Siły Obronne Izraela twierdzą, że zniszczyły kilka celów Hamasu w Strefie Gazy, w tym tunel podziemny znajdujący się w pobliżu miasta Bejt Hanun w północnej części Strefy Gazy oraz dwie podziemne wyrzutnie w Dżabaliji na północ od miasta Gaza, które miały być używane do wystrzeliwania rakiet w kierunku Tel Awiwu na początku tego tygodnia.
Ponadto wojsko podało, że izraelskie myśliwce zniszczyły centrum dowodzenia Hamasu, z którego organizacja kierowała walką od 10 maja, kiedy na nowo rozgorzał konflikt.
Po prawie ośmiogodzinnej przerwie w miejscowościach w pobliżu terytorium palestyńskiego rozległy się rano syreny, ostrzegające przed atakiem rakietowym. Po południu czasu polskiego syreny informowały o niebezpieczeństwie również mieszkańców oddalonego o 13 km od Strefy Gazy Aszkelonu i beduińskich osad na pustyni Negew.
Zapytany w izraelskim radiu publicznym Kan, czy w piątek rozpocznie się zawieszenie broni - co miało być możliwe zgodnie z czwartkową wypowiedzią wysokiego rangą przedstawiciela Hamasu dla libańskiej telewizji al-Majadin - minister wywiadu Eli Kohen zaprzeczył. "Zdecydowanie widzimy znaczącą presję międzynarodową, jednak zakończymy operację, gdy uznamy, że osiągnęliśmy nasze cele" - powiedział.
Od czasu rozpoczęcia walk w bombardowaniach z powietrza zginęło 230 Palestyńczyków, w tym 65 dzieci, a ponad 1700 osób zostało rannych, co pogorszyły i tak już tragiczną sytuację humanitarną w Strefie Gazy.
Tysiące ludzi demonstrowały na przełomie tygodnia solidarność z Palestyńczykami w miastach europejskich: Londynie, Madrycie, Berlinie czy Atenach, jak również w Dosze w Katarze, Bagdadzie i Kuwejcie.
Wojsko izraelskie utrzymuje, że co najmniej 160 osób zabitych było członkami grup terrorystycznych, głównie Hamasu i Islamskiego Dżihadu.
Z kolei władze izraelskie oszacowały liczbę ofiar śmiertelnych po swojej stronie na 12.
Źródło: PAP / jb
Skomentuj artykuł