Apetyt rośnie w miarę jedzenia

fot. depositphotos.com

Liturgia słowa dzisiejszej niedzieli zachęca nas do tego, żeby kontynuować refleksję o Eucharystii. Sakrament ten trudno zgłębić, a jego bogactwo niełatwo jest opisać w kilkusetwyrazowym tekście. Trudno bowiem pojąć ogrom miłości zawarty w niewielkim kawałku Chleba. Nie mieści się w głowie to, co Bóg mówi do człowieka, dając mu samego siebie do jedzenia: „Jezus powiedział do Żydów: «Ja jestem chlebem żywym, który zstąpił z nieba. Jeśli ktoś spożywa ten chleb, będzie żył na wieki. Chlebem, który Ja dam, jest moje Ciało, wydane za życie świata». Sprzeczali się więc między sobą Żydzi, mówiąc: «Jak On może nam dać swoje ciało do jedzenia?»” (J 6,51-52).

Tym bardziej boli mnie lekceważenie Eucharystii, sprowadzanie jej do religijnego rytuału, który obserwuje się z poziomu widza na spektaklu, i niedostrzeganie w niej niczego więcej niż tylko powtarzających się obrzędów. Jeśli tak podchodzi się do sprawy, to nie dziwi wcale odkładanie w czasie pełnego uczestnictwa we Mszy świętej. To, że pojawiają się w naszym życiu grzechy uniemożliwiające nam przyjmowanie Komunii świętej, to jedno, ale czym innym jest zwlekanie ze spowiedzią, jeśli nic nie stoi na przeszkodzie, by pojednać się z Bogiem. Uprzedzam tłumaczenie, któremu kiedyś sam dałem się omamić, że kiedy człowiek jest na Eucharystii i nie przystępuje do Stołu Pańskiego tylko dlatego, że unika sakramentu pokuty i pojednania, to głód i tęsknota za Bogiem wzrastają. Nic bardziej mylnego: „Baczcie pilnie, jak postępujecie: nie jak niemądrzy, ale jak mądrzy. Wyzyskujcie chwilę sposobną, bo dni są złe. Nie bądźcie przeto nierozsądni, lecz usiłujcie zrozumieć, co jest wolą Pana” (Ef 5,15-17). Wzrasta co najwyżej obojętność na ten Pokarm, który daje życie wieczne. Po prostu sprawdzają się słowa samego Jezusa: „Jeżeli nie będziecie jedli Ciała Syna Człowieczego ani pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie” (J 6,53).

Eucharystia jest dialogiem człowieka zgłodniałego, spragnionego Bożej obecności, ze Zbawicielem będącym w stanie nasycić ten egzystencjalny głód: „Kto spożywa moje Ciało i Krew moją pije, trwa we Mnie, a Ja w nim” (J 6,56). Jednakże jest w tym Pokarmie pewien paradoks. Z jednej strony Eucharystia wypełnia serce człowieka miłością, a z drugiej strony jeszcze mocniej ukazuje mu jego braki, sprawiając, że tęsknota za doświadczaniem bezinteresownego miłosierdzia tylko wzrasta. Można powiedzieć, że apetyt rośnie w miarę jedzenia. Im bliżej jest się Boga, tym bardziej się za Nim tęskni, tym bardziej odczuwa się to, jak bardzo jest On człowiekowi potrzebny, jak bardzo niezbędna jest do zbawienia Jego łaska, która obdarza życiem: „Ciało moje jest prawdziwym pokarmem, a Krew moja jest prawdziwym napojem” (J 6,55). Nauka płynąca z Eucharystii jest bardzo ważna: Jezus jest Zbawicielem, nie kto inny, nie ja sam i moje wysiłki, lecz tylko On przynosi wyzwolenie z grzechu i śmierci przez Jego Mękę, Śmierć i Zmartwychwstanie.

