Czuwanie jest wyrazem tęsknoty

fot. depositphotos.com

„Nie bój się, mała trzódko, gdyż spodobało się Ojcu waszemu dać wam królestwo” (Łk 12,32). Tym zdaniem Jezus otwiera nam dziś serca. Nie zaczyna od żądań, ale od obietnicy. Nie straszy, tylko zapewnia: Bóg naprawdę chce twojego dobra, i to dobra większego niż to, co możesz sobie zaplanować. To ważne, bo dla wielu z nas słowo „czuwanie” kojarzy się z napięciem i ciężarem. A Ewangelia koryguje to myślenie: czuwanie rodzi się z zaufania, z pewności, że Ojciec przygotował dla swoich dzieci Królestwo.

„Bo gdzie jest skarb wasz, tam będzie i serce wasze” (Łk 12,34). Słowo „skarb” w tym kontekście powinno działać jak lampka kontrolna. Ma bowiem obnażyć to, co po cichu rządzi naszym postępowaniem i naszymi decyzjami. Jeśli skarbem staje się poczucie wartości budowane na porównywaniu się z innymi, na osiągnięciach związanych ze sprawami przemijalnymi, to serce człowieka wisi na cienkiej nitce opinii innych i na tzw. pomyślności lub jej braku. Jeśli natomiast skarbem jest sam Bóg, to codzienność nabiera sensu: wykonany uczciwie obowiązek, czas poświęcony bliskim, godzina snu mniej na rzecz pomocy komuś w potrzebie. Gdy serce jest przy Panu, to wieczność dojrzewa i wydaje swoje owoce już teraz, w tych właśnie naszych sprawach doczesnych.

DEON.PL POLECA

 

 

Dlatego Jezus prosi, nie ostrzega: „Niech będą przepasane biodra wasze i zapalone pochodnie” (Łk 12,35). Przepasane biodra to stała gotowość do drogi, do ruchy, do zmiany: nie przywiązuję się do mojej wygodnej kanapy, do mojej wersji rzeczywistości. Zapalona pochodnia to wiara, nadzieja i miłość podsycane modlitwą, Słowem i sakramentem. Czuwanie nie oznacza nerwowego oczekiwania na nieuchronnie zbliżającą się katastrofę, lecz to uważność kochającego, który nie chce przespać chwili przyjścia Pana.

I do tego obrazu Ewangelista dołącza jeszcze jeden, który uzupełnia Chrystusowe wezwanie, pokazując, że nasza gotowość i czuwanie mają otworzyć nasze serca na Boga, który przychodzi dać nam siebie. Naprawdę trudno jest przestać kontemplować te słowa: „Szczęśliwi owi słudzy, których pan zastanie czuwających, gdy nadejdzie. Zaprawdę, powiadam wam: Przepasze się i każe im zasiąść do stołu, a obchodząc, będzie im usługiwał” (Łk 12,37). Pan, który służy! To nie retoryka, to styl Boga objawiony już w Jego Wcieleniu, a potem w Wieczerniku i na krzyżu. Jego przyjście nie ma nas przerazić, lecz zachęcić do zajęcia miejsca przy stole. Kto to wezwanie usłyszy, ten zaczyna pragnąć Nieba, bo rozpoznaje, że sercem Nieba jest Miłość, która pochyla się nad człowiekiem i karmi go sobą.

A jednak jest w nas pokusa odkładania na później skonfrontowania się z tematem spraw ostatecznych: „Pomyślę o spowiedzi, jak będzie więcej czasu. Pomyślę o wieczności, jak skończę ważne projekty. Pomyślę o sensie mojego życia, jak dzieci dorosną”. Tylko że nie wiemy przecież, ile mamy dni! Jezus mówi bez owijania w bawełnę: „Wy też bądźcie gotowi, gdyż o godzinie, której się nie domyślacie, Syn Człowieczy przyjdzie” (Łk 12,40). To nie bat nad głową, lecz mądre przypomnienie, że najważniejsza rozmowa w życiu, spotkanie twarzą w twarz z Bogiem, może wydarzyć się już dziś. Gotowość to pojednane serce i rozpalona lampa sumienia, miłości i wiary.

