Adam Szustak OP: Ten rodzaj poczucia winy może cię zniszczyć
Zarówno w relacjach z ludźmi, jak i w wierze istnieją dwa rodzaje poczucia winy. Jedno działa na nas bardzo destrukcyjnie i należy go unikać; drugie jest czasem trudne, ale potrzebne. Jak rozróżniać właściwe poczucie winy od niewłaściwego? Wyjaśnia to Adam Szustak OP w "Nocnym Vlogu".
- Na poziomie czysto ludzkim, relacyjnym, ale także w przestrzeni religijnej często spotykamy z takim sposobem bycia jednego człowieka z drugim albo Kościoła z człowiekiem, który wzbudza nieustannie poczucie winy. Jest to pewnego rodzaju toksyczność relacji. Może macie takie relacje i najwyższa pora powiedzieć: nie pozwolę, żeby ktoś mnie tak deptał, tak mnie niszczył. Nie chodzi jednak o to, że w wierze ani w relacjach międzyludzkich nie ma miejsca na poczucie winy - mówi dominikanin.
Czy istnieje "dobre" lub "złe" poczucie winy?
Jak wyjaśnia o. Szustak, złe i niewłaściwie poczucie winy to zazwyczaj skutek działań osoby toksycznej: gdyż jeden z głównych mechanizmów utrzymywania drugiej osoby przy sobie wykorzystuje niewłaściwe, "złe" poczucie winy. To ono sprawia, że myślimy: "jestem beznadziejny, do niczego, nigdy nie jestem wystarczający, co bym nie zrobił, to zawsze będzie źle"
- Tego poczucia winy trzeba się wystrzegać w relacjach międzyludzkich. Jeśli macie jakąś osobę, która w was wzbudza takiego rodzaju poczucie winy i sprawia, że czujecie się niewystarczający, trzeba to odrzucać, unikać. To jest mechanizm, który niszczy i nie wolno nam na to pozwalać, żeby ktoś nas w ten sposób niszczył. Nie chodzi jednak o to, że wierze ani w relacjach międzyludzkich nie ma miejsca na poczucie winy.
Prawdziwe poczucie winy jest dobrym narzędziem do zmiany
Dobre, pochodzące od Boga poczucie winy jest narzędziem do zmiany - zaznacza dominikanin.
- To jest takie poczucie winy, które sprawia, że człowiek, chociaż widzi swoje różne ułomności, swoje zło, swoje grzech, to jednocześnie, słysząc prawdę o sobie, jest natychmiast przekonany, że może być kimś lepszym, że jest dobry, chociaż teraz niszczy go jakaś słabość. Czuje się zachęcony do tego, żeby się stawać kimś lepszym. To jest to prawdziwe poczucie winy, które jest potrzebne - mówi o. Szustak.
Podobnie jest w Kościele. Kiedy Kościół mówi ludziom prawdę i słyszymy w Kościele jakieś trudne zdania, które budzi w nas wyrzuty sumienia, to nie znaczy, że nie powinno się to zdarzyć, bo to nie powinno mieć miejsca w Kościele.
Tego poczucia winy trzeba się wystrzegać
- Zawsze trzeba zadać sobie pytanie, w jaki sposób to jest mówione i co to w nas powoduje. Gdy poczucie winy sprawia, że myślimy: jestem beznadziejny, jestem do niczego, nigdy nie jestem wystarczający, co bym nie zrobił, to zawsze będzie źle - to takiego poczucia winy trzeba się wystrzegać w relacjach międzyludzkich i w Kościele - mówi dominikanin.
By dobrze pokazać, na czym polega "złe" poczucie winy, o. Szustak odwołuje się do Księgi Hioba. Wyjaśnia, że gdy tego biblijnego bohatera spotykają nieszczęścia, jego koledzy nieustannie próbują w nim wzbudzić poczucie winy i przekonują go, że musiał zrobić coś złego, skoro tyle zła zwaliło mu się na głowę. Wymyślają i wciskają mu trudne rzeczy, których Hiob wcale nie popełnił, bo Pismo Święte mówi, że to był dobry człowiek, że był bardzo sprawiedliwy. Koledzy ciągle próbują w nim wzbudzić takie toksyczne poczucie winy, pokazać mu, że na pewno jest złym człowiekiem, że jest beznadziejny.
- Jeśli macie do czynienia z taką osobą, wiecie, co to znaczy, gdy ktoś przez swoje słowa, zarzuty, zachowanie, nieustanne obrażenie, poczucie, że za mało go kochacie, że jesteście niewystarczający, wzbudza w was ciągle i nieustannie poczucie winy. Myślę sobie tez, że bardzo wiele rzeczy w religii jest na tym zbudowane, i to jest wynaturzona religia - zauważa dominikanin.
Czy Kościół powinien wytykać ludziom ich grzechy?
Jak jednak zaraz wyjaśnia, nie chodzi o tworzenie takiej wersji Kościoła, w której nie ma grzechu, zła, i nie można mówić człowiekowi trudnych rzeczy.
- Kościół mówi ludziom prawdę i słyszymy w Kościele jakieś trudne zdania. Ale zawsze trzeba zadać sobie pytanie, w jaki sposób to jest mówione i co to w nas powoduje. Jeśli ktoś nam zwraca uwagę, mówi o jakimś złu, jakich grzechach i to sprawia, że mamy takie poczucie; aha, czyli jestem beznadziejny, jestem do niczego, nigdy nie będę dorastał, doskakiwał do tego poziomu, którego się ode mnie wymaga - to znaczy, że Kościół nie idzie za duchem Bożym - mówi dominikanin.
Jak więc powinno mówić się o tym, że coś należy zmienić, że idzie życiu nie tak? Takie budzenie poczucia winy ma natychmiast człowieka wyprowadzić do czegoś dobrego.
- Dobre, chciane przez Boga poczucie winy wzbudza w człowieku taką pewność: stać mnie na to, mogę być lepszy. Jasne, że to będzie z dyskomfortem, że będzie trudne, bo zawsze uświadomienie sobie tego, że grzeszę, jest bolesne i trudne. Ale trzeba się przypatrzeć, jaki jest owoc. Jeśli jest nim zwątpienie w siebie, poczucie, że jestem beznadziejny, że od niczego się nie nadaję, nigdy nie będę godny - to nie jest poczucie winy, które pochodzi od Boga, bo ono niszczy człowieka. Szatan uwielbia takie poczucie winy wzbudzać w człowieku! - wyjaśnia o. Szustak. - To nie znaczy, że Kościół nie może nam mówić prawdy, trudnych rzeczy, wytrącać nas z dobrego samopoczucia. Może. Pytanie, jaki jest tego owoc. Jeśli tym owocem jest wdeptanie w ziemię, to żaden owoc.
Obejrzyj całe nagranie:
Źródło: Langusta na palmie / mł
Skomentuj artykuł