To niemal maksymalny wymiar kary za takie przestępstwo.
47-letni Australijczyk został uznany za winnego już podczas pierwszego posiedzenia sądu 11 kwietnia, tuż po tym, jak władze Ekwadoru wycofały decyzję o przyznaniu mu azylu politycznego i zezwoliły, by londyńska policja metropolitalna go aresztowała. Assange spędził w ambasadzie prawie siedem lat.
Krótko przed wydaniem wyroku prawnik kontrowersyjnego aktywisty odczytał od niego list. W liście Assange "bezwarunkowo przeprosił tych, którzy uważają, że okazał im brak szacunku", argumentując, że "zmagał się z trudnymi okolicznościami".
Decydując o wymiarze kary, sędzia Deborah Taylor oceniła, że "trudno sobie wyobrazić poważniejszy przykład" unikania sądu i dodała, że Assange "wykorzystał w ten sposób swoją uprzywilejowaną pozycję, aby kpić sobie z prawa".
Całkowicie odrzuciła ona jego linię obrony, tłumacząc, że choć "mógł on mieć obawy dotyczące tego, co się stanie, to miał możliwość dokonania wyboru i zdecydował się na popełnienie tego przestępstwa". Odrzuciła także wniosek o zaliczenie jego pobytu w ambasadzie na poczet kary ze względu na fakt, że był zmuszony do przebywania w odosobnieniu.
"Nie żyłeś w warunkach więziennych i mogłeś w każdej chwili opuścić (ambasadę), aby zmierzyć się z odpowiednim procesem prawnym przy zachowaniu wszystkich praw i zabezpieczeń, które gwarantuje system prawny tego kraju" - powiedziała.
Assange próbował uniknąć zatrzymania w związku z wydanym przez Szwecję międzynarodowym nakazem aresztowania w sprawie oskarżeń o molestowanie seksualne i gwałt. Obawiał się bowiem, że szwedzkie władze mogłyby przychylić się do wniosku o wydanie go Stanom Zjednoczonym w związku z kontrowersyjnymi publikacjami WikiLeaks, które zawierały m.in. tajemnice amerykańskiego wojska i dyplomacji.
Prawnicy założyciela WikiLeaks obawiali się w szczególności próby postawienia mu zarzutu szpiegostwa lub zdrady, za co mogłaby mu grozić nawet kara śmierci.
W czwartek Assange ponownie stanie przed sądem, zeznając przez łącze wideo ws. wniosku o ekstradycję do Stanów Zjednoczonych w związku z zarzutem spiskowania z Chelsea Manning, byłą analityk armii USA, w celu zdobycia dostępu do komputerów z tajnymi danymi rządowymi, za co grozi mu maksymalnie kara pięciu lat więzienia.
Wcześniej brytyjski rząd zadeklarował, że co do zasady sprzeciwia się ekstradycjom do państw, w których za dane przestępstwo może grozić kara śmierci, sugerując, że odrzuciłby ewentualne żądania wydania Assange'a, gdyby groziła mu taka kara.
Skomentuj artykuł