Rosja twierdzi, że nie chce wkroczyć na Ukrainę
Rzecznik rosyjskiego prezydenta Dmitrij Pieskow zaprzeczył w sobotę, jakoby Rosja minionej nocy próbowała dokonać inwazji na Ukrainę pod pretekstem misji humanitarnej. Zapowiedział, że Moskwa podejmie kontrposunięcia, jeśli Zachód wprowadzi kolejne sankcje.
Z oskarżeniem o próbę dokonania inwazji wystąpił wiceszef administracji prezydenta Ukrainy Wałerij Czałyj. Oznajmił on, że Ukraina nie dopuściła do wkroczenia na swe terytorium ogromnej kolumny wojsk rosyjskich. Według niego na Ukrainę "miała wejść humanitarna kolumna z wojskami pokojowymi, by sprowokować konflikt na pełną skalę". Czałyj w programie telewizyjnym nadanym w nocy z piątku na sobotę poinformował też, że w związku z zagrożeniem prezydent Petro Poroszenko zwołał pilną naradę szefów resortów obronnych i przeprowadził szereg rozmów telefonicznych z przywódcami światowymi, w wyniku czego konwój został zatrzymany. "Mamy zapewnienie MSZ Rosji, że kolumna dalej nie jedzie" - przekazał.
Odnosząc się do tych oskarżeń, Pieskow oznajmił, że "nie było żadnej próby przeniknięcia rosyjskich wojsk (na Ukrainę)". "Mamy problem ze zrozumieniem, co strona ukraińska ma na myśli" - dodał.
Rzecznik Kremla oświadczył zarazem, że sytuacja humanitarna na wschodniej Ukrainie wywołuje w Moskwie głębokie zaniepokojenie. "Ta katastrofa (humanitarna) jest obecnie tematem nr 1 do dyskusji" - powiedział, zauważając, że możliwość udzielenia pomocy humanitarnej jest omawiana w różnych formatach.
Pieskow uchylił się od odpowiedzi na pytanie, czy Rosja gotowa jest przyjść z pomocą w trybie jednostronnym. "Potrzebne są co najmniej dwustronne uzgodnienia" - wskazał.
Komentując oświadczenie Waszyngtonu, który w piątek ostrzegł Moskwę przed dalszą interwencją na wschodniej Ukrainie, w tym pod pretekstem dostarczenia pomocy humanitarnej, gdyż byłoby to uznane za "inwazję", sekretarz prasowy Władimira Putina oświadczył, że strona rosyjska "słyszała to".
Amerykańska ambasador w ONZ Samantha Power oznajmiła w Radzie Bezpieczeństwa, że pogarszająca się sytuacja humanitarna na wschodzie Ukrainy wymaga działania, lecz "nie ze strony tych, którzy się przyczynili do jej powstania". "Wszelka dalsza jednostronna interwencja Rosji na terenie Ukrainy, w tym pod pozorem dostarczenia pomocy humanitarnej, byłaby całkowicie nie do przyjęcia i głęboko niepokojąca, i byłaby uważana za inwazję na Ukrainę" - ostrzegła Power.
Pieskow również zapowiedział, że Rosja będzie podejmować kontrposunięcia, jeśli Zachód będzie kontynuował wprowadzanie kolejnych sankcji. Przekazał też, że aktualnie na Kremlu nie trwają żadne prace, zmierzające do rozszerzenia rosyjskich sankcji wobec Zachodu. "Nie ma takiej potrzeby" - powiedział.
W czwartek Rosja wprowadziła zakaz importu owoców, warzyw, mięsa, drobiu, ryb, mleka i nabiału ze Stanów Zjednoczonych, Unii Europejskiej, Australii, Kanady i Norwegii. W ten sposób odpowiada na sankcje zastosowane wobec niej przez Zachód w związku z rolą Moskwy w konflikcie na Ukrainie.
Rosyjskie embargo ma obowiązywać przez rok. Ogłaszając sankcje, premier Dmitrij Miedwiediew poinformował, że Rosja rozważa jeszcze podjęcie szeregu kroków wobec Unii Europejskiej w odpowiedzi na jej sankcje przeciwko Dobrolotowi, tanim liniom lotniczym należącym do Aerofłotu, narodowego przewoźnika lotniczego Rosji. Wśród tych kroków Miedwiediew wymienił zakaz wykorzystywania przez przewoźników europejskich obszaru powietrznego Rosji do lotów tranzytowych do Azji Wschodniej.
Skomentuj artykuł