie do marazmu w kraju. "Merkel kręci się w kółko, zamiast jasno wskazać kierunek, w jakim kraj powinien podążać" - powiedział socjaldemokrata. Wśród najważniejszych projektów, które w przypadku zwycięstwa wprowadzi w życie, wymienił płacę minimalną, podniesienie podatków dla najlepiej zarabiających, powstrzymanie wzrostu czynszów i walkę z unikaniem podatków.
Podobnie jak Merkel, także Steinbrueck zapewnił o swoim poparciu dla euro. Rezygnacja ze wspólnej waluty oznaczałaby podrożenie niemieckiego eksportu od 30 do 40 proc. i w konsekwencji załamanie wymiany handlowej. Jego zdaniem Niemcy powinny bardziej pomagać trapionym kryzysem krajom z południa Europy. Przypomniał, że po II wojnie światowej Niemcy otrzymały pomoc od krajów, które kilka lat wcześniej ucierpiały w wyniku niemieckiej okupacji.
Najnowsze sondaże potwierdzają, że koalicja rządowa CDU/CSU i FDP oraz partie opozycyjne SPD, Zieloni i Lewica (Die Linke) mają w niedzielnych wyborach do Bundestagu wyrównane szanse.
Jak podał w sobotę dziennik "Frankfurter Allgemeine Zeitung", powołując się na sondaż instytutu Allensbach, obie partie chadeckie (39,5 proc.) i FDP (5,5 proc.) mogą liczyć razem na 45 proc. głosów. Identycznym poparciem cieszą trzy partie opozycyjne - SPD (27 proc.), Zieloni (9 proc.) i Lewica (9 proc.).
Inny sondaż, przeprowadzony przez instytut Emnid na zlecenie "Bild am Sonntag", wskazał na przewagę CDU/CSU i FDP (45 proc.) nad opozycją (44 proc.) jednym punktem procentowym.
SPD i Zieloni wykluczają obecnie sojusz powyborczy z postkomunistami ze względu na ich postulaty likwidacji NATO i wycofania niemieckich żołnierzy z misji pokojowych. Zdaniem politologów takich sojusz będzie możliwy najwcześniej w 2017 roku.
Na finiszu kampanii wyborczej największe zainteresowanie budzą notowania eurokrytycznej Alternatywy dla Niemiec (AfD). Według instytutu Allensbach AfD popiera 4,5 proc. wyborców, w ankiecie Emnid eurosceptycy otrzymali 4 proc. głosów, co oznacza, że nie przekroczyliby 5-procentowego progu wyborczego. W jednym z wcześniejszych sondaży Alternatywa dostała jednak 5 proc. głosów.
Wejście AfD do Bundestagu uniemożliwiłoby Merkel kontynuowanie koalicji z FDP. Przeciwnicy euro, domagający się likwidacji strefy euro i powrotu do walut narodowych, mogliby z trybuny parlamentarnej głosić poglądy, dla których dotychczas nie było miejsca w Bundestagu.
Jeżeli koalicja CDU/CSU-FDP nie dojdzie do skutku, za najbardziej prawdopodobne wyjście uważa się utworzenie wspólnego rządu partii chadeckich i SPD z Merkel na czele, tak jak w latach 2005-2009.
Wybory do Bundestagu odbędą się 22 września. Uprawnionych do głosowania jest 61,8 mln mieszkańców Niemiec. O co najmniej 598 mandatów w parlamencie ubiega się ponad 4,4 tys. kandydatów z 34 partii.
Skomentuj artykuł