Autentyczność dokumentu, który opisuje stanowisko Yad Vashem, potwierdził w rozmowie z PAP przedstawiciel ambasady Izraela w Warszawie Emil Rene Jeżowski.
Jak czytamy w dokumencie Yad Vashem z czwartkową datą, temat zachowania Polaków wobec Żydów podczas Holokaustu i tuż po nim jest "złożonym i stanowiącym wyzwanie rozdziałem w historii Shoah". Dlatego wymaga "wrażliwego, dojrzałego i dokładnie przemyślanego podejścia", które bierze pod uwagę "złożoność sprawy i próbuje przekazać szczere, dokładne i konstruktywne przesłanie wszystkim zaangażowanym narodom: Żydom, Polakom, Niemcom i innym" - pisze Instytut.
"Niestety uchwalone ostatnio polskie przepisy działają odwrotnie, pomijając lub zniekształcając wiele ważnych skomplikowanych kwestii" - uważa.
Zdaniem Instytutu centralnym zagadnieniem wynikającym z nowelizacji ustawy o IPN jest kwestia stosunków Żydów z innymi mieszkańcami okupowanej Polski podczas drugiej wojny światowej. "Wiele osób w Polsce twierdzi, że polski naród, jako podmiot zbiorowy, próbował ratować Żydów" i że takich osób było bardzo wiele - dodaje Instytut. "Często przywoływanym przykładem jest rodzina Ulmów z Markowej, niewielkiego miasteczka na południu Polski. Ulmowie, którzy próbowali ocalić dwie żydowskie rodziny, zostali zdradzeni przez swoich polskich sąsiadów i wymordowani przez Niemców wraz Żydami, których próbowali ukryć" - przypomina Yad Vashem. Dodaje, że ta historia wraz z innymi jest "bez wątpienia warta zbadania i upamiętnienia". Jednak nowe muzeum wybudowane w Markowej "próbuje ukazać cały polski naród jako +naród wybawców+" - czytamy w dokumencie.
Tymczasem "rozległe badania nie potwierdzają tego obrazu czy twierdzenia", a "udział Polaków w mordowaniu Żydów podczas wojny był powszechny". Jako przykład Instytut podaje "wsie i miasteczka wokół Markowej, gdzie chłopi wychodzili z widłami i kijami, by polować na próbujących uciec Żydów i ich zabijać, przekazywali ich polskiej policji, która kolaborowała z Niemcami lub przekazywali ich bezpośrednio Niemcom". "Działo się tak też w innych polskich wsiach" - czytamy.
"Polscy Sprawiedliwi (wśród Narodów Świata) rzeczywiście byli prawdziwymi bohaterami. Ich historie zasługują na uwagę i podziw" - przyznaje Instytut. Przypomina, że za Sprawiedliwych uznał już ponad 6,7 tys. spośród 21 mln etnicznych Polaków z czasów wojny, dodając, że ta liczba najpewniej nie odzwierciedla w pełni polskich zasług.
"Jednakże szacowanie, że +setki tysięcy Polaków+ powinny być uznane za Sprawiedliwych na pewno nie jest właściwe. Nie ma też faktycznych podstaw uzasadniających twierdzenie, że w Yad Vashem rzekomo brakuje drzewa upamiętniającego cały polski naród" - czytamy.
Instytut przypomina, że "ta relatywnie niewielka liczba polskich Sprawiedliwych musiała chronić Żydów nie tylko przed Niemcami, ale też przed swymi polskimi sąsiadami".
Yad Vashem przyznaje, że sprzeciw polskich władz wobec sformułowania "polskie obozy śmierci" jest "uzasadniony i oczywisty". "To były niemieckie obozy na okupowanej polskiej ziemi. Żaden poważny naukowiec, polityk czy rząd nie sprzeciwia się temu polskiemu żądaniu" - dodaje i przypomina, że władze Izraela wielokrotnie popierały takie polskie stanowisko, także na międzynarodowych forach.
Jednak zdaniem Instytutu odpowiednim sposobem zwalczania historycznych wypaczeń nie jest "penalizowanie przykrych, nawet fałszywych" twierdzeń, lecz "umacnianie kreatywnych, skutecznych działań edukacyjnych".
W dokumencie przypomniano, że według nowelizacji ustawy o IPN ten, kto twierdzi, że państwo polskie lub naród były odpowiedzialne lub częściowo odpowiedzialne za zbrodnie popełnione na polskiej ziemi w czasie wojny, podlega karze. Yad Vashem pisze jednak, że nie można mówić o "państwie polskim" na polskiej ziemi, gdyż Polska była wówczas okupowana.
Odnotowano, że "w przeciwieństwie do innych państw" polski rząd nie kolaborował z nazistowskimi Niemcami. "Nazistowskie Niemcy nie chciały utworzenia jakiejkolwiek polskiej grupy politycznej ani prowadzenia z nią negocjacji. Naziści chcieli wyeliminować polską państwowość samą w sobie" - podkreśla Instytut.
Yad Vashem ubolewa, że "pewne osoby w niektórych krajach i kręgach" reagują na skomplikowane historyczne realia "uproszczonymi, nieprecyzyjnymi uogólnieniami". "Niestety to problematyczne zjawisko można zauważyć w obecnych polskich przepisach" - pisze Instytut i dodaje: "odrzucamy takie zbytnie uproszczenia".
Choć w ramach nowelizacji ustawy o IPN działania naukowe i artystyczne mają nie być zagrożone karą, to "niewątpliwie będzie ona (nowelizacja - PAP) miała negatywny wpływ na swobodne badania, edukację i dyskurs".
"Ponadto nowe przepisy stworzą publiczną atmosferę zagrożenia", a studenci i badacze, zwłaszcza w Polsce, będą bali się prowadzić otwartą, dogłębną dyskusję lub publikować badania nad dokumentami związanymi z Holokaustem, dowody i zeznania" - uważa Yad Vashem. "Samo uchwalenie prawa może prowadzić do wzrostu antysemityzmu w Polsce. Niestety już są oznaki, że tak się dzieje" - dodaje.
"Dlatego mamy nadzieję i oczekujemy, że nowa ustawa zostanie znacznie zmodyfikowana przez polski Trybunał Konstytucyjny" - czytamy.
"Polska jest istotną częścią zachodniej wspólnoty kulturowej i dlatego wzywamy polski rząd do potwierdzenia zaangażowania Polski na rzecz wolności dociekań, badań, publikacji i publicznej wypowiedzi" - podkreśla Yad Vashem.
Skomentuj artykuł