Ukraina: Wyborcze obietnice pięknej Julii
Julia Tymoszenko jest przekonana, że jeśli obejmie najważniejszy urząd w państwie, doprowadzi do wejścia Ukrainy do Unii Europejskiej. Pani premier, która w niedzielnych wyborach będzie walczyć o prezydencki fotel, złożyła wyborcze obietnice.
- Ukraina z pewnością wejdzie do UE, gdyż zawsze była, jest i będzie częścią Europy. Zrobię wszystko, by podczas mej prezydentury Ukraina została członkiem UE - oświadczyła Tymoszenko na konferencji prasowej dla mediów krajowych i zagranicznych. Kadencja prezydenta Ukrainy trwa pięć lat.
Szefowa rządu zapowiedziała, że po objęciu najwyższego stanowiska w państwie radykalnie zmieni drogę rozwoju kraju.
- Chcę raz na zawsze odsunąć od władzy oligarchów i zbudować całkiem nowe państwo. Demokratyczna, solidarna, sprawiedliwa Ukraina stanie się nieodłączną częścią wspólnoty europejskiej - podkreśliła.
Tymoszenko zadeklarowała, że w trakcie jej prezydentury Ukraina będzie w stanie "osiągnąć najwyższy stopień niezależności energetycznej" oraz zapewniła, że Kijów pozostanie rzetelnym i przewidywalnym partnerem w dziedzinie tranzytu gazu z Rosji do państw Europy Zachodniej.
Obiecała także, że zdoła przyciągnąć inwestorów zagranicznych, a dzięki ułatwieniom podatkowym i głębokim reformom Ukraina wejdzie do grona 30 państw o najwyższym wskaźniku rozwoju (obecnie zajmuje w tym rankingu 85. miejsce).
Tymoszenko mówiła także o swym stosunku do Rosji i ewentualnego członkostwa Ukrainy w NATO.
- Kwestia NATO dzieli ukraińskie społeczeństwo, więc wejście do tej organizacji powinno być omówione w referendum narodowym (...). Budowanie prawdziwych i wzajemnie korzystnych relacji z Rosją i innymi państwami widzę nie w krytyce i agresji, lecz w zrozumieniu interesów swego państwa. Moim zadaniem jako przyszłego prezydenta jest stworzenie pokojowych, ale i pragmatycznych stosunków z Rosją i innymi krajami - oświadczyła.
Trwająca trzy godziny konferencja prasowa w Kijowie przerywana była łączeniami telewizyjnymi z miastami obwodowymi. Tymoszenko nie tylko odpowiadała na pytania lokalnych dziennikarzy, ale i rozmawiała z przedstawicielami "kolektywów robotniczych" zakładów przemysłowych na wschodzie i zachodzie kraju.
Skomentuj artykuł