"Spektakularna lekcja wybaczania". Media o nieśmiałym powrocie irackich chrześcijan
Iraccy chrześcijanie, wypędzeni przez ofensywę Państwa Islamskiego (IS), powracają do swych domostw na Równinie Niniwy. Jednak według francuskich mediów zniszczenia i obawy przed muzułmańskimi sąsiadami powstrzymują wielu chrześcijan przed powrotem.
"Spektakularną lekcją wybaczania" nazywa ten powrót katolicki portal Info Chretienne. Największy francuski dziennik "Ouest-France" pisze o "zmartwychwstaniu chrześcijańskich wiosek", ale "Le Figaro" wskazuje na obawy chrześcijan przebywających w obozie dla uchodźców przed ewentualnym powrotem.
Reporter dziennika "Le Figaro" Edouard de Mareschal odwiedził obóz uchodźców w Irbilu, stolicy Kurdyjskiego Okręgu Autonomicznego. Założony na początku 2015 r. po zwycięskiej ofensywie IS obóz, w którym schroniły się tysiące chrześcijan, ma być zlikwidowany pod koniec lata. Jak pisze reporter, napawa to lękiem niektóre rodziny, "niemające środków ani odwagi, by znów zaczynać od zera".
Terroryści spalili ich domy
Wysłannik paryskiej gazety zebrał świadectwa uciekinierów, którzy widzieli, jak "ich krewni zostali zabici w swym sklepie". Inni uciekali z "domostw zajętych i ograbionych przez terrorystów". Są również tacy, którzy nie mają dokąd wrócić, gdyż "terroryści wycofując się, spalili ich domy". Reporter cytuje dyrektora obozu, ojca Emmanuela, dla którego "rolą Kościoła jest przekonanie ludzi, by powrócili do siebie". "Staramy się, by znów nauczyli się pracować, by przestali liczyć wyłącznie na pomoc z zewnątrz" - tłumaczy duchowny.
Dziennikarz zauważa, że wielu chrześcijan przed powrotem powstrzymuje również to, że po czterech latach pobytu w Irbilu urządzili się tam, a ich dzieci poszły do szkoły i nawet studiują w miejscowym uniwersytecie. Największe skupisko irackich chrześcijan to miasto Al-Hamdanija (d. Karakosz). Przed najazdem IS z miasta i okolic uciekło 100 tys. chrześcijan, którzy należą głównie do Kościołów wschodnich.
"Prawie 25 tys. rodzin powróciło w te strony"
Jak powiedział wysłannikowi "Le Figaro" dyrektor Komitetu Odbudowy Równiny Niniwskiej, katolicki ksiądz Abouna George, "prawie 25 tys. rodzin powróciło w te strony".
W opisie pracy nad odbudową miasta Edouard de Mareschal podkreśla, że "wszystkie Kościoły pracują razem. Każda miejscowość ma komitet odbudowy, składający się z katolików i prawosławnych syryjskiego Kościoła, przedstawicieli obrządku chaldejskiego oraz Ormian".
Jednak nawet wśród powracających brak przekonania co do przyszłości dla chrześcijan w Iraku. Jak opowiadał reporterowi katolickiej telewizji "KTO" mieszkaniec jednej z chrześcijańskich wiosek, wokół Mosulu szyiccy Szabakowie za irańskie pieniądze wykupują należące do chrześcijan grunty rolne i bezprawnie budują tam domy. Edouard de Mareschal pisze w "Le Figaro", że "chrześcijanie z Równiny Niniwy nie mogą pozbyć się nieufności wobec sunnickich sąsiadów, którzy kolaborowali z IS". "Po tym, co robili naszym córkom, po tym, co wyprawiali w naszych wioskach... Jakże im można ufać?" - przytacza dziennikarz słowa starego nauczyciela.
Spektakularna lekcja wybaczania
Natomiast zdaniem portalu Info Chretienne "prześladowania irackich chrześcijan, ich wytrwałość i powrót w warunkach, gdy wszystkiego brakuje, to "spektakularna lekcja wybaczania". "Człowiekowi bardzo trudno jest przebaczyć temu, kto wyrzucił go z własnego domu, kto go ograbił lub zabił kogoś z jego bliskich" - tłumaczą redaktorzy Info Chretienne.
W reportażu "Ouest-France" przypomniano, że od XVI wieku, gdy Franciszek I podpisał porozumienia z Wysoką Portą (tu: dworem osmańskim), Francja jest oficjalnie "opiekunką chrześcijan wschodnich". Ta umowa wykorzystywana była jednak głównie jako narzędzie francuskich wpływów w regionie - komentuje redakcja gazety. Faraj Benoit Camurat jest przewodniczącym stowarzyszenia Braterstwo w Iraku, którego celem jest pomoc dla tamtejszych chrześcijan i innych mniejszości wyznaniowych, będących ofiarą prześladowań religijnych i przemocy.
"Historia chrześcijan irackich nie skończyła się" - zaznaczył w rozmowie z paryskim Radio Courtoisie. "Ta ziemia jest ich ziemią od dwóch tysiącleci. Żeby trwała ich historia, nie wolno nam zaprzestać wysiłków, trzeba je zwiększyć" - zaapelował działacz.
Skomentuj artykuł