Obama pogodził się z nuklearnym Iranem?
Prezydent USA Barack Obama sprawia wrażenie, jakby uważał, że nic nie jest już w stanie powstrzymać Iranu przed uzbrojeniem się w broń nuklearną - pisze w artykule redakcyjnym poniedziałkowy "Wall Street Journal".
Nowojorski dziennik przypomina, że amerykańska sekretarz stanu Hillary Clinton zapowiadała, iż celem administracji są "nie sankcje cząstkowe, a takie, które są dotkliwe" dla Iranu. Zapewniała o tym niedawno na tegorocznej konferencji AIPAC, głównej organizacji proizraelskiego lobbingu w USA.
Kilka dni później okazało się, że Waszyngton zrezygnował z niektórych proponowanych zapisów w początkowym projekcie rezolucji Rady Bezpieczeństwa ONZ o sankcjach wobec Iran, które miały zagwarantować, że będą one mocno odczuwalne dla tego kraju.
Waszyngton uczynił to, aby zyskać poparcie Rosji i Chin dla sankcji. Chiny jednak, chociaż oświadczyły, że gotowe są "dyskutować" o sankcjach, dają wciąż do zrozumienia, że mogą poprzeć tylko te stosunkowo łagodne, które - zdaniem ekspertów - nie zmuszą Iranu do zaprzestania produkcji broni atomowej.
"Administracja ciągle stara się wtaczać kamień sankcji pod górę ONZ, łudząc się, że rosyjskie i chińskie poparcie jest niezbędne, nawet jeśli ceną są sankcje pozbawione zębów" - pisze "WSJ", porównując wysiłki administracji Obamy do pracy Syzyfa.
"Działania prezydenta Obamy sugerują, że doszedł on do wniosku, iż nuklearny Iran jest nieunikniony, nawet jeśli tego publicznie nie przyzna" - pisze dziennik.
Według "WSJ", należy zrezygnować z tych starań i wprowadzić sankcje razem z krajami sojuszniczymi, bez oglądania się na Rosję i Chiny, czyli poza systemem ONZ.
"Stany Zjednoczone mogą w tym momencie zrobić więcej jednostronnie, nakładając sankcje na firmy, które robią interesy w irańskim przemyśle energetycznym. Jak dotąd jednak administracja wykazała nawet mniej entuzjazmu dla takich posunięć niż Kongres" - czytamy w artykule.
Także niektórzy komentatorzy wyrażają od pewnego czasu opinię, że trzeba pogodzić się z uzbrojeniem się Iranu w broń atomową, gdyż jest to nieuniknione.
W najnowszym numerze dwumiesięcznika "Foreign Affairs" James Lindsey i Ray Takeyh argumentują, że należy raczej skupić się na metodach powstrzymywania nuklearnego Iranu przed agresją, jak to nakazywała wobec ZSRR doktryna powstrzymywania w czasie zimnej wojny.
Eksperci zwracają jednak uwagę, że problemem nie jest groźba bezpośredniej agresji, lecz groźba przekazania przez Iran broni nuklearnej terrorystom, a także wyścig zbrojeń atomowych na całym Bliskim Wschodzie, który na pewno rozpocznie się, gdy reżim w Teheranie będzie miał taką broń.
Skomentuj artykuł