DEON.PL POLECA

Nie wiem, czy są słowa bardziej przekonujące do Eucharystii niż te, które kieruje do nas sam Chrystus: „Kto spożywa moje Ciało i pije moją Krew, ma życie wieczne, a Ja go wskrzeszę w dniu ostatecznym. (…) Kto spożywa moje Ciało i Krew moją pije, trwa we Mnie, a Ja w nim. (…) Kto spożywa ten chleb, będzie żył na wieki” (J 6,54.56.58). Jeśli Jego mocne stwierdzenia nie są w stanie wywrzeć na kimś wrażenia, to na nic zdadzą się nasze ludzkie wywody. Skoro słowo samego Boga nie jest dla kogoś wystarczająco przekonujące, to na próżno szukać mocniejszego argumentu za tym, że udział w Eucharystii to coś o wiele więcej niż tylko spełnienie religijnego obowiązku. Nie chodzi o to, żebyśmy ten sakrament pojęli, bo tego nie jesteśmy w stanie osiągnąć w pełni. Wystarczy, że dostrzeżemy jego niesamowitość. I to już wystarczy, żeby nie potrzebować cotygodniowej motywacji do tego, aby jednak tak zorganizować swój dzień, by udział w paschalnej uczcie Baranka uczynić czymś więcej niż tylko dodatkiem do świątecznej atmosfery niedzieli.

Eucharystia jest dialogiem, czyli wymianą słów między Bogiem a człowiekiem. To jednak coś o wiele większego niż zwykła rozmowa. Przynajmniej ze strony Boga, który w Jezusie Chrystusie stał się Słowem Wcielonym, doświadczył przerażającej ciemności śmierci, zmartwychwstał i teraz daje samego siebie jako Chleb z nieba. Eucharystia jest ucztą, w której na miłość Boga człowiek stara się nieudolnie odpowiedzieć swoim dziękczynieniem. Na tym właśnie polega ten sakramentalny dialog – krzyżowa Ofiara Chrystusa wzrusza i przenika do szpiku kości, otwierając ludzkie serce na niesamowite doświadczenie bezgranicznej i bezwarunkowej miłości. Za każdym razem, gdy podejmuję się tematu Eucharystii (a sposobności ku temu jest wiele, bo przecież nie da się mówić o Kościele bez odniesienia do niej, nie można też mówić o relacji z Bogiem, nie uwzględniając w tym Eucharystii), czuję, że moje słowa są po prostu drętwe, suche i zupełnie nieoddające bogactwa tego, z czym styka się człowiek, obcując z tajemnicą Boga-Chleba.

„Zazdroszczę” ludziom, którzy zawsze wiedzą, jak właściwie mówić o Eucharystii, jak ją postrzegać i jak opisywać. Potrafią znaleźć odpowiednie słowa na opisanie jej wymiarów i tego, co się w niej dokonuje. Nie rozumiem, jak można twierdzić, że pojęło się Niepojętego. Pojawia się bardzo zasadne pytanie, czy tacy ludzie potrzebują jeszcze spotkania z Mądrością, skoro są dla siebie samowystarczalni. Potrzeba wielkiej pokory, żeby zrozumieć Eucharystię: „Prostaczek niech tutaj przyjdzie! (…) Chodźcie, nasyćcie się moim chlebem, pijcie wino, które zmieszałam. Odrzućcie naiwność, a żyć będziecie, chodźcie prosto drogą rozsądku” (Prz 9,4.5-6).

Eucharystia jest dla mnie zagadką i pozostanie nią do końca moich dni. Nie łudzę się – nigdy do końca nie pojmę, jak to możliwe, że praktycznie kiedy tylko chcę, to mogę w bezkrwawy sposób uczestniczyć w tym, co dokonało się na wzgórzu Golgoty. Mój umysł wymięka wobec możliwości, jakie daje człowiekowi Eucharystia. Ta intelektualna niemoc nie jest jednak dla mnie powodem do frustracji, lecz pewnego rodzaju dowodem na to, że naprawdę w Sakramencie Ołtarza mam do czynienia z samym Bogiem. Mam niebo na wyciągnięcie ręki. Mam zbawienie podane na tacy. A wciąż znajduję jakieś „ale”, które nie pozwala mi rzucić się bez opamiętania w ramiona Boga kochającego mnie do szaleństwa. Bo nie można inaczej niż szaleństwem nazwać tego, co zrobił, stając się Eucharystią. Wiem, że Jego realnej obecności w tym sakramencie będę bronić, ile sił. Nie ma bowiem dla mnie na świecie nic bardziej cennego niż Pokarm, który daje życie. Chcesz żyć? Otwórz więc swoje serce i daj się nakarmić, a zobaczysz, że nie będziesz w stanie powstrzymać się przed kolejnymi kęsami Miłości.

