Bezradni wobec własnej grzeszności

Fot. Roi Dimor / unsplash.com

Ubogi w duchu to grzesznik, który nie może poradzić sobie z własną grzesznością. Takie rozumienie pierwszego błogosławieństwa Jezusa – „błogosławieni ubodzy w duchu” – przybliża nam istotę zbawienia człowieka bezradnego wobec pokus tego świata.

Materialne ubóstwo kojarzy nam się najczęściej z brakiem środków do życia, z egzystencją poniżej ludzkiej godności. Ludzie ubodzy nie mają takich możliwości jak ci, którym niczego nie brakuje. Są bezsilni i wykluczeni z wielu dziedzin życia. Czy w takim razie „ubodzy w duchu” to ludzie pozbawieni duchowej godności, niezdolni do duchowego rozwoju? W pewnym sensie tak, bo ubodzy w duchu to grzesznicy świadomi swojej niemocy odwrócenia się od zła.

Grzesznicy to ludzie, którzy nie mogą sobie poradzić z własnymi słabościami, ze swoją słabą wolą. Ciągle upadają i ciągle im nie wychodzi postanowienie poprawy. To są właśnie ci, o których Jezus mówi: „Przyszedłem do tych, którzy się źle mają”. Nazywa ich ubogimi w duchu, czyli całkowicie zależnymi od tego, czy Bóg ich uwolni od ich słabości czy nie. Są ludźmi słabego ducha. Popadają wciąż w te same grzechy. Nie są w stanie sami się poprawić. Nie są w stanie uwolnić się od ciągle powracającego grzechu, od myślenia tylko o sobie, od egoizmu i grzesznych przyjemności. Ciągle to samo, wstrętni i niepoprawni. To są ludzie bezradni wobec własnej grzeszności. Jeśli jesteś taką osobą, to właśnie do Ciebie przychodzi Jezus, aby cię zbawić, aby cię wyzwolić z grzechów i twoich słabości, aby cię wzmocnić.

Ojciec mówi do dziecka: „Poproś Pana Boga, abyś był lepszy”, na co dziecko odpowiada: „Po co będę prosił. Sam się poprawię”. Ubodzy duchem są zaprzeczeniem takiej postawy. Dla nich zbawienie jest darem, który się przyjmuje, a nie zadaniem, które należy wypełnić, by dostać się do nieba. Ubodzy duchem już na ziemi doświadczają, że królestwo Boże dostali w prezencie, a nie, że na nie zasłużyli, bo sami się poprawili. Ubodzy w duchu są za wszystko wdzięczni Bogu.

Ludziom samowystarczalnym, którzy uważają, że sami potrafią się zmienić, że sami potrafią żyć bez grzechu i być bez zarzutu… takim ludziom Jezus nie ma nic do zaproponowania. Przekonanie o własnej samowystarczalności to grzech, jaki oddziela nas od Boga. Nie wtrącaj się Panie Boże – mówimy – ja sam to naprawię. Pójdę do spowiedzi, gdy stanę się lepszy. Nie!!! Idź do spowiedzi po to, aby Bóg uczynił cię lepszym.

Jezus nie wstydził się, że ktoś go zobaczy w towarzystwie celnika Mateusza, współpracownika okupantów, kolaboranta i ździercy. Nie wstydził się zostać z jawnogrzesznicą, gdy wszyscy po kolei odchodzili nie zainteresowani jej losem. Jezus nie wstydzi się, że ktoś go zobaczy w towarzystwie bezsilnego wobec własnych słabości grzesznika. Jezus wstydzi się sprawiedliwego, który nie poda ręki grzesznikowi.

Dyrektor Europejskiego Centrum Komunikacji i Kultury w Warszawie Falenicy. Redaktor portalu jezuici.pl Studia teologiczne i biblijne odbył na Papieskim Uniwersytecie Gregoriańskim w Rzymie, a studia z zarządzania oświatą na Uniwersytecie Fordham w Nowym Jorku. Pracował we Włoszech jako wychowawca w ośrodku dla narkomanów oraz prowadził w Gdyni Poradnię Profilaktyki Uzależnień. Przez 21 lat kierował placówką doskonalenia nauczycieli Centrum Arrupe, w latach 2002-2007 był dyrektorem Gimnazjum i Liceum Jezuitów w Gdyni, a w latach 2019-2024 socjuszem Prowincjała. Autor książek z dziedziny edukacji i duchowości. 

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Tematy w artykule

Skomentuj artykuł

Bezradni wobec własnej grzeszności
Komentarze (0)
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.