Bezsilność Boga i dobra nowina
Gdy świętujemy Jego Narodzenie, mamy nadzieję, że gdy podrośnie i nauczy się czynić cuda, przyjdzie nam z pomocą. Prawda jest taka, że nigdy nie nauczy się przemieniać kamienia w chleb ani zstępować z krzyża.
Bóg nie wysłuchał mojej prośby, nie pomógł mi, bo sam beczał zziębnięty w betlejemskiej grocie. Nie dał mi tego, o co prosiłem, bo sam nic nie miał. Nie podniósł mnie, gdy połamałem się w drodze, bo sam z trudem niósł krzyż. A potem było już za późno. Niebo się zachmurzyło, a on został sam i nic nie mógł zaradzić mojej samotności. Po co kto obiera sobie takiego Boga? Bezsilnego, nie mającego nic, zlanego krwawym potem i wdeptanego w ziemię.
Gdy świętujemy Jego Narodzenie, mamy nadzieję, że gdy podrośnie i nauczy się czynić cuda, przyjdzie nam z pomocą. Prawda jest taka, że nigdy nie nauczy się przemieniać kamienia w chleb ani zstępować z krzyża.
Jednak jest w tej bezsilności Sprawiedliwego dobra nowina. Świadkowie narodzin Pana Jezusa rozgłaszają ją wołając: Bóg stał się jednym z nas!
Dzisiaj jeszcze lepiej wiemy, dlaczego była to tak bardzo dobra wiadomość. Jego narodziny, życie, śmierć i zmartwychwstanie sprawiły, że nie musimy już doskonale wypełniać przykazań. Wystarczy, że będziemy Mu wdzięczni, użyczymy Mu swoich dłoni i będziemy wobec ludzi miłosierni, pokorni i wielkoduszni. Za ciężkie było życie, za ciężkie były dla nas Boże nakazy więc sam Bóg przyszedł, aby je wypełnić… za nas. A to, czego teraz od każdego z nas oczekuje jest „słodkie” i „lekkie”. Ta zaskakująca prawda, przypomniana przez ewangelistę Mateusza, zmieniła Szawła ze skrupulatnego w przestrzeganiu prawa w gorliwego głosiciela dobrej nowiny.
Przyjdźcie do Mnie wszyscy, którzy utrudzeni i obciążeni jesteście, a Ja was pokrzepię. Weźcie moje jarzmo na siebie i uczcie się ode Mnie, bo jestem cichy i pokorny sercem, a znajdziecie ukojenie dla dusz waszych. Albowiem jarzmo moje jest słodkie, a moje brzemię lekkie (Mt 11,28-30).
Można ująć te słowa w jedyne aktualne dziś przykazania, w zaskakujące nakazy, które nie są nakazami, bo nie są nikomu narzucane: Pozwól się kochać, ucz się od Mnie i bądź zwiastunem dobrej nowiny. „Wtedy swe miecze przekują na lemiesze, a swoje włócznie na sierpy” (Iz 2,4b) i nikt już nie będzie pokładał nadziei w sile swojego ramienia, ani w celności swojego oka (por. Ps 44,7).
Tym, którzy są cisi i pokorni, zdani na innych, bezradni jak nowonarodzone dziecko, przykazania nie są potrzebne, bo po co? Potrzeba im czułej miłości. Bardziej niż jakiegokolwiek cudu. Potrzeba im dobrej nowiny, że ktoś pamięta, że są dla kogoś wyjątkowi.
W wigilijny wieczór dobrą nowiną dla dzieci wychowujących się w chrześcijańskiej rodzinie jest pierwsza gwiazdka. Ona zwiastuje niespodziankę, zapowiada ujawnienie tajemnicy kryjącej się w zapakowanych prezentach. A co było dla nas dorosłych dobrą nowiną w mijającym roku? Jaką dobrą wiadomość chcielibyśmy usłyszeć? Czy sami jesteśmy zwiastunami dobrych wieści?
„O jak są pełne wdzięku na górach nogi zwiastuna radosnej nowiny” – woła Izajasz (Iz 52,7). Jakże pełne wdzięku są jego usta, jakże miły jest jego głos.
Nad ranem żona pyta męża:
- Czy masz dzisiaj dla mnie jakąś dobrą wiadomość?
- A! Mam! Umyję dziś okna – odpowiada mąż.
To jest takie typowe, męskie myślenie. Gdy on coś zrobi w domu, to od razu musi to być dobra wiadomość, dobra nowina. Kobieta myśli nieco inaczej:
- Czy masz dzisiaj dla mnie jakąś dobrą nowinę? – pyta ją mąż.
- Tak. Nadal cię kocham.
Myślenie kobiety wydaje się bliższe nowotestamentowemu Bogu niż myślenie mężczyzny, który polega na własnych dokonaniach.
Mimo różnic między nami, mimo wielu trudności w relacjach, miejmy zawsze dla siebie jakąś dobrą wiadomość. A postępujmy tak, aby opowieść o naszym życiu, sama w sobie była dobrą nowiną zwiastującą, że Bóg nie zwątpił jeszcze w człowieka, że wciąż w niego wierzy.
Skomentuj artykuł