Kierownik redakcji gdańskiego oddziału "Gościa Niedzielnego". Dyrektor Wydziału Kurii Metropolitalnej Gdańskiej ds. Komunikacji Medialnej. Współtwórca kanału "Inny wymiar"

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Apetyt rośnie w miarę jedzenia
Komentarze (12)
DM
~Dominika Maria
18 sierpnia 2024, 21:49
"Kto spożywa moje Ciało i PIJE moją krew? " Kiedy to polski katolik może dostąpić zaszczytu picia krwi Pana zgodnie ze słowami Ewangelii? Bardzo rzadko lub prawie nigdy. Kapłan mówi "bierzcie i pijcie" po czym sam spożywa krew Chrystusa. Dzieje się to zgodnie ze średniowiecznym pojęciem kapłaństwa, bowiem tylko kler i zakonnice byli wg. tamtego jego rozumienia godni tego jako wyżej stojący od świeckich. Klerykalizm ma się świetnie w polskim kościele. A czy jest to posłuszeństwo Bogu? Chyba nie bardzo. Słowa Pana są konkretne: kto spożywa i pije, a nie tylko spożywa.
GG
~Gość Gość
19 sierpnia 2024, 23:16
Niestety, jeśli to wino jest Krwią to nie mogliby Krwi spożywać alkoholicy. To by wykluczało wielu. I proszę nie pisać że namoczenie opłatka w winie to tylko kilka kropel. Te kilka kropel może spowodować powrót do nałogu. Ciekawe czym by zastąpiono wino. I skąd pojawiło się wino. I opłatek. Bo chyba zielono się chlebem.
BK
~Bronek Kowal
20 sierpnia 2024, 12:32
Bzdury. Bylem na kilku mszach katolickich, gdzie komunia byla udzielana pod dwiema postaciami. I ksiadz wyjasnial tam wiernym, ze zwykle sie tak nie czyni, ale tylko ze wzgledow praktycznych, aby nie narazic Krwi Panskiej na rozlanie.
TB
~Tadeusz Borkowski
20 sierpnia 2024, 20:39
1,. nie wszyscy sa alkoholikami, 2. wierzący ma obowiązek walczyć z alkoholizmem, tak jak z innymi grzechami, np: narkotyzmem, 3.z wyjatkowych przyczyn można zwolnić wiernego z przyjęcia z Krwi CVhrystusa, a nie odmówić wszystkim, 4 z powodu niewielu alkoholików w porównaniu do niealkoholików, pozbawić resztę wierzących życia wiecznego, trwania w Bogu i życia na wieki nie wydaje się słuszne, 5. Czy naprawdę alkoholicy maja resztę pozbawić Świetego SaKRAMENTU? 6 Jeżeli ktos nie wierzy to ja też mam byc zmuszany do odejścia od wiary?
TB
~Tadeusz Borkowski
18 sierpnia 2024, 19:45
„Kto spożywa moje Ciało i pije moją Krew, ma życie wieczne, a Ja go wskrzeszę w dniu ostatecznym. (…) Kto spożywa moje Ciało i Krew moją pije, trwa we Mnie, a Ja w nim. (…) Kto spożywa ten chleb, będzie żył na wieki” (J 6,54.56.58). Te wspaniałe obietnice nie są dla mnie, ponieważ mój Kościół z jakichś powodów postanowił ominąć wolę Boga i karmić nas tylko Ciałem. Nie wiem dlaczego i na jakiej podstawie. Czy ktokolwiek może niespełniać wolę Bożą i jakie są konsekwencje tego czynu??
AS
~Anoni Szwed
19 sierpnia 2024, 16:49
Konsekrowana hostia to CIAŁO I KREW Pana Jezusa. To nie jest Ciało bez Krwi!! Widać to choćby w przypadku cudów eucharystycznych. To jest krwawiący mięsień sercowy (por. np. cud eucharystyczny w Sokółce).
TB
~Tadeusz Borkowski
21 sierpnia 2024, 15:38
Czyżby Pan Jezus Chrystus tego nie wiedział skoro pouczał nas: "Kto spożywa moje Ciało i pije moją Krew, ma życie wieczne, a Ja go wskrzeszę w dniu ostatecznym. (…) Kto spożywa moje Ciało i Krew moją pije, trwa we Mnie, a Ja w nim. (…) Kto spożywa ten chleb, będzie żył na wieki” (J 6,54.56.58) Nie rozumiem Pana intencji.
