Adwentowa nadzieja to decyzja, by stanąć twarzą w twarz z beznadzieją / Jezuicki Przystanek Adwentowy, cz. 2
Spójrzmy dziś na nadzieję, jakiej doświadczał Pedro Arrupe, który przeżył ją w jej najbardziej radykalnej postaci. Adwentowa nadzieja nie jest bowiem abstrakcyjnym uczuciem; jest konkretną decyzją, by stanąć twarzą w twarz z beznadzieją.
Pod koniec lat 70. o. Arrupe był głęboko poruszony tragedią wietnamskich „boat people”, uchodźców uciekających na chybotliwych łodziach przed reżimem komunistycznym. Jego reakcją nie była tylko modlitwa o nadzieję. Było to oświadczenie: „Ta sytuacja jest wyzwaniem, którego nie możemy ignorować”. Z tego poruszenia założył Jezuicką Służbę Uchodźcom (JRS).
Duchowość Arrupego została ukształtowana przez jego doświadczenia z Hiroszimy, gdzie jako jeden z pierwszych udzielał pomocy medycznej ofiarom bomby atomowej. Wiedział, że w miejscach całkowitego zniszczenia nie ma miejsca na ludzki optymizm. Jedyne, co pozostaje, to nadzieja i zaufanie Bogu, który działa nawet tam, gdzie wszystko wydaje się stracone.
JRS została oparta na zasadach: „towarzyszyć, służyć i bronić”. To doskonały opis adwentowej nadziei w praktyce. Prawdziwa nadzieja nie rodzi się w komforcie, ale na „granicach” – w obozach dla uchodźców, w szpitalach, w rodzinach dotkniętych ubóstwem. To nadzieja wbrew wszelkiej nadziei.
Możemy tu wspomnieć także Świętą Rodzinę, która wkrótce po narodzinach Jezusa sama stała się uchodźcami w Egipcie. I podobnie jak ich, tak i nasza nadzieja ma być zakorzeniona w Bogu, który utożsamił się z tymi, którzy są w drodze.
Pytanie do refleksji: Gdzie jestem powołany, by być nosicielem konkretnej nadziei dla tych, którzy znajdują się na „granicy” w mojej wspólnocie lub w świecie?
Roman Frolek SJ


Skomentuj artykuł