Nie wiemy, czy wśród zakładników są Francuzi

PAP / mh

Francuskie władze poinformowały w czwartek, że nie są w stanie potwierdzić, czy wśród obcokrajowców, wziętych w środę jako zakładnicy w pobliżu pola gazowego In Amenas w Algierii, są obywatele Francji.

Rzeczniczka rządu Najat Vallaud-Belkacem oświadczyła, że obecnie nie można tego potwierdzić i nie wiadomo jeszcze, jaka "dokładnie będzie rola Francji w odpowiedzi na wzięcie zakładników". Wcześniej francuska telewizja France 24 podała, że rozmawiała przez telefon z francuskim zakładnikiem.
Z kolei radio Europe 1 twierdzi, powołując się na własne źródła, że wśród porwanych może być czterech Francuzów.
Zapytana o dowody na związek między akcją islamistycznych porywaczy a rozpoczętą 11 stycznia interwencją francuskich wojsk w Mali, rzeczniczka odparła, że "nie potwierdzono takiego związku". Oceniła następnie, że wzięcie zakładników pokazuje "zagrożenie stwarzane przez siły terrorystyczne w Mali". 
Wcześniej algierski minister spraw wewnętrznych Dahu uld Kablia mówił, że porywacze pochodzili z Algierii, a nie z Mali, Libii, ani żadnego kraju sąsiedniego. 
Sami porywacze twierdzili, że w ich rękach jest 41 obcokrajowców, w tym "siedmiu Amerykanów, Francuzi, Brytyjczycy i Japończycy". Według mediów w tej grupie są też obywatele Irlandii i Norwegii. 
Zachodnie agencje powołując się na szefa MSW Algierii informowały z kolei o ok. 20 zakładnikach. Szef brytyjskiej dyplomacji William Hague potwierdził w czwartek, że zginął jeden Brytyjczyk, ale nie wiadomo, ilu dokładnie wzięto zakładników.
W czwartek zakładnicy zażądali wycofania algierskiej armii, która otoczyła kompleks gazowy, w którym przetrzymywani są obcokrajowcy - poinformowała telewizja Al-Dżazira. Jest to warunek rozpoczęcia negocjacji. Telewizja przekazała też apel Brytyjczyka, Irlandczyka i Japończyka, przedstawionych jako zakładnicy, którzy prosili o wycofanie algierskich sił z okolic obiektu. Trzej mężczyźni mówili przez telefon; nie pokazano ich wizerunków.
Porywacz, przedstawiający się jako Abu al-Bara, w wypowiedzi dla Al-Dżaziry mówił, że algierskie wojsko otworzyło ogień, w wyniku czego ranny został japoński zakładnik. Podtrzymał wersję, że zakładników jest 41 i że pochodzą z Norwegii, Francji, USA, W. Brytanii, Rumunii, Kolumbii, Tajlandii, Filipin, Irlandii, Japonii i Niemiec. Norweski koncern Statoil podał w czwartek, że w tej grupie jest dziewięciu Norwegów i trzech pracowników innych narodowości. 
France 24 relacjonowała w czwartek, powołując się na jednego z zakładników, że porywacze zmusili niektórych z nich do noszenia na sobie pasów z materiałami wybuchowymi. Źródło to przekazało również, że porywacze są dobrze uzbrojeni i zagrozili wysadzeniem kompleksu w powietrze, gdyby algierskie wojsko podjęło próbę uwolnienia zakładników. Według tego mężczyzny terroryści zaatakowali jednocześnie w środę rano dwa miejsca: przepompownię gazu i miejsce zakwaterowania pracowników.
Rzecznik islamistów mówił w środę, że atak i pojmanie cudzoziemców były reakcją na francuską interwencję w Mali i udostępnienie przez Algierię francuskim siłom swej przestrzeni powietrznej.
Kompleks gazowy In Amenas, w którym zatrudnieni byli obcokrajowcy, jest eksploatowany przez algierski koncern naftowy Sonatrach, a także brytyjski koncern BP i norweski Statoil. Pole znajduje się kilkadziesiąt kilometrów od granicy z Libią. 
DEON.PL POLECA

 

 

DEON.PL POLECA


Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Nie wiemy, czy wśród zakładników są Francuzi
Wystąpił problem podczas pobierania komentarzy.
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.