AS
~Antoni Szwed
22 sierpnia 2024, 15:50
W komunii świętej spożywamy Ciało i Krew Pana Jezusa. A więc odpada argument, że spożywamy tylko Ciało. W żywym Ciele Pana Jezusa jest Krew!! Ale samą Krew ma prawo spożywać kapłan, który jest ofiarnikiem w ścisłym tego słowa znaczeniu, bo to on sprawuje Ofiarę Mszy Świętej a nie świeccy obecni na Mszy. Udzielanie komunii św. jest zgodne z wielowiekową nauką Kościoła, i to jeszcze przed Soborem Trydenckim!! Na Soborze w Konstancji (1414-1418) Jan Hus był oskarżany o różne herezje, m. in. o "utraque" czyli o udzielanie świeckim komunii św. pod dwiema postaciami chleba i wina. Oczywiście, nie pochwalam tego, że został spalony na stosie w 1415 r., przeciwnie, potępiam.
TB
~Tadeusz Borkowski
23 sierpnia 2024, 12:52
Szanowny Panie. Podczas ostatniej wieczerzy np:(Łk22 14-20) Jezus Chrystus wziął kielich i odmówiwszy dziękczynienie rzekł: weźcie go i podzielcie między siebie" Czy Pan Jezus nie wiedział , że wraz zJego ciałem jest krew? A jednak podał i Ciało i Krew. Nie rozumiem tego uporu. Co sie takiego złego dzieje, że komunia dotyczy Ciała i Krwi? Nie mogę sie zgodzic z Pana argumentem, że obecne udzielanie komunii św. jest zgodne z wielowiekową nauką Koscioła, bowiem ta tradycja trwajaca ponad dwa tysiące lat , dotycząca komunii zaczęła się podczas ostatniej wiecerzy. Tam przecież był już Kościół jeszcze całkowiie czysty i nie zniekształcony różnymi, niekiedy błędnymi pomysłami. Nie zamierzam poprawiać tradycję Pana Jezusa. On wie lepiej.
PR
~Ppp Rrr
18 sierpnia 2024, 11:46
Policzmy: w roku jest 52 tygodnie, czyli 52 niedziele plus kilka świąt wypadających często w inne dni tygodnia, kiedy także należałoby uczestniczyć w mszy. Wychodzi ok. 60 razy rocznie, czyli 600 razy w ciągu każdych dziesięciu lat życia człowieka - co liczymy od 7 r. ż., kiedy ten obowiązek się pojawia. Jak widać, człowiek starszy lub w średnim wieku, który jako-tako regularnie chodził - ma za sobą KILKA TYSIĘCY mszy. Czy istnieje dzieło sztuki dowolnego rodzaju, które by się NIE znudziło po takiej liczbie kontaktów? Pozdrawiam.
TB
~Tadeusz Borkowski
19 sierpnia 2024, 13:22
Ogranicza Pan dzieło święte racjami matematycznymi? Matematyka ma wygrywać ze sprawami świętymi? A co ze spowiedzią? Niech Pan policzy ile lat "traci" kapłan w konfesjonale, a nauczyciel przy uczeniu dieci, i lekarz przy ratowaniu chorych i rodzice wychowując dzieci. Gdy tym osobom poświęcającym się innym ludziom znudzi się czynienie dobra nich wyrzucą to wszystko w diabły?
AS
~Anoni Szwed
19 sierpnia 2024, 16:56
Msza Święta to nie teatr. Do kościoła nie chodzi się jak do teatru na coraz to inną sztukę. Msza Święta to każdorazowo Ofiara Jezusa Chrystusa składana Bogu Ojcu za nas. Dla nas jako uczestników jest źródłem Bożych łask. Bez Mszy Św. człowiek duchowo usycha, staje się martwy i z biegiem czasu w ogóle odrywa się od Boga. To, że Chrystus ciągle ofiaruje się za nas, w niezliczonych Mszach, to dla nas, grzeszników, jest ocaleniem, ratunkiem i zapowiedzią życia wiecznego nie z diabłem w piekle, lecz z Bogiem w niebie.