Wybory we Francji i socjaliści górą
Partia Socjalistyczna i jej sojusznicy zdobyli w niedzielnej drugiej turze wyborów parlamentarnych we Francji od 308 do 320 miejsc w parlamencie - poinformowała agencja AFP. Większość absolutna we francuskim Zgromadzeniu Narodowym to 289 miejsc.
Według agencji Reutera, która powołuje się na "wiarygodne prognozy" na podstawie częściowych rezultatów, blok socjalistyczny uzyskał między 296 a 321 miejsc.
Francuska agencja podkreśla, że w takiej sytuacji socjaliści prezydenta Francois Hollande'a nie będą uzależnieni od poparcia Zielonych, którym prognozuje się 20 miejsc, czy radykalnej lewicy, która zdobyła najprawdopodobniej między 9 a 11 miejsc w 577-osobowym Zgromadzeniu Narodowym.
Większość absolutna dla socjalistów zapewnia Hollande'owi komfortowe warunki dla wdrażania programu uzdrawiania gospodarki, promowania wzrostu i umacnia jego pozycję międzynarodową.
Francuskie media zwracają uwagę na porażkę byłej socjalistycznej kandydatki na prezydenta i byłej towarzyszki życia Hollande'a, Segolene Royal, która startowała w La Rochelle na zachodzie Francji.
Unia na rzecz Ruchu Ludowego (UMP) byłego prezydenta Nicolasa Sarkozy'ego i jej sojusznicy mogą liczyć na wynik między 221 a 231 miejsc.
Niedzielne głosowanie dało dwa mandaty deputowanym skrajnie prawicowego Frontu Narodowego (FN), kierowanego przez Marine Le Pen. FN był nieobecny w parlamencie od 1998 roku. Sama Le Pen, która w pierwszej turze wyborów prezydenckich w kwietniu zdobyła wysoki wynik 17,9 proc., nie weszła do parlamentu i została pokonana przez socjalistę; przywódczyni Frontu zażądała ponownego przeliczenia głosów w okręgu.
Mandat z listy FN uzyskała natomiast 22-letnia Marion Marechal-Le Pen, wnuczka założyciela Frontu Jean-Marie Le Pena i siostrzenica Marine.
O "spójnym wyborze" Francuzów z uznaniem wypowiedział się w niedzielę wieczorem francuski premier Jean-Marc Ayrault. Minister finansów Pierre Moscovici oświadczył, że rezultat głosowania oznacza wotum zaufania dla Hollande'a.
Z kolei przewodniczący UMP Jean-Francois Cope uznał zwycięstwo lewicy i zapowiedział, że jego ugrupowanie będzie "opozycją odpowiedzialną, lecz czujną". Wcześniej Cope wzywał wyborców, by nie oddawali pełni władzy w ręce socjalistów, którzy dysponują już większością w Senacie, a także w większości regionów i miast.
W pierwszej turze wyborów parlamentarnych we Francji, która odbyła się 10 czerwca, udało się wybrać w sumie tylko 36 deputowanych - tych, którzy zdobyli ponad 50 procent głosów; do drugiej tury przeszli kandydaci z co najmniej 12,5 proc. głosów.
Skomentuj artykuł