Zamachy mogą wzmocnić rosyjski autorytaryzm
Zamachy terrorystyczne w Moskwie mogą wzmocnić autorytarne tendencje w Rosji tak, jak stało się to po zamachach na budynki mieszkalne i szkołę w Biesłanie - obawia się wtorkowy "The Independent".
Samobójcze zamachy w moskiewskim metrze przypisuje się tzw. "czarnym wdowom" - kobietom, które chcą pomścić krzywdę, doznaną przez ich mężów lub synów w dwóch wojnach rosyjsko-czeczeńskich i zostały zwerbowane przez muzułmańskich separatystów na Kaukazie.
Gazeta cytuje politolog Lilię Szewcową, która sądzi, że "nie da się wykluczyć, że w rosyjskich władzach są siły gotowe wprowadzić wypróbowane wcześniej rozwiązanie: zamach terrorystyczny = zagrożenie dla narodowego bezpieczeństwa = potrzeba umocnienia systemu władzy".
Ze swej strony dziennik zauważa, iż wprawdzie w Czeczenii pod rządami Ramzana Kadyrowa zaprowadzono porządek, ale w sąsiednim Dagestanie i Inguszetii ataki na policję i władze lokalne są na porządku dziennym.
"Przemoc jest wynikiem wybuchowej mieszanki, na którą składają się islamski fundamentalizm, lokalne dążenia separatystyczne, reakcja na brutalność władz i powszechna korupcja" - zaznacza "Independent".
Według "Financial Timesa" premier Władimir Putin, który jest u władzy od 10 lat musi wiedzieć, że samymi represjami nie zdoła rozwiązać głęboko zakorzenionych problemów regionu Północnego Kaukazu. Jednak po to, by je rozwiązać musiałby zdemokratyzować samą Rosję.
"Wygląda na to, że Putin rozumie, iż regionowi potrzeba czegoś więcej niż najtwardszych żołnierzy i policjantów. Skierował do Czeczenii administratorów do nadzorowania planów odbudowy. Liczy na to, że na zimowej olimpiadzie w Soczi w 2014 r. skorzysta cały region" - zaznacza "FT".
"Jednak ani broń, ani pieniądze nie wystarczą bez politycznego zaangażowania, poszanowania prawa, demokracji i dobrosąsiedzkich stosunków, w tym z Gruzją" - dodaje gazeta w komentarzu redakcyjnym.
To rozwiązanie, które gazeta nazywa "inkluzywnym, demokratycznym i opartym na prawie" wymagałoby zarazem podobnych zmian w samej Rosji, która musiałaby stać się państwem mniej autorytarnym.
Zdaniem "Timesa", Moskwa popełniła polityczny błąd nie chcąc współpracować z Asłanem Maschadowem - czeczeńskim dowódcą, który wyparł Rosjan z Czeczenii w 1994 r. i w 1997 r. został prezydentem Czeczenii. Był on bowiem gotów poskromić zagranicznych terrorystów w Czeczenii m. in. Jordańczyka Omara ibn Chattaba.
Skomentuj artykuł