Czy liczni i bezgrzeszni księża uratują Kościół?
"Dialogi w połowie drogi" – odcinek 11. Ewa Skrabacz i Wojciech Ziółek SJ wychodząc od kryzysu Kościoła, coraz to nowych skandali związanych z księżmi i braku powołań do kapłaństwa, pytają o możliwość znalezienia wyjścia z tej skomplikowanej sytuacji i zastanawiają się, czy modlitwa o liczne i dobre powołania kapłańskie to właściwe rozwiązanie.
"Jesteś lekiem na całe zło i nadzieją na przyszły rok. Jesteś gwiazdą w ciemności, mistrzem świata w radości – oto cały ty" – śpiewała przed laty Krystyna Prońko. I choć niewielu dziś nuci melodię tamtej piosenki, to wydaje się, że jej słowa dość dobrze wyrażają tęsknoty i nadzieje, jakie wielu z nas, tworzących wspólnotę Kościoła, kieruje – mniej lub bardziej świadomie – w stronę obecnych lub przyszłych księży. A ponieważ wierzący z nas ludzie, to owe tęsknoty i nadzieje ubieramy w słowa modlitwy, prosząc Pana Boga o liczne i dobre powołania kapłańskie. A gdybyśmy nawet o takiej modlitwie zapomnieli, to przypomną nam o niej – równie liczne i dobre – zachęty i wezwania. Bo przecież tak bardzo brakuje księży, a już dobrych księży to naprawdę jest jak na lekarstwo. A tu właśnie lekarstwa pilnie potrzeba, więc modlitwa o liczne i dobre powołania wydaje się czymś oczywistym, potrzebnym i wręcz koniecznym. Czy słusznie?
Modlitwa zawsze jest potrzebna, ale nie można zapominać, że modlimy się nie po to, by moja lub nasza, ale Jego wola się stała. Bo tylko On wie, czego naprawdę nam potrzeba. My jesteśmy na to zbyt ograniczeni. A jaką my mamy gwarancję, że liczne i dobre powołania kapłańskie naprawdę uratują Kościół? Przecież ostatnie półwiecze, a nawet i wiek, to był czas jakiejś niesamowitej obfitości powołań. A jaki jest tego efekt? Skoro było tak dobrze, to czemu jest tak źle? A kto powiedział, że jak jest dużo powołań, to jest dobrze? A może to źle, bo wielość księży prowadzi do klerykalizmu i jego negatywnych konsekwencji, a świeckich – których jest najwięcej – zwalnia z odpowiedzialności i rozleniwia? Może więc zamiast mówić Panu Bogu, co ma robić (bardzo często właśnie tak traktujemy modlitwę!), lepiej pomodlić się o to, byśmy mieli serca i głowy otwarte na to, co On dla nas przygotował, i czego On dla nas chce. Inaczej będziemy tęsknić za tym, co było i wzdychać do tego, co chcemy, aby było, ale rozminiemy się z łaską chwili obecnej. A przecież zbawienie, czyli lekarstwo jest tylko tu i teraz.
Warto się również zastanowić nad tym, co to znaczy być dobrym księdzem. Ujawniane niemal codziennie skandale bardzo piętnują księży i pogrążają ich w poczuciu wstydu i winy. Wielu z nich – szczególnie tych wrażliwych – reaguje na tę bolesną sytuację, chęcią odcięcia się od tamtych złych, pragnieniem pokazania, że „ja jestem inny” oraz udowodnienia – sobie i światu – że „jestem absolutnie czysty i nikt nie może mi niczego zarzucić”. I nie chodzi tu wcale – przynajmniej na początku – o żadną hipokryzję. Chodzi o to, co wszyscy bardzo lubimy – a co w bólu napiętnowania jawi się środkiem przeciwbólowym, przynoszącym chwilową, ale natychmiastową ulgę – czyli pochwały, komplementy i uznanie od ludzi, którzy zauważyli kapłańską nieskazitelność. Problem w tym, że tabletki przeciwbólowe nie karmią. Tabletki uzależnią. Iluż to księży poległo w ten sposób! Nie chodzi o to, że porzucili kapłaństwo. Owszem, to też często się zdarza. Ale równie bolesne i przykre są wszystkie te przypadki wzorowych i nieskazitelnych księży, którzy są całkowicie uzależnieni od opinii innych o sobie, od dobrego imienia, od mediów itd. Wszystkim nam to grozi.
Odnosząc się ze zrozumieniem i z szacunkiem do pragnień o wzorowej i wyróżniającej się bezgrzeszności, trzeba powiedzieć, że dobry ksiądz to nie ten, który wszystko i zawsze robi dobrze, tylko ten, który w swoim życiu doświadczył Dobra. Bo bycie dobrym – również dobrym księdzem – to nie sprawność harcerska, którą można zdobyć. Dobrym może uczynić nas tylko Pan Bóg. Zawsze robi to w identyczny sposób, jak ze Swoim Synem: pozwalając doświadczyć upokarzających konsekwencji grzechu i zbawiając z otchłani bezradności. Bo bycie dobrym, to bycie pokornym, a nie ma pokory, bez upokorzeń.
Skomentuj artykuł