Niemcy z USA inwigilowali Francuzów i KE
Niemiecki wywiad zagraniczny BND pomagał służbom amerykańskim w inwigilowaniu urzędników francuskiego MSZ i urzędu prezydenckiego oraz Komisji Europejskiej - podały media w Niemczech. Niemiecka opozycja oskarża rząd w Berlinie o wprowadzenie w błąd parlamentu.
Dziennik "Sueddeutsche Zeitung" oraz stacje telewizyjne NDR i WDR doniosły w czwartek, że stacja nasłuchowa BND w Bad Albing w Bawarii wykorzystywana była przez wiele lat do podsłuchiwania wysokich rangą urzędników MSZ i Pałacu Elizejskiego w Paryżu oraz Komisji Europejskiej w Brukseli.
Jak twierdzą niemieccy dziennikarze, szpiegostwo gospodarcze prowadzone było natomiast tylko sporadycznie i dotyczyło przedsiębiorstw, które USA podejrzewały o nielegalny eksport.
- Sedno (skandalu) polega na politycznej inwigilacji naszych europejskich sąsiadów i instytucji unijnych - powiedziało gazecie "SZ" dobrze poinformowane źródło. Niemieccy politycy nie byli objęci działaniami służb.
Pierwsze informacje o współpracy BND ze służbami z amerykańskiej Agencji Bezpieczeństwa Narodowego (NSA), jeśli chodzi o inwigilowanie polityków w Europie przedostały się do mediów w zeszłym tygodniu. Szef urzędu kanclerskiego Peter Altmeier miał w zeszły czwartek poinformować o tych praktykach posłów z komisji ds. kontroli służb specjalnych.
Na polecenie NSA niemiecki wywiad zagraniczny śledził kontakty europejskich firm i polityków analizując je według ustalonych przez Amerykanów haseł i adresów IP.
Jak pisze "SZ", pierwsze informacje o wykorzystywaniu przez NSA stacji nasłuchowej do działalności sprzecznej z interesem niemieckim pojawiły się w 2005 roku. Szef urzędu kanclerskiego - wówczas Thomas de Maiziere (obecny szef MSW) - został poinformowany o zagrożeniu w 2008 roku. Szczegółowe informacje o działalności NSA otrzymał w 2010 roku jego następca - Ronald Pofalla.
Skandal z BND i NSA stanowi obciążenie dla rządu Angeli Merkel. Opozycja oskarża rząd o okłamanie Bundestagu. Szef MSW de Maiziere oświadczył w połowie kwietnia, odpowiadając na interpelację poselską, że nie dysponuje żadnymi informacjami o szpiegostwie gospodarczym uprawianym przez Amerykanów wobec firm europejskich. Z przekazów medialnych wynika natomiast, że szef BND miesiąc wcześniej szczegółowo poinformował urząd kanclerski o tej sprawie. Podczas konferencji prasowej w poniedziałek w Warszawie Merkel zapewniła, że zarzuty zostaną wyjaśnione. Zdaniem Lewicy wywiad mógł dopuścić się zdrady stanu.
Wcześniej rząd w Berlinie przyznał, że w działaniach BND "wystąpiły niedociągnięcia". Rzecznik rządu Steffen Seibert oświadczył, że stwierdzono "techniczne i organizacyjne błędy", które mają zostać bezzwłocznie usunięte.
Impulsem do korekty współpracy z NSA były informacje przekazane blisko dwa lata temu przez byłego współpracownika CIA Edwarda Snowdena. W 2013 roku Amerykanin uciekł z USA do Hongkongu, a stamtąd udał się do Rosji, gdzie uzyskał czasowy azyl, a potem zgodę na trzyletni pobyt. Przedtem ujawnił tajne informacje o masowej inwigilacji zarówno obywateli USA, jak i obcokrajowców, w tym liderów państw sojuszniczych. Wśród podsłuchiwanych osób była sama kanclerz Merkel. Władze USA chcą wytoczyć Snowdenowi proces o zdradę.
Skomentuj artykuł