Ukraina: uczczono pamięć Polaków z Huty Pieniackiej
W Hucie Pieniackiej w obwodzie lwowskim uczczono pamięć Polaków, pomordowanych w 1944 r. przez oddziały ukraińskiej dywizji SS Galizien. Uroczystości odbyły się przed odnowionym przez Ukraińców krzyżem, który w styczniu nieznani sprawcy wysadzili w powietrze.
W żałobnej mszy świętej uczestniczyły w niedzielę rodziny zabitych, ambasadorowie Polski i Ukrainy, parlamentarzyści dwóch państw i duchowieństwo, które apelowało do zgromadzonych o pojednanie między dwoma narodami.
- Zebraliśmy się tutaj po to, aby ustała tak zwana wojna na pomniki. Wszyscy prosimy Boga o to, byśmy mogli dać spokój tym zmarłym - przemawiał rzymskokatolicki biskup diecezji łuckiej na Wołyniu, Witalij Skomarowski.
Krzyż, będący najważniejszym elementem pomnika zbrodni w Hucie Pieniackiej, został zdewastowany przez nieustalonych dotąd sprawców podczas ukraińskich świąt Bożego Narodzenia. Przedstawiciele władz Polski i Ukrainy uznały to zdarzenie za prowokację i ustaliły, że wspólnie odbudują upamiętnienie.
W sobotę, dzień przed uroczystościami, gubernator obwodu lwowskiego Ołeh Syniutka poinformował polskich dziennikarzy, że pomnik w Hucie Pieniackiej odbudowała za własne pieniądze ludność z okolicznych miejscowości. Ukraińskie władze nie ujawniły, kto sfinansował i zrealizował odnowę.
Obecna na uroczystościach posłanka PiS Małgorzata Gosiewska oceniła, że tegoroczne uroczystości w Hucie Pieniackiej noszą wyjątkowy charakter.
- Wojna na wschodzie Ukrainy i liczne prowokacje po jednej i po drugiej stronie świadczą, że ciągle jest ktoś zainteresowany, by nas skłócać. Ten pomnik nabrał nowej symboliki, bo nie jest to już jedynie miejsce koszmarnej zbrodni, popełnionej wobec ludności polskiej, ale też po tym, co się stało, po zniszczeniu i odbudowie z inicjatywy społeczności lokalnej, jest to już w tej chwili symbol pojednania. Tak powinniśmy budować nasze relacje i to jest dobry początek - powiedziała.
Prezes Stowarzyszenia Huta Pieniacka Małgorzata Gośniowska-Kola podkreśliła, że atak na miejsce pochówku Polaków w tej miejscowości został odebrany z bólem.
- Był to atak na krzyż, czyli na znak prawdy. Ale jednak znaleźli się ludzie, którzy przyczynili się do tego, że stoi dzisiaj granitowy krzyż. Chcemy wiedzieć, komu możemy podziękować za to - mówiła.
Według ustaleń PAP za odbudową krzyża stoją Ukraińcy z miejscowości Podkamień, a idea jego odnowienia należy do Wołodymyra Seredy, działacza organizacji, które skupiają Ukraińców, wysiedlonych po drugiej wojnie światowej z Polski do ZSRR.
- Kiedy dowiedziałem się, co się tutaj stało, byłem zszokowany. Zrozumiałem, że jest to prowokacja, która była dla nas nożem w plecy. Jestem za pojednaniem i robię wszystko, żeby do niego doszło. Możemy mieć różne oceny co do różnych wydarzeń, jednak jesteśmy ludźmi i powinniśmy myśleć krok, dwa kroki naprzód - powiedział Sereda PAP.
Przedstawiciele władz ukraińskich nie ukrywali, że oczekują, iż za gestem "społeczności lokalnej" w Hucie Pieniackiej pójdą Polacy, którzy w taki sam sposób odniosą się do ukraińskich upamiętnień, dewastowanych w Polsce. Na uroczystościach pojawił się młody człowiek, który przyniósł tablicę przypominającą, że w Polsce zniszczono w ostatnim okresie kilkanaście takich miejsc. Miał ze sobą czerwono-czarną flagę UPA. Ukraińska policja poprosiła go, by opuścił to miejsce.
Ambasador RP na Ukrainie Jan Piekło podziękował Ukraińcom za odnowienie pomnika.
- Razem jesteśmy silni i dlatego dziś tu razem jesteśmy. Stoimy przed nowym krzyżem, który w sposób barbarzyński został wysadzony w powietrze. Modlimy się pod takim samym krzyżem, który tu stał i za to dziękujemy naszym ukraińskim kolegom. Europa potrzebuje Polski i Ukrainy i tego, żebyśmy byli razem - mówił.
- Nasi wrogowie mieli nadzieję, że ten krzyż stanie się symbolem konfliktu między Ukraińcami i Polakami, ale ten krzyż stał się krzyżem pojednania. Powinniśmy pamiętać o naszej historii myśląc o wzajemnym pojednaniu i porozumieniu. Powinniśmy też pamiętać, że kiedy Ukraińcy i Polacy ze sobą walczą, to stają się słabsi i bardziej podatni na działania naszych zewnętrznych przeciwników - oświadczył ambasador Ukrainy w Polsce Andrij Deszczyca.
Huta Pieniacka to nieistniejąca dziś wieś w rejonie miasta Brody. W czasie wojny ta miejscowość była polską placówką samoobrony przed UPA. Jak podaje prof. Grzegorz Motyka, autor książki "Ukraińska partyzantka 1942-1960", 23 lutego 1944 roku do wsi przybył w celach rozpoznawczych pododdział 4. pułku policyjnego SS, złożony z ukraińskich ochotników do dywizji SS Galizien. Polacy, sądząc, że mają do czynienia z przebranymi upowcami, zaatakowali napastników, zabijając dwóch z nich. W sukurs żołnierzom 4. pułku przybyła sotnia "Siromanci" dowodzona przez Dmytro Karpenkę "Jastruba", która zaatakowała Polaków z boku. Umożliwiło to pododdziałowi SS odwrót i najpewniej uratowało go przed całkowitym pogromem.
Na wieść o śmierci dwóch żołnierzy SS Niemcy zorganizowali im manifestacyjny pogrzeb i wysłali przeciwko wsi karną ekspedycję.
28 lutego 1944 roku o świcie 4. pułk policji SS ostrzelał wieś z broni maszynowej i moździerzy, po czym opanował ją, nie napotkawszy oporu samoobrony. Przechwyconą ludność prowadzono grupami po 20-30 osób do stodół, zamykano i palono. Próbujących uciekać rozstrzeliwano.
W ten sposób zamordowano, według różnych danych, od 600 do 1200 osób. Według ustaleń śledztwa Oddziałowej Komisji Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu w Krakowie w wyniku pogromu w Hucie Pieniackiej zostało zamordowanych około 850 osób.
Skomentuj artykuł