Skąd wziąć odwagę do takiego życia? Drugie czytanie odpowiada jednym z najpiękniejszych zdań Biblii: „Wiara jest poręką tych dóbr, których się spodziewamy, dowodem tych rzeczywistości, których nie widzimy” (Hbr 11,1). Wiara nie jest ucieczką w marzenia. Jest solidnym uchwytem podczas podróży w przyszłość, którą obiecuje Bóg. Dzięki niej patrzymy dalej niż widać okiem, ale jednocześnie stąpamy trzeźwo po ziemi. Mogę wówczas przeżywać swoją szarą codzienność, nie gubiąc horyzontu, który wykracza poza to, co policzalne i widzialne.

DEON.PL POLECA


List do Hebrajczyków wspomina Abrahama: „Dzięki wierze ten, którego nazwano Abrahamem, usłuchał wezwania, by wyruszyć do ziemi, którą miał objąć w posiadanie. Wyszedł, nie wiedząc, dokąd idzie” (Hbr 11,8). To zdanie jest lustrem dla każdego z nas. Niekiedy mierzymy się brutalnie z niepewnością jutra: czekamy na wyniki badań, nie wiemy, co dalej z pracą, a relacje z niektórymi są poobijane zbyt długim już milczeniem. A jednak zawsze możemy „wyjść” – zrobić krok posłuszeństwa Słowu: zacząć terapię, przeprosić, poszukać pojednania, zrezygnować z tego, co mnie wikła. Wiara nie usuwa niepewności, ale zmienia sposób, w jaki przez nią przechodzimy.

Dalej czytamy: „Teraz zaś do lepszej dążą, to jest do niebieskiej. Dlatego Bóg nie wstydzi się być nazywanym ich Bogiem, gdyż przysposobił im miasto” (Hbr 11,16). To nie jest zaproszenie do bujania w obłokach. To korekta perspektywy: moje „tu i teraz” ma znaczenie, bo jest drogą do „tam”. Kto wierzy, ten nie gardzi ziemią, lecz zaczyna ją kochać dojrzale, bo wie, że jest pielgrzymem. A pielgrzym pozostawia to, co zbędne, a trzyma przy sercu to, co naprawdę potrzebne. Co jest moim skarbem? Co jest moją lampą? Czy ktoś mógłby się ogrzać przy ogniu mojej wiary? A jeśli światło przygasło, co mogę dolać do lampy swojej wiary: parę minut milczenia przed Bogiem, akt zawierzenia, gest jałmużny? Ewangelia nie mówi: „Wyprodukuj emocje”. Mówi: „Bądź gotów”, czyli żyj w prawdzie, w pojednaniu, w miłości. Wtedy nawet śmierć – której się boimy – przestaje być murem, a staje się bramą, przez którą prowadzi nas Zmartwychwstały.

To dlatego pierwsze czytanie przywołuje pamięć wyjścia i noc, w której lud Boży uczył się ufać. Bóg nie prowadzi w ciemność, ale przez ciemność. Nie zabiera kruchości, lecz niesie przez nią do życia. Kiedy uciekam od myśli o śmierci, to paradoksalnie odbieram sobie smak życia. Bóg nie chce nas przestraszyć. On chce wzbudzić tęsknotę. Czuwanie rodzi się z miłości, nie z paniki. Gdy serce tęskni za Panem, zaczyna żyć inaczej: oszczędniej w słowach, hojniej w przebaczeniu, uważniej wobec bliźnich. To jest właśnie nowe spojrzenie ucznia: nie ucieka od świata, lecz widzi go z perspektywy obietnicy.

Nie odkładaj na później. Nie mów: „Może kiedyś o tym pomyślę, na przykład na emeryturze”. Dziś jest dzień łaski. Dziś możesz oddać Bogu swój lęk i swoją przyszłość. Dziś możesz zawierzyć, że On pragnie dla ciebie życia, które się nie kończy. A On – wierny swojej obietnicy – przyjdzie w chwili, której się nie spodziewasz: w Komunii świętej, w słowie kogoś bliskiego, w pokoju serca po trudnej decyzji. „Bo gdzie jest skarb wasz, tam będzie i serce wasze” (Łk 12,34). Niech to zdanie stanie się dziś naszą modlitwą.

Kierownik redakcji gdańskiego oddziału "Gościa Niedzielnego". Współtwórca kanału "Inny wymiar"

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Tematy w artykule

Skomentuj artykuł

Czuwanie jest wyrazem tęsknoty
Komentarze (0